Dane o sprzedaży detalicznej w styczniu, jakie kilka dni temu opublikował Statistisches Bundesamt – Destatis (niemiecki odpowiednik GUS), były niemiłym zaskoczeniem: sprzedaż spadła o 8,7 proc. w porównaniu ze styczniem 2020 r., a w niektórych kategoriach nastąpiło załamanie, w tym w sprzedaży mebli, wyposażenia mieszkań i materiałów budowlanych, gdzie zanotowano ponad 40-proc. spadek. Przyczyna? Większość ekonomistów tłumaczy, że to skutek metod walki z pandemią stosowanych przez rząd w Berlinie. Według stanu na teraz ograniczenia w funkcjonowaniu niemieckiej gospodarki mają obowiązywać przynajmniej do 28 marca, w tym obostrzenia w handlu detalicznym.
‒ Rygorystyczny lockdown, jaki trwa w Niemczech, nie sprzyja konsumpcji, zaś to, że się on przedłuża – a program szczepień rozwija się wolniej, niż zakładano ‒ dodatkowo wpływa na negatywne nastroje konsumentów – mówi Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka. Jego firma zajmuje się ubezpieczaniem należności, m.in. w eksporcie.
Inna hipoteza wskazuje na przesunięcie popytu. Ci, którzy zamierzali kupić nową pralkę czy kanapę, zrobili to już w ubiegłym roku, a w podjęciu decyzji mógł im pomóc m.in. niższy VAT.
Reklama