Czechy ok. połowę energii elektrycznej wytwarzają w elektrowniach węglowych, a ok. jedną trzecią - w jądrowych. Reszta pochodzi z gazu i OZE. Rząd Czech powołując komisję do ustalenia warunków i terminu odejścia od węgla w energetyce wzorował się na Niemczech, gdzie działało podobne ciało.

Na czele 19-osobowej czeskiej komisji stoją ministrowie przemysłu i handlu oraz środowiska. Wśród pozostałych członków są przedstawiciele kolejnych trzech resortów, urzędu górniczego, administracji regionów górniczych, szefowie organizacji pracodawców, reprezentant związków zawodowych, oraz naukowcy i działacze dwóch ekologicznych organizacji pozarządowych: Greenpeace i Hnutí Duha (Ruch Tęcza).

W Czechach w sektorach górnictwa węgla kamiennego i brunatnego pracuje 18 tys. ludzi, co oznacza trzecie miejsce w Europie po Polsce i Niemczech. W kraju działa 10 elektrowni węglowych. Czeski rząd zrezygnował ostatnio ze sprzeciwu wobec planu podniesienia przez UE do 55 proc. celu redukcji emisji CO2 na 2030 r..

Jak wskazuje kierownik programu “Klimat i energia” think tanku WISE Europa Aleksander Śniegocki ocenia, że „coal exit” w 2038 r. w warunkach czeskich jest mało ambitną datą, a najnowsze analizy wskazują, że nawet 2030 r. jest realny.

Reklama

„Na tym tle wyraźnie widać, że przedłużająca się krajowa dyskusja o zapewnieniu dotacji do polskiego górnictwa do 2049 r. jest nieadekwatna do zmieniającego się otoczenia, i na dodatek blokuje konieczną rozmowę o terminie wycofania mocy węglowych z polskiego systemu energetycznego już w latach 30.” - dodał Śniegocki.

Członek komisji z ramienia Ruchu Tęcza Jiří Koželouh ocenia, że zasadniczy problem polega na tym, że żaden z rozważanych scenariuszy nie przewidywał zamykania elektrowni węglowych przez 2029 r. „Prowadzi to do absurdalnej sytuacji, w której przewiduje się eksport energii elektrycznej w 2025 roku w ilości odpowiadającej produkcji największej elektrowni węglowej Počerady” - podkreślił.

Jak wskazuje z kolei Jan Rovenský z czeskiego Greenpeace,Z oficjalnych dokumentów wynika, że koniec węgla w Czechach jest możliwy w 2033 r. i to bez importu energii elektrycznej przekraczającego 10 proc. zapotrzebowania. „Jednocześnie analizy te znacząco nie doceniają krajowego potencjału źródeł odnawialnych. W rzeczywistości proces odchodzenia od węgla mógłby być jeszcze szybszy lub nie wymagałby tak dużej ilości gazu ziemnego” - stwierdził Rovenský.(PAP)

wkr/ drag/