Badanie wykazało, że 75 proc. millenialsów spodziewa się wzrostu wartości swojego majątku w 2024 roku, w porównaniu z 53 proc. w pokoleniu wyżu demograficznego (urodzonych w latach 1946–1964), 56 proc. w pokoleniu X (1965–1980) i 69 proc. w pokoleniu Z.

Milenialsom na Zachodzie jest o wiele trudniej osiągnąć poziom życia, jaki osiągnęli ich rodzice. Czekając na spadki po najbliższych, wielu z nich musiało radzić sobie z serią wstrząsów kryzysem finansowym z 2008 roku, problemami, jakie przyniosła pandemia koronawirusa czy skutki wojny w Ukrainie. Jednym z najczęściej przytaczanych problemów tego pokolenia niezależnie od kraju pochodzenia są stale rosnące koszty życia, w tym utrzymania mieszkania. Wielu z nich ma problemy z odłożeniem pieniędzy na wkład własny na mieszkanie czy emeryturę. Znacząco spadła również dzietność w tym pokoleniu. Dlatego pewnie millenialsi są postrzegani jako ludzie żyjący z dnia na dzień, dbający o przyjemności i marnujący pieniądze na drogie rozrywki.

Bogaci kumulują majątki

Reklama

Dystrybucja bogactwa wygląda różnie w różnych regionach świata. W USA, Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemczech na dziedziczony majątek mogą składać się nie tylko nieruchomości, ale również papiery wartościowe (akcje, obligacje), biżuteria i dzieła sztuki, rzadkie roczniki win, czy zabytkowe samochody. W samych Stanach Zjednoczonych szacuje się, że millenialsi mogą liczyć na przejęcie majątku o wartości 90 bilionów dolarów.

Spadek po polsku

Polscy millenialsi najczęściej będą się jednak musieli zadowolić zdecydowanie skromniejszymi aktywami w postaci mieszkań, rzadziej domów, czy dzieł sztuki. Ta różnica w wartości dziedziczonego majątku wynika przede wszystkim z kwestii historycznych. Po II wojnie światowej Polska była zrujnowana. Pokolenie urodzone w okresie międzywojennym zaczynało budować swój majątek osobisty właściwie od zera. Czasy komunizmu nie specjalnie temu służyły, gdyż prywatna własność przynajmniej w pierwszych latach nowego ustroju była źle widziana. Mimo wszystko standard życia przez lata stale się poprawiał, dzięki czemu wiele rodzin mogło pozwolić sobie na gromadzenie różnych wartościowych dóbr.

Ale prawdziwy boom na gromadzenie majątków rozpoczął się w latach 90-tych XX wieku. Wiele mieszkań, które w nadchodzących latach przejdą na rzecz polskich millenialsów, stało się własnością ich rodzin właśnie w tamtym czasie. Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa następowało również rozwarstwienie socjalne. Osoby bardziej przedsiębiorcze i mieszkańcy wielkich miast stawali się coraz bogatsi. Ci, którzy mieli mniej szczęścia lub talentów popadali w biedę. Potomkowie tych, którzy odnieśli sukces materialny, już wkrótce będą uczestnikami nienotowanego dotąd zjawiska: staną się „najbogatszym pokoleniem w historii” świata, czytamy w 18. rocznym raporcie majątkowym Knight Frank.

Równowaga musi być zachowana

Liam Bailey, globalny szef badań w Knight Frank, powiedział, że millenialsi będą też pierwszym pokoleniem, dla którego ważne będą zrównoważone inwestycje i zachowania. „Wygląda na to, że milenialsi zrozumieli przesłanie, jeśli chodzi o ograniczanie konsumpcji – 80 proc. mężczyzn i 79 proc. kobiet twierdzi, że starają się zmniejszyć swój ślad węglowy” – stwierdził.

Jak duże majątki zostawią po sobie millenialsi, trudno obecnie wyrokować. To zależy w takim samym stopniu od ich osobistych decyzji jak i od sytuacji geopolitycznej. Ostatnie 80 lat przebiegło w Europie i na świecie we względnym pokoju. Jeśli uda się utrzymać ten stan przez kolejne 80 i więcej lat, to rozwój najnowszych technologii gwarantuje globalny wzrost zamożności. A to oznacza, że skumulowany majątek, jaki po sobie zostawią następcom, będzie niewyobrażalnie wielki.