Gospodarczy cud?

Według danych przywołanych przez ekonomistę, średni poziom PKB per capita w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, liczony według parytetu siły nabywczej, wynosi dziś około 75% średniej „starej Unii”. Polska – największa gospodarka regionu – odegrała w tym procesie kluczową rolę.

W momencie akcesji dystans był znacznie większy: państwa, które weszły do UE w 2004 roku, miały zaledwie 45% średniego poziomu zamożności „piętnastki”. – To był bezprecedensowy okres wzrostu – mówi dr Maszczyk.

Polska uniknęła recesji przez niemal trzy dekady, aż do kryzysu wywołanego pandemią COVID-19.

Nie bez powodu niektórzy ekonomiści w regionie mówią wręcz o „cudzie gospodarczym”.

Polska liderem regionu

W latach 2004–2024 Polska rosła najszybciej spośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Średnioroczne tempo wzrostu PKB wyniosło 3,8%, podczas gdy średnia dla całej grupy to 3,2%, a dla „starej Unii” zaledwie 1,6%.

Efekty widać gołym okiem. Jeszcze w latach 80. Polacy jadąc na Węgry czy do Czechosłowacji mieli poczucie wizyty w bogatszym świecie. Dziś sytuacja się odwróciła – Polska wyprzedziła Węgry i niemal zrównała się z Czechami. Symbolicznym przykładem tej zmiany jest fakt, że po Budapeszcie kursują polskie tramwaje, tak jak kiedyś po Warszawie jeździły węgierskie Ikarusy.

Wyzwania na przyszłość

Choć postęp jest bezsprzeczny, różnice wciąż istnieją. Do średniego poziomu „starej Unii” brakuje Polsce około 25%. A jeśli mierzyć się z takimi krajami jak Niemcy, luka jest jeszcze większa.

Dr Maszczyk przedstawia trzy możliwe scenariusze na kolejną dekadę:

• Scenariusz optymistyczny – Polska i inne kraje regionu całkowicie domykają lukę rozwojową, osiągając średni poziom „starej Unii”.

Warunkiem są jednak poważne reformy, inwestycje w badania, innowacje i przesunięcie się w górę łańcucha wartości – od produkcji komponentów do własnych marek i technologii.

• Scenariusz bazowy – dystans wciąż się zmniejsza, ale wolniej. Polska dochodzi do 90% średniej UE-15, jednak pełne dogonienie najbogatszych odsuwane jest na nieokreśloną przyszłość.

• Scenariusz ostrzegawczy – bez reform proces konwergencji się zatrzymuje, a nawet odwraca. Luka wobec Zachodu zamiast maleć, zaczyna się pogłębiać.

Produktywność kluczem do sukcesu

Największym wyzwaniem jest wzrost produktywności. – Nie możemy liczyć na to, że będziemy wytwarzać tyle samo i jedynie podnosić pensje, bo to prowadzi do inflacji – podkreśla ekonomista. Jedyną drogą jest zwiększenie wartości dodanej pracy: od innowacyjnej produkcji po własne marki.

Ten mechanizm działa w całej gospodarce – jeśli polski inżynier czy pracownik przemysłu będzie generował wyższą wartość, zyskają także usługodawcy: fryzjerzy, kelnerzy czy kosmetyczki, bo wzrośnie siła nabywcza społeczeństwa.

Gonimy, ale czy dogonimy?

Historia integracji europejskiej pokazuje, że każde rozszerzenie miało swoją specyfikę. Kraje wchodzące wcześniej – jak Dania czy Irlandia – startowały z poziomu zbliżonego do państw-założycieli. Grecja, Hiszpania i Portugalia były biedniejsze, ale różnica nie była tak głęboka jak ta, którą musiały nadrobić Polska i inne kraje postkomunistyczne.

Dziś proces nadrabiania wciąż trwa. Polska wyprzedziła już takie państwa jak Grecja, Portugalia czy Hiszpania, ale droga do poziomu Niemiec czy Holandii pozostaje długa. – Możemy gonić króliczka, ale pytanie, czy kiedykolwiek go złapiemy – podsumowuje dr Maszczyk.