Od czasów konkwistadorów Ameryka Łacińska była widownią gorączek złota i srebra, z czasem przyciągając także poszukiwaczy metali nieszlachetnych. Andy wciąż kryją pokłady bogactw naturalnych, na które ostrzą sobie zęby zarówno rządy, jak i inwestorzy.

Sugestywne opowieści o magicznej krainie złota Birú, dziś znanej jako Peru, sprawiły, że hiszpański awanturnik Francisco Pizarro trzykrotnie wyprawiał się na podbój Inków. Za (złamaną) obietnicę uwolnienia ich władcy Juana Santosa Atahualpy zainkasował okup wart 13 tys. funtów złota i 26 tys. funtów srebra (w przełożeniu na dzisiejsze ceny: 3 mld dol. i 8 mln dol.).

W kolejnych dziesięcioleciach konkwistadorzy penetrowali zbiorniki wodne na terenach dzisiejszej Kolumbii, Peru i Wenezueli, zahipnotyzowani mitem Eldorado (hiszp. el hombre dorado – złoty człowiek): w epoce prekolumbijskiej indiańscy wodzowie odprawiali bowiem rytuał polegający na oklejaniu ciała drobinkami złota i obmywaniu się w jeziorze Guatavitá w Andach. Z kolei Argentyna miała być skarbcem srebra, zgodnie ze swoją nazwą (łac. argentum – srebro), która wzięła się z legendy – i, jak się okazało, tylko legendy – o Sierra de la Plata (Srebrne Góry, hiszp. plata – srebro). Kolonialny rabunek skończył się, przynajmniej formalnie, wraz z ruchem niepodległościowym, który doprowadził do powstania organizmów państwowych w pierwszej i drugiej dekadzie XIX wieku. Bogactwa naturalne pozostały.

Pokłady metali w Ameryce Łacińskiej

Reklama

Z Ameryki Południowej pochodzi 44 proc. światowej produkcji miedzi, 20 proc. cynku i tyle samo rudy żelaza, 54 proc. litu oraz 51 proc. srebra i 12 proc. złota. Do prawdziwych potęg górniczych kontynentu należą Chile, Peru, Brazylia i Meksyk. Według US Geological Survey: Chile jest 1. światowym rezerwuarem miedzi i litu oraz 7. srebra; Peru – 1. srebra, 3. miedzi i cynku, 4. niklu oraz 5. złota; Meksyk – 4. cynku, 5. ołowiu, 6. miedzi i srebra, a dodatkowo znajduje się w pierwszej dziesiątce producentów złota. Tylko Peru i Chile odpowiadają za 40 proc. światowej produkcji miedzi, co stanowi podobny poziom dominacji, jaki ma 13-państwowy kartel OPEC rozdający karty na światowym rynku ropy.

Nie sposób nie wspomnieć o bogatych w lit solniskach (słone bagna pokryte skorupą, pod którą znajduje się litonośna solanka) w Andach. Chile, Argentyna i Boliwia tworzą „trójkąt litowy”, z którego pochodzi 54 proc. światowej podaży litu. Brazylia cieszy się wielkimi złożami rudy żelaza, której jest 2. (po Australii) eksporterem. Pozostałe państwa też mają wiele do zaoferowania. Na Dominikanie działa 4. co do wielkości kopalnia złota na świecie, a w Gwatemali 2. co do wielkości kopalnia srebra. Boliwia zaś mieści się w pierwszej dziesiątce producentów cynku i ołowiu.

Zastanawia brak na liście potentatów wydobywczych tak wielkiego kraju jak Argentyna. W Chile i w Peru górnictwo metali stanowi po około 15 proc. PKB. Tymczasem w Argentynie – zaledwie 1 proc., i to mimo że Andy, będące źródłem bogactw naturalnych, zajmują więcej powierzchni Argentyny niż Chile czy Peru. Można więc przypuszczać, że w Argentynie masa złóż nie została dotąd odkryta. Za tą hipotezą przemawia fakt, że władze Argentyny (podobnie jak Ekwadoru), uprzedzone do zagranicznych koncernów, nie udzielały im koncesji na prowadzenie eksploracji geologicznej. Zmieniło się to dopiero w ostatnich latach, stwarzając perspektywę otwarcia nowych kopalń.

Ameryka Łacińska ma szczęście posiadać złoża metali, które za sprawą zielonej rewolucji w przemyśle stały się szczególnie pożądane: miedzi i litu.

Ameryka Łacińska ma szczęście posiadać złoża metali, które za sprawą zielonej rewolucji w przemyśle stały się szczególnie pożądane: miedzi i litu. Popyt na czerwony metal w pierwszej dekadzie XXI wieku był pochodną gwałtownego wzrostu potęgi gospodarczej Chin. Do niedawna przeważał pogląd, że Państwo Środka nasyciło się pod względem infrastrukturalnym i będzie redukowało udział przemysłu ciężkiego w PKB, a więc i wykorzystanie miedzi. Prognozę tę wywrócił do góry nogami niespodziewanie szybki rozwój rynku pojazdów elektrycznych, który generuje zapotrzebowanie na miedź. Do produkcji samochodu o napędzie elektrycznym zużywa się około 83 kg miedzi – o 60 kg więcej niż w aucie z silnikiem spalinowym. Po latach posuchy cena miedzi osiągnęła niedawno szczyt z 2011 r.

W skali świata po drogach jeździ obecnie 4-5 mln pojazdów elektrycznych; do 2030 r. liczba ta wzrośnie do 40-50 mln. Elektromobilność napędza też wzrost ceny litu, który jest budulcem akumulatorów. Z nim wiąże się nadzieje na skonstruowanie baterii zdolnej magazynować energię elektryczną z nieregularnych źródeł, takich jak farmy wiatrowe i panele słoneczne. Obecnie największym i najbardziej konkurencyjnym producentem białego metalu jest Australia. Na antypodach lit pozyskuje się z rudy spodumenu, która może być przetwarzana bezpośrednio w wodorotlenek litu, stosowany przez producentów akumulatorów samochodowych. To sprawia, że australijski lit jest o 10-15 proc. tańszy niż ten południowoamerykański, wydobywany z solnisk w postaci węglanu. Złoża litu są jednak na tyle rzadkie, że różnica w cenie nie gra roli. Potwierdza to fakt, że wydobycie i poszukiwanie białego metalu w Ameryce Łacińskiej nabrało rozpędu w ostatnich latach.

Ryzyko polityczne

Historia Ameryki Łacińskiej naznaczona jest zamachami stanu i rządami junt wojskowych. Niestabilność władzy utrudnia inwestycje górnicze, ponieważ inwestorzy muszą brać pod uwagę ryzyko polityczne. Koncerny wydobywcze reprezentują kapitał zagraniczny i działają na podstawie koncesji. Lokalnych graczy prawie nie ma. Marksizujący politycy, którzy chcą przypodobać się elektoratowi, obiecują w kampaniach wyborczych, że znacjonalizują kopalnie. Do tego dochodzą konflikty wynikające z faktu, że ludy rdzenne traktują ziemię jako nienaruszalne dobro wspólne. Kult Matki-Ziemi, wywodzący się z epoki prekolumbijskiej, przetrwał w świadomości społecznej i uchodzi za fundament latynoskiej tożsamości. Konstytucje państw południowoamerykańskich zawierają odwołania do tradycji wspólnotowej Indian, ale nie definiują jej pod względem materialnoprawnym. To zaś rodzi ciągłą niepewność o to, jak zachowa się władza wobec rywalizacji inwestorów i mieszkańców o podział zysków z projektów górniczych.

O tym, jak kosztowne mogą być tego konsekwencje, przekonał się właściciel Escobal Pan American Silver – gwatemalskiej kopalni srebra, trzeciej co do wielkości na świecie, po tym, jak jego licencja została zawieszona z powodu nieprzeprowadzenia konsultacji społecznych z ludnością tubylczą z plemienia Xinka, które dominowało na obszarze dzisiejszej Gwatemali przed kolonizacją hiszpańską. Akcje spółki Tahoe Resources, notowanej w USA, gwałtownie spadły i zostały przejęte przez rywala po zaniżonej cenie. Nawet stabilne z punktu widzenia inwestorów jurysdykcje, takie jak Peru czy Chile, miewają problemy w postaci blokad i strajków. Te kosztowne lekcje nauczyły firmy wydobywcze, że muszą budować przemyślane i długofalowe relacje z otoczeniem społecznym.

Kanadyjski think tank Fraser Institute co roku publikuje pożądany przez inwestorów globalny ranking jurysdykcji górniczych, uwzględniający zarówno zasoby mineralne, jak i uwarunkowania polityczne. W ubiegłorocznej edycji w interesującym nas regionie świata najlepiej wypadły Kolumbia, Chile, Peru, Brazylia, Meksyk, nieco gorzej Ekwador i Dominikana, a najgorzej Wenezuela, Boliwia i Gujana. W przypadku Argentyny sytuacja jest o tyle złożona, że część prowincji radzi sobie bardzo źle (Chubut, La Rioia, Mendoza, Rio Negro), a część dobrze (Salta, Santa Cruz, Catamarca, San Juan), więc uogólniony wynik nie byłby miarodajny. Analizując rezultaty z poprzednich 4 lat, widać, że Brazylia, część prowincji Argentyny, Kolumbia czy Dominikana zrobiły mniejszy lub większy krok naprzód. Tylko Peru na przestrzeni tych kilku lat spadło w rankingu o kilka oczek, lecz wciąż zajmuje przyzwoitą 34. lokatę na 77 możliwych (dodajmy, że to niechlubne 77. miejsce przypadło ogarniętej dyktaturą Wenezueli). Postępy te odzwierciedlają tendencję do poprawy jakości instytucji latynoamerykańskich w miarę dojrzewania młodych demokracji (niewiele przecież starszych od polskiej) w całym regionie – poza Wenezuelą.

Optymistyczne perspektywy

Przestoje kwarantannowe ograniczyły podaż metali, co doprowadziło do wzrostu cen. Kopalnie odczuły ponadto presję kosztową wskutek obniżenia się relacji lokalnych walut względem dolara. Paradoksalnie jednak górnictwo metali w Ameryce Łacińskiej ma przed sobą świetlaną przyszłość. Kryzys gospodarczy pchnął inwestorów w kierunku złota. Bezprecedensowe bodźce fiskalne, wdrażane na całym świecie (i finansowane rozwadnianiem wartości pieniądza), siłą rzeczy nakręcą inflację – z korzyścią dla ceny szlachetnego kruszcu. Z kolei zielona rewolucja w gospodarce, która przyspieszyła dzięki pakietom stymulacyjnym w UE, USA i Chinach, podnosi ceny miedzi. Podobny skutek uboczny przyniesie ogólnoświatowa budowa sieci 5G. Przede wszystkim jednak na wartość miedzi i złota wpłynie prognozowane załamanie podaży tych metali w ciągu najbliższych kilku lat. Nadzieja w tym, że w południowoamerykańskich skałach wciąż drzemią dziewicze złoża.

Górnictwo metali w Ameryce Łacińskiej ma przed sobą świetlaną przyszłość. Kryzys gospodarczy pchnął inwestorów np. w kierunku złota.

Od 1994 r. Ameryka Łacińska pozostaje dominującym kierunkiem eksploracji i inwestycji w sektorze wydobywczym. Upodobały ją sobie kanadyjskie spółki surowcowe, zwłaszcza te młode, na dorobku. W ostatnim dziesięcioleciu stała się ona także obiektem wzmożonego zainteresowania australijskich inwestorów. Przed uderzeniem COVID-19 analitycy branży szacowali, że w 2020 r. państwa latynoamerykańskie skupią 50 proc. globalnych inwestycji górniczych o wartości 325 mld dol. Tamtejszy sektor wydobywczy ucierpiał bardziej niż w innych rejonach świata z powodu niekontrolowanej sytuacji epidemiologicznej. Mimo to w okresie od stycznia do września 2020 r. na Amerykę Łacińską przypadło ponad 25 proc. całkowitego wolumenu inwestycji w górnictwo metali. Biorąc pod uwagę, że od odkrycia złoża do wydobycia mija 15-20 lat, Amerykę Łacińską dopiero czeka boom inwestycyjny w górnictwie metali.