We wtorek ok. godz. 14.00 euro kosztowało ok. 1,0057 dolara i było blisko rekordowego spadku sprzed 20 lat temu, gdy kurs EUR-USD wynosił nawet 0,85.

"To co dzieje się na parze euro/dolar w stosunku do głównych walut jest odzwierciedleniem perspektyw gospodarczych UE " - wskazał ekspert Banku Pekao Piotr Bartkiewicz.

Zdaniem specjalisty w najbliższym czasie należy spodziewać się dalszego spadku europejskiej waluty w wyniku zmniejszenia konkurencyjności całej strefy euro.

"Europa straciła tanią energię na kilka lat, co jest efektem ustawienia się po określonej stronie konfliktu między Rosją a Ukrainą" - powiedział.

Reklama

We wtorek rekordowo nisko notowany był również złoty; za euro płacono 4,8 zł, a za dolara - 4,79 zł. W ocenie Bartkiewicza przyczyną osłabienia złotego jest kilka nierozwiązanych problemów, takich jak oddalająca się perspektywa spadku inflacji, deficyt na rachunku obrotów bieżących oraz deficyt fiskalny, a ostatnie także "gołębie sygnały płynące z NBP, które też się przełożyły na wycenę złotego względem innych walut"

Pytany o perspektywy polskiej waluty, analityk ocenił, że aby złoty się umocnił, musimy zobaczyć szczyt inflacji, a ponadto potrzebny jest skręt w stronę gołębią innych banków centralnych.

Bartkiewicz zaznaczył, że Europejski Bank Centralny w lipcu br. ma po raz pierwszy podnieść stopy procentowe, a druga podwyżkę zapowiedział we wrześniu. Ekspert wskazał też, że spodziewane są również kolejne podwyżki w Stanach Zjednoczonych.

"Potem banki centralne powinny wyhamowywać z podwyżkami" - dodał.

Analityk Banku Pekao spodziewa się, że pod koniec roku kurs złotego do dolara wyniesie ok. 4,70, a euro do dolara - poniżej 1,00. (PAP)

autor: Ewa Wesołowska

ewes/ mk/