„Rzeczywiście, odbywają się spotkania z bankami. Jednak żadnych szczegółów nie możemy podać, bo premier Pawlak będzie o nich mówił we wtorek, podczas briefingu o 14” – powiedziano Forsal.pl w biurze prasowym resortu gospodarki.

Premier zły za opcje

Trochę szczegółów udało się jednak ustalić. Przez ostatnie dni ministerstwo gospodarki zbierało informacje od przedsiębiorców, dla których struktury opcyjne stały się dużym kłopotem po spadku wartości złotego. Według rozmówców Forsal.pl, wicepremier nie miał przyjemnych słów dla m.in. ING Banku, Citibanku, Banku Millennium i Fortisu, na które przedsiębiorcy skarżyli się szczególnie. Inni rozmówcy twierdzą jednak, że rozmowy miały charakter informacyjny. Tych wszystkich informacji biuro prasowe ministerstwa nie potwierdza, więc przyjdzie poczekać do 14 we wtorek.

Banki nie są takie niewinne

Reklama

Jednak przyjrzeć się prognozom walutowym z czerwca tego roku, to nieoficjalne informacje wydają się całkiem prawdopodobne, przynajmniej w części. ING Bank prognozował wówczas całkiem silnego złotego na koniec roku: kurs euro zakładał na 3,10 zł w grudniu, a dolara – na 2,07 zł. Ale już np. BRE Bank tak optymistyczny w czerwcu nie był. Szacował, że w grudniu za euro przyjdzie zapłacić 3,48 zł, a za dolara – 2,35 zł. Badanie Instytutu Pentor w czerwcu tego roku wskazywało, że bankowcy przewidywali na koniec roku euro średnio na poziomie 3,42 zł, a dolara – 2,26 zł. W lipcu prognozy średnio zakładały cenę euro – 3,34 zł, a dolara na poziomie 2,20 zł. W sierpniu, a więc kilka tygodni przed upadkiem Lehman Brothers, oczekiwania wynosiły dla euro – 3,27 zł, a dla dolara 2,16 zł.

W poniedziałek średni kurs euro w NBP wynosił 4,1037 zł, a dolara - 2,9081 zł.

Co zrobić z firmami, które zaryzykowały prawie wszystko

Ministerstwo gospodarki miało się zastanawiać, co dalej zrobić z firmami, którym grozi bankructwo z powodu nietrafionych transakcji opcyjnych. Ze środowiska bankowego wychodziły jednak sygnały, że bankom bardziej może zależeć na utrzymaniu przynajmniej części kontrahentów przy życiu, niż domagać się natychmiastowej realizacji rozliczenia za opcje. Problem jest duży, bo za kilka dni zamyka się rok obrotowy. Jeśli zobowiązania z tytułu kontraktów opcyjnych przekroczą wartość majątku firmy, zarządy takich spółek będą musiały zgłosić wnioski o upadłość.

Kilka dni temu specjaliści Fidea Corporate Finance wskazywali, że wiele umów zostało zawartych na wyjątkowo niekorzystnych warunkach. „Były wadliwe zapisy w umowach dotyczące ograniczenia strat. Ale jeśli złoty się umacniał, bank miał ograniczony rozmiar strat. Natomiast jeśli traciła firma, tego ograniczenia nie było. I nie było to wiernie oddane w umowie” – mówił Marek Dojnow, partner zarządzający Fidea Corporate Finance podczas spotkania z dziennikarzami. Jednak zdaniem specjalistów Fidei, banki, przynajmniej częściowo, poczuwają się do winy za źle sprzedawany produkt i dlatego mogą być skłonne do negocjacji z firmami w sprawie rozłożenia spłaty zobowiązań na lata. Nawet jeśli, jak to prawdopodobnie było w wielu przypadkach, nie tylko banki zawiniły, ale także niefrasobliwe firmy, które chciały pospekulować na walucie i odrobić wcześniejsze straty.

Jakie są straty nikt dokładnie nie wie

Według raportu Komisji Nadzoru Finansowego sprzed kilku dni, co prawda sprawa opcji nie zagraża polskiemu systemowi bankowemu, ale dla przedsiębiorstw, które kupowały opcje, wartość rozliczenia tych transakcji byłaby stratą i wyniosłaby przynajmniej 5,5 mld zł. Straty lub odpisy dla banków stanowiłyby 10-15 proc. tej kwoty. Przy tym jest to teoretyczne rozliczenie przy kursach walut z połowy grudnia – 5,5 mld zł strat byłoby wówczas, gdyby te transakcje nie miały pokrycia w przychodach z eksportu, a więc gdyby były tylko transakcjami spekulacyjnymi. Natomiast część transakcji opcyjnych polegała na rzeczywistym hedgingu i przynajmniej część wpływów jest zabezpieczona eksportem.

Pośród spółek giełdowych 35 emitentów wykazało stratę z tytułu transakcji na opcjach walutowych, a 4 kolejne spółki zapowiadają ujemną ekspozycję z tytułu opcji realizowanych w grudniu br. Łącznie straty wszystkich 35 emitentów z tytułu rozliczonych już opcji szacowane są na około 155 mln zł.

KNF nie podawał w swoim raporcie nazw banków, które miały w szczególny sposób zostać obciążone sprawą opcji. "I nie zamierza" - usłyszał Forsal.pl w biurze prasowym KNF.

Premier zapowiada - powinniście pomóc klientom

Waldemar Pawlak ostrzegał już banki, że jeśli nie pomogą firmom, które same wpędziły w kłopoty, to nie mają co liczyć na udział w rządowych programach, takich jak np. prywatyzacja. O reszcie swoich decyzji wicepremier zapewne poinformuje na wtorkowej konferencji prasowej.