Pod koniec stycznia Zachód ogłosił, że prowadzi z Katarem negocjacje w sprawie dostaw LNG do Europy na wypadek eskalacji konfliktu z Rosją. Na jakim etapie są te rozmowy?
Na szczeblu dyplomatycznym sprawą zajmują się Unia Europejska i Stany Zjednoczone. Uważam, że prowadzone z władzami w Dosze negocjacje nie są zbyt zaawansowane. Szczególnie w kontekście oczekiwań Kataru. Państwo to ma bowiem ograniczone pole manewru. Oznacza to, że odsetek wolumenów, które nie są sprzedawane do konkretnych nabywców, jest dość mały.
Co to może oznaczać?
Z tego, co zostało dotychczas omówione na wysokim szczeblu, można wywnioskować, że Katar chce powiedzieć Europie: „nasza sytuacja wygląda tak, a nie inaczej, więc jeśli mamy cokolwiek w sprawie dostaw gazu do Europy zrobić, musielibyśmy otrzymać rekompensatę za przekierowanie ładunków, które powinny być przeznaczone dla naszych azjatyckich nabywców”.
Reklama
Żadne porozumienie nie zostało upublicznione, ale są doniesienia o tym, że Komisja Europejska prawdopodobnie wstrzymała swoje dochodzenie w sprawie QatarEnergy/Qatar Petroleum (które trwa od 2018 r.), co może być oznaką ustępstwa ze strony Brukseli wobec Kataru w świetle problemów z dostawami i groźby rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która odcina dostawy rosyjskiego gazu do Europy. Z komercyjnego punktu widzenia trudność polega na tym, że Katar ma większość swojego LNG zablokowaną w długoterminowych kontraktach z odbiorcami azjatyckimi, więc musiałby zrekompensować te wolumeny, które trafiłyby do Europy lub zastąpić je gazem z innych źródeł.
Rozmawiała Karolina Wójcicka