Przy okazji gospodarczych zawirowań związanych z gwałtownym wzrostem inflacji czy spowolnieniem gospodarczym dużo mówi się o kwestii edukacji finansowej i problemie wciąż niskiej wiedzy obywateli na temat efektywnego zarządzania pieniędzmi. Jak moglibyśmy zdefiniować to, co po angielsku określa się mianem financial literacy?

Chyba najbliższa jest mi definicja zaproponowana przez OECD, według której jest to połączenie świadomości, wiedzy, umiejętności, postaw i zachowań niezbędnych do zarządzania finansami i możliwie najefektywniejszego wykorzystania pieniędzy w teraźniejszości i przyszłości. Do kompetencji finansowych osób dorosłych często dodaje się również dwa inne elementy: pewność siebie i motywację, które mogą mieć istotny wpływ na nasze decyzje i sprzyjać lub utrudniać racjonalne zachowania finansowe.

Dlaczego edukacja finansowa jest ważna - jakie są koszty „analfabetyzmu finansowego”?

Posiadanie wiedzy finansowej nie polega na znajomości wzoru na procent składany, ale na zrozumieniu, jak działa gospodarka i podejmowaniu przemyślanych decyzji. Koszty niskiej wiedzy finansowej są ogromne, np. brak troski o zabezpieczenie emerytalne to ryzyko potencjalnego ubóstwa w podeszłym wieku. Innym zagrożeniem jest zadłużenie. Martwi mnie rosnąca popularność produktów typu "kup teraz, zapłać później". Umiejętnie używane, mogą pomóc w zarządzaniu budżetem, ale wykorzystują naszą skłonność do poszukiwania natychmiastowej gratyfikacji i u większości osób budują niebezpieczne nawyki zakupowe.

Reklama

Ważnym elementem jest też wolność. Mądre zarządzanie finansami daje nam swobodę, pozwala cieszyć się życiem i zwiększa niezależność, dlatego słaba edukacja finansowa uderza w nasz dobrobyt psychiczny, powodując, że gorzej się nam żyje. Wagę problemu pokazał kryzys 2008 roku, kiedy bańka na rynku nieruchomości pękła, a wielu ludzi straciło swoje pieniądze.

Polski rząd także zdaje się dostrzegać wagę problemu braku wiedzy finansowej, wprowadzając do szkół nowy przedmiot “Biznes i zarządzanie”, który ma koncentrować się na finansach osobistych. Zastanawiam się jednak, czy nauczanie w szkole jak zarządzać pieniędzmi może być w ogóle skuteczne?

Edukacja finansowa musi być obecna wszędzie – tylko realizowana wielopoziomowo przynosi efekty. W przypadku zajęć szkolnych kluczową kwestią jest ich jakość: sposób i systematyczność nauczania, fakt, czy wszystkie obszary są wystarczająco omówione, a informacje aktualne. Nie ma kraju, który radziłby sobie z tą kwestią szczególnie dobrze. Znane są jedynie przykłady skutecznych programów, które adresują pojedyncze wyzwania, np. niski poziom oszczędności. Co więcej, badania ukazują, że w kwestii finansów, w pierwszej kolejności zwracamy się do rodziny i przyjaciół. Najefektywniej uczymy się więc od innych, ale ten sposób jest skuteczny tylko, gdy ogólny poziom wiedzy jest wysoki.

Twoje badania pokazują, że estońscy uczniowie plasują się bardzo wysoko w rankingach międzynarodowych, mimo że tylko nieliczni otrzymywali edukację finansową w szkole. Jak można to wytłumaczyć?

Ta kwestia nie jest w pełni jasna, ponieważ wiele czynników mających silny wpływ na poziom edukacji finansowej wciąż pozostaje niezbadana. Udało się nam jednak ustalić, że pochodzenie odpowiada tylko za 14 procent różnic w poziomie wiedzy badanych, a najsilniejszy pozytywny wpływ ma posiadanie większej liczby książek w domu. Skorelowane z poziomem edukacji finansowej były też płeć, język nauczania w szkole czy wyniki testów z matematyki i czytania.

Co jeszcze determinuje poziom wiedzy finansowej?

Bardzo istotną rolę odgrywają czynniki kulturowe i historyczne. Kiedyś we współpracy z fińskimi badaczami przyjrzeliśmy się umiejętnościom finansowym dorosłych. W Estonii prawie wszyscy badani znali odpowiedź na pytanie dotyczące inflacji, podczas gdy w Finlandii bardzo niewielu. Wynikało to z faktu, że Estończycy, podobnie jak Polacy, doświadczyli wysokiej inflacji w latach 90 i rozumieli jej konsekwencje dla gospodarki.

W powszechnej opinii w krajach o dłuższej historii kapitalizmu świadomość finansowa jest wyższa - czy możemy zaobserwować znaczące różnice między wschodem a zachodem Europy?

Ekonomiści lubią rysować proste zależności między państwami rozwiniętymi, a tymi na dorobku, jednak rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana. Kraje, które lepiej radzą sobie w jednej kategorii, wypadają gorzej w innych, np. Estończycy, mimo wysokiego poziomu wiedzy finansowej, słabo radzą sobie, gdy przychodzi do działania. Kiedyś chcąc opublikować wyniki badań na ten temat, pięciokrotnie otrzymałam tekst do korekty, bo recenzent nie wierzył, że nie udało się odnaleźć żadnych znaczących kontrastów między wschodem, a zachodem Europy.

Nie ma więc między nami żadnych różnic?

Lubię podkreślać, że ludzie są ludźmi wszędzie, bez znaczenia, czy są zamożni czy biedni, czy mieszkają we Warszawie czy w Londynie. Aspekty behawioralne są uniwersalne i utrudniają nam wszystkim podejmowanie racjonalnych decyzji w równym stopniu.

Czy dlatego próby podniesienia wieku emerytalnego wywołują olbrzymi opór w tak wielu krajach? Od Francji, gdzie były przyczyną fali protestów, po Polskę, gdzie w 2015 Prawo i Sprawiedliwość zdobyło władzę, obiecując cofnięcie reformy emerytalnej z 2014 roku. Czy istnieje powiązanie między poziomem edukacji finansowej a dobrze funkcjonującym systemem emerytalnym?

Nie ma na to jednoznacznych dowodów. Oczywiście, jeśli ludzie rozumieją, jak funkcjonuje gospodarka i system emerytalny, bardziej prawdopodobne jest, że wymusi to na decydentach projektowanie lepszych systemów emerytalnych. Choć to raczej hipoteza, to gdy pracowałam dla estońskiej komisji nadzoru finansowego, zwykliśmy mawiać, że najlepszym weryfikatorem stworzonych przez nas programów jest dobrze poinformowany konsument.

To jak efektywnie reformować systemy emerytalne, co jak wiemy, jest nieuniknione?

Rok temu prowadziłam badanie dla ministerstwa polityki społecznej Estonii, w którym badaliśmy, co determinuje wiek przejścia na emeryturę. Zapoznaliśmy uczestników z listą pytań kontrolnych, np. czy uważają, że zdrowie pozwala im pracować po osiągnięciu wieku emerytalnego bądź czy mają wystarczające oszczędności, aby przejść na wcześniejszą emeryturę. Po konfrontacji z listą większość deklarowała chęć kontynuacji pracy co najmniej do wieku emerytalnego, a część nawet po jego przekroczeniu. To pokazuje, że gdy zaczynamy myśleć szerzej o naszym zdrowiu, edukacji, finansach, rodzinie, itd., zmieniamy podejście.

Irracjonalne decyzje finansowej są więc oznaką krótkowzroczności, braku zaufania do systemu emerytalnego, czy są ku temu jeszcze inne powody?

Jesteśmy nastawieni na teraźniejszość, wolimy natychmiastową gratyfikację od abstrakcyjnego dobrobytu w przyszłości. Mamy też naturalną niechęć do ryzyka, a np. inwestowanie na emeryturę wiąże się z ryzykiem finansowym, ale przede wszystkim z koniecznością przewidywania długości swojego życia – nie jest to coś, o czym chcemy dużo myśleć. Skomplikowane decyzje dotyczące emerytur czy inwestycji wolimy spychać na innych. Łatwiej jest nam winić polityków czy sektor finansowy niż brać na siebie odpowiedzialność za nieoptymalną decyzję.

Co więcej, ludzie są zbyt pewni siebie i optymistyczni. Daniel Kahneman, ojciec ekonomii behawioralnej i laureat Nagrody Nobla, powiedział, że gdyby mógł cofnąć się do początku swojej kariery, skupiłby się na badaniu nadmiernego optymizmu i pewności siebie jako przyczyny wielu kluczowych zjawisk w ekonomii. Jesteśmy bardziej skłonni wierzyć w to, że przez miasto przejdzie tornado, bo o tym ciągle informują nas media, niż że dotkną nas choroby układu krążenia, co statystycznie jest znacznie bardziej prawdopodobne.

Miałaś okazję badać to zjawisko?

W trakcie jednego warsztatu poprosiłam uczestników o narysowanie obrazu ich typowego dnia, gdy będą w wieku 75 lat. Co ciekawe, młodsze osoby miały duże trudności, by wyobrazić sobie siebie w tak odległej przyszłości. Ponadto uczestnicy kreślili wyłącznie pozytywne wizje emerytury – wygrane na loterii, podróże po świecie, spotkania z wnukami. Nikt nie przedstawiał sytuacji negatywnych, np. choroby czy pożaru, co pokazuje, że często myślimy w krótkiej perspektywie, będąc zbyt optymistyczni względem przyszłości.

Nawiązując do tematu tegorocznego European Forum Alpbach, w trakcie, którego rozmawiamy, czyli „Bold Europe”, może niezbędne jest podjęcie odważnych działania? Co dziś możemy zrobić, by kształcić bardziej świadomych finansowo obywateli?

Myślę, że należy zacząć uwzględniać perspektywę ludzi, a nie decydentów, banków czy dostawców programów edukacyjnych i oprzeć naukę o doświadczenia zrozumiałe dla zwykłych ludzi. Irytuje mnie, gdy podczas różnych konferencji powtarzane jest stwierdzenie: „powinniśmy uczyć ich o finansach” – to paternalizujące. Celem edukacji nie może być wytykanie ludziom braku wiedzy i umiejętności, ale budowanie na zasobach, które już posiadają. Trzeba sprawdzić, jakie elementy układanki istnieją i być może pokrywają się, a gdzie są w niej braki i jak je uzupełnić - takie podejście do strategii krajowej, jeśli realizowane dobrze, może znacząco przyczynić się do podniesienia kompetencji finansowych.

Tekst powstał we współpracy z Club Alpbach Poland - organizacją zrzeszającą polskich stypendystów European Forum Alpbach - konferencji, która od 1945 stanowi wiodącą platformę dyskusji o przyszłości Europy.

O EFA i Club Alpbach Poland

Konferencja European Forum Alpbach od 1945 r. gromadzi najwybitniejszych przedstawicieli świata polityki, biznesu, społeczeństwa obywatelskiego, kultury i nauki, stanowiąc platformę do dyskusji o tym, jak budować silną i demokratyczną Europę. Inicjatywa stawia szczególny nacisk na zaangażowanie młodych ludzi i włączenie ich w procesy wypracowywania rozwiązań największych problemów, z którymi mierzy się Stary Kontynent.

Club Alpbach Poland to organizacja zrzeszająca polskich stypendystów European Forum Alpbach. Celem klubu jest promocja dyskusji o przyszłości Europy wśród młodych Polaków poprzez organizację spotkań, seminariów i debat. Klub co roku przyznaje 8 stypendiów najzdolniejszym młodym, polskim badaczom na udział w głównej konferencji w Austrii.