Od 1 kwietnia, wraz z upaństwowieniem ratownictwa, z systemu mają zniknąć prywatne karetki. Wojewodowie są przygotowani do rezygnacji z ich usług? Czy nie spowoduje to problemów w terenie?
Józefa Szczurek-Żelazko, wiceminister zdrowia: Z posiadanych przez nas analiz nie wynika, że gdzieś może być problem z zabezpieczeniem świadczeń. Nowelizacja ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym obowiązuje od czerwca zeszłego roku i od dnia, kiedy zaistniała w porządku prawnym, rozmawiamy na ten temat. Odbyłam wiele spotkań z wojewodami, przedstawicielami dysponentów, dyrektorami stacji pogotowia ratunkowego, a także z samorządowcami, którzy są właścicielami większości tych podmiotów leczniczych. Powstały plany zabezpieczenia dla każdego województwa, a Narodowy Fundusz Zdrowia ogłosił konkursy. W niektórych województwach trwają jeszcze rozmowy, ponieważ są tworzone różnego rodzaju formy prawne, w ramach których grupa oferentów może występować o kontrakt (np. konsorcja).
Czy dla prywatnych podmiotów, które do tej pory funkcjonowały w ratownictwie, znajdzie się inne miejsce w systemie?
Zakładam, że powinny znaleźć swoją niszę w innym obszarze, np. w transporcie sanitarnym. Wiele podmiotów publicznych, które realizowały zadania z zakresu ratownictwa medycznego, świadczyło też usługi transportu sanitarnego. W tej chwili, przemieszczając publiczne siły i środki na ratownictwo medyczne, automatycznie tworzymy w transporcie sanitarnym pole do zagospodarowania dla podmiotów komercyjnych. Natomiast ideą upaństwowienia było stworzenie służb, które będą miały charakter publiczny, tak jak straż pożarna czy policja. Państwo odpowiada za bezpieczeństwo i musi mieć narzędzie do modelowania pewnych działań. Musi być gwarantem, że mieszkańcy nie zostaną pozbawieni pomocy w przypadku, gdyby z jakichś powodów kontrahent z dnia na dzień zrezygnował z udzielania świadczeń – co miało miejsce w przeszłości.
Reklama
A jak na system ratownictwa wpłynie wprowadzenie ostrych i tępych dyżurów? Będzie to zmiana, którą odczują chyba przede wszystkim szpitale i pogotowie.
To nowe rozwiązanie organizacyjne, które było odpowiedzią na zgłaszane do resortu oczekiwania. Do tej pory zdarzało się, że pacjent był transportowany do konkretnego szpitala, w którym z różnych względów nie można było mu pomóc i musiał być przewieziony do innej placówki. W tej chwili, jeżeli szpital będzie pełnił ostry dyżur, będzie miał obowiązek zabezpieczyć chorych dowożonych przez karetki. Będzie to ułatwienie dla podmiotów leczniczych, spowoduje też optymalne wykorzystanie kadr. Obecnie mamy przypadki, że dwa szpitale położone w odległości nawet niecałego kilometra mają oddziały ratunkowe. Dyżuruje w nich po kilku lekarzy, kilkanaście pielęgniarek, a pacjenci trafiają raz do jednego, raz do drugiego. Ostry dyżur to jest też kwestia gotowości bloku operacyjnego, pracowni diagnostyki, pracowni tomografii i rezonansu, całodobowo muszą być czynne laboratoria. To wszystko powoduje dodatkowe koszty. Po zmianach jednostki będą mogły ustalić harmonogram ostrych dyżurów, który będzie trafiał do koordynatora ratownictwa medycznego działającego na terenie każdego województwa. W każdej dyspozytorni będzie także informacja na ten temat.
A czy pacjent, który ma potrzebę, by zgłosić się na SOR, będzie musiał wiedzieć, który szpital pełni ostry dyżur?
To, że dany szpital ma tępy dyżur, nie oznacza, że SOR nie pracuje. Jednak gdy funkcjonuje w takim trybie, nastawia się przede wszystkim na pomoc w sytuacjach nagłych, które mogą się zdarzyć wewnątrz szpitala, np. pogorszenie stanu zdrowia pacjenta. Ale jeśli np. samochód prywatny przywiezie do szpitala pacjenta w stanie zagrożenia życia, to także zostanie mu udzielona pomoc. Natomiast zespoły ratownictwa będą kierowane do szpitala, który ma ostry dyżur.
Od 1 stycznia miała być wprowadzona porada pielęgniarska, prace nad tym rozwiązaniem się jednak przeciągają. Czy budzi ono jakieś kontrowersje?
Porada pielęgniarska z powodzeniem funkcjonuje na świecie, w tym także w krajach Unii Europejskiej. W istniejących tam modelach pielęgniarka bardzo często jest osobą, która pierwsza rozmawia z pacjentem i decyduje, czy potrzebuje on dalszej konsultacji z lekarzem, czy wystarczy jej porada. U nas będzie to nowy rodzaj świadczenia, który wymaga opisania warunków realizacji oraz oszacowania kosztów. Konsultujemy się ze środowiskiem i jesteśmy już praktycznie na finiszu, jeżeli chodzi o poradę w lecznictwie specjalistycznym. Rozmawiamy jeszcze o poradzie pielęgniarskiej w podstawowej opiece zdrowotnej. Obecnie trwają uzgodnienia z lekarzami POZ.
Mają opory, by podzielić się obowiązkami z pielęgniarkami?
Obowiązki są zdefiniowane w ustawie. Zgodnie z nią pielęgniarka jest uprawniona do przeprowadzenia badania fizykalnego, może wydawać leki (ich katalog jest określony w rozporządzeniu) i wystawiać skierowania na badania. Jednak by dochować precyzji, chcemy dookreślić zasady współpracy pomiędzy lekarzem a pielęgniarką. To jest ważne i musimy wszystkie wątpliwości rozwiać, zanim ten produkt NFZ-u zostanie skierowany do finansowania.
Czy lekarze nie postrzegają tego rozwiązania jako zagrożenia dla swojej pozycji?
Rozwiązanie to jest naturalnym sposobem wykorzystania kompetencji pielęgniarskich. Do tej pory pacjent, gdy zgłaszał się na wizytę, był zawsze przyjmowany przez lekarza, choć wiele czynności mogła wykonać pielęgniarka. Liczymy, że będzie to wsparcie dla lekarzy i przyczyni się do skrócenia kolejek. Szczególnie w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej, gdzie wielu pacjentów przychodzi do poradni tylko po to, żeby sprawdzić swoje parametry życiowe, uzyskać skierowanie na badania czy przedłużenie recepty.
Ci pacjenci będą mogli być przyjmowani przez pielęgniarki?
Już teraz się zdarza, że to pielęgniarka jest pierwszą osobą, z którą kontaktuje się pacjent w poradni. Często zbiera wywiad, mierzy parametry. Jeśli pacjent wymaga diagnostyki w przebiegu choroby przewlekłej, nie musi iść do lekarza po skierowanie, wystarczy, że przyjdzie do niego z wynikami badań.
Mówi pani, że to są czynności, które pielęgniarka już może wykonywać. Dlaczego tego nie robi?
Teraz świadczenia pielęgniarskie są finansowane w różnoraki sposób, na przykład opieka w ramach POZ jest rozliczana na podstawie stawki kapitacyjnej (za pacjenta) i w niej zawiera się wynagrodzenie pielęgniarki za opiekę nad daną populacją. W Ambulatoryjnej Opiece Specjalistycznej zaś są w poradzie lekarskiej.
Mamy przykłady, że pielęgniarki decydują się na udzielanie tego świadczenia, może nie kompleksowo, ale pewnych jego elementów, jak np. ordynowanie leków. Szczególnie były tym zainteresowane i realizują to pielęgniarki pracujące w POZ oraz w opiece środowiskowej. Jednak aby wszystkie mogły w pełni wykorzystywać swoje kompetencje, chcieliśmy, żeby ten produkt powstał w koszyku i był odrębnie finansowany.
Czy już można powiedzieć, na jakim poziomie?
Wartość tego świadczenia zostanie ustalona w konkursie. Narodowy Fundusz Zdrowia będzie przeprowadzał postępowania konkursowe w poszczególnych zakresach świadczeń. Trudno mówić o konkretnych kwotach, bo jest to wypadkowa wielu różnych zmiennych.
Pielęgniarki obawiają się jednak, że będą to symboliczne kwoty, np. 5 zł. I twierdzą, że to ich nie zmotywuje do tego, żeby podejmować się dodatkowych obowiązków.
Zastanawia mnie, skąd się bierze kwota 5 zł, często przytaczana w tym kontekście.
Podobno jest taka stawka za poradę w zakresie profilaktyki chorób płuc.
To tylko jeden element profilaktyki, który jest finansowany dodatkowo w wysokości 5 zł. Pielęgniarki, które mają zakontraktowaną opiekę w tym zakresie, pracują w podstawowej opiece zdrowotnej i są opłacane ryczałtowo, czyli w ramach stawki kapitacyjnej. Kwota 5 zł jest dodatkowo płacona za konkretną czynność, a nie za wykonywane świadczenie. Jest dodatkowym finansowaniem, które motywuje pielęgniarki do wykonywania badań w tym zakresie.
Czy będzie tak, że np. w POZ po wprowadzeniu porady wzrośnie stawka kapitacyjna?
Decyzje w tym zakresie będzie podejmował Narodowy Fundusz Zdrowia. Inne jednak będą sposoby finansowania w POZ, a inne w AOS.
Porada pielęgniarska ma wpłynąć na skrócenie kolejek. Ale wciąż słyszmy, że pielęgniarek jest za mało. Ostatnio głównie w kontekście wprowadzenia norm zatrudnienia.
Normy zostały ustalone po przeprowadzeniu gruntowej analizy, z której wynikało, że jest wystarczająca liczba pielęgniarek. I rzeczywiście w ciągu ostatnich kilku lat ich liczba w systemie wzrosła. Na rynek wchodzi więcej pielęgniarek, niż kończy studia, co świadczy o tym, że wracają panie, które do tej pory nie pracowały w ochronie zdrowia albo pracowały za granicą. To m.in. kwestia podniesienia atrakcyjności wynagrodzenia. Równolegle otwieramy nowe szkoły, zwiększamy liczbę miejsc na studiach, wspieramy uczelnie, które chcą uruchamiać kierunki pielęgniarskie. Liczba pielęgniarek na tysiąc mieszkańców jest już u nas na takim samym poziomie jak np. w Belgii.
Pojawiają się głosy, że w związku z wprowadzeniem norm, które spowodowały, że potrzeba więcej pielęgniarek w szpitalach, trudno jest znaleźć chętne do pracy w szkole. Tymczasem po wprowadzeniu ustawy o opiece zdrowotnej nad uczniami (którą we wtorek przyjął rząd) będzie potrzeba ich więcej także w systemie edukacji. Czy obserwujecie zjawisko podkradania personelu ze szkół do szpitali?
Nie mamy takich sygnałów. W medycynie szkolnej mamy w większości pielęgniarki, które pracują tam od wielu lat. Mogą oczywiście dodatkowo pracować w szpitalu, ale nie docierają do nas informacje, żeby masowo rezygnowały z pracy w szkołach.