Polityka „zero COVID-19” nałożyła sporo blokad w wielu chińskich miastach. Zmiotło to z rynku sporo mikro, małych i średnich firm. Część zakładów próbowała utrzymać zatrudnienie, ale kosztem obniżek pensji. Spadała produkcja, konsumpcja, nie wspominając o nastrojach w gospodarce. Niestety, pewnych kwestii nie uda się szybko odbudować, dlatego już w marcu Pekin zrewidował prognozy wzrostu w 2022 r. do 5,5 proc. Robią to też inni analitycy.

Pesymistyczny obraz

Reuters prognozował w kwietniu 5-procentowe zwiększenie PKB Chin w 2022 r. MFW przewidywał trochę mniej, bo 4,4-procentowy wzrost. Fitch zredukował prognozę do 4,3 proc., a Citigroup i S&P zakładają wzrost na poziomie 4,2 proc. (wcześniej przewidywały, że wyniesie on około 5 proc.). Z kolei Goldman Sachs obniżył prognozę do 4 proc. (z 4,5 proc.). W podobnym duchu rewidują przewidywania UBS, JP Morgan czy Morgan Stanley. Najniżej, jak dotąd, antycypuje Bloomberg, bo daje gospodarce chińskiej tylko 2 proc. i to w scenariuszu z medianą. W pesymistycznej wizji agencji, roczny wzrost może zatrzymać się na poziomie zaledwie 0,5 proc.

W kwietniu chińska sprzedaż detaliczna spadła o 11,1 proc. rok do roku, wartość dodana produkcji przemysłowej – o 2,9 proc., a przetwórstwa – o 4,6 proc., sprzedaż nieruchomości zmalała o 39 proc., a samochodów – o prawie 48 proc. Jeżeli szukać ratunku w budowlance, to sytuacja też wygląda nieciekawie. W kwietniu produkcja asfaltu spadła o prawie 34 proc., cementu – o niespełna 19 proc., sprzedaż koparek – o 61 proc., a wskaźniki wykorzystania mocy produkcyjnych dla technologii nienasyconych żywic poliestrowych (stosowanych do wyrobu materiałów budowlanych) – o 42 proc. w kwietniu i aż o 65 proc. w maju. Nawet sprzedaż internetowa zmalała o ponad ¼, a ruch towarowy i pasażerski spadł o około 39 proc. Także nastroje nie są najlepsze – wskaźnik Caixin Manufacturing PMI obniżył się w kwietniu do 46. Na lekką poprawę wskazują natomiast wstępne prognozy na maj, ale nadal będziemy poruszać się w przedziale poniżej 50 punktów. Kolejne miesiące powinny nadrabiać kwietniowe i majowe spadki, ale pod warunkiem, że znów nie uderzy COVID-19.

Reklama
W kwietniu chińska sprzedaż detaliczna spadła o 11,1 proc. rok do roku, wartość dodana produkcji przemysłowej – o 2,9 proc., a przetwórstwa – o 4,6 proc., sprzedaż nieruchomości zmalała o 39 proc., a samochodów – o prawie 48 proc.

Skromny pakiet

Władze Chin ostatniego dnia maja ogłosiły oficjalnie zestaw 33 środków mających pobudzić gospodarkę. Zbiegło się to z otwarciem Szanghaju i stopniowym znoszeniem obostrzeń w Pekinie. Zastój w wymienionych miastach wymusił zamknięcie wielu zakładów produkcyjnych (w tym wytwarzających półprzewodniki), co wywołało znaczne opóźnienia w transporcie i przyczyniało się do inflacji na świecie. Wyliczono, że blokady kosztowały Chiny przynajmniej 46 mld dol. miesięcznie.

W pakiecie stymulacyjnym zahaczono o szereg sfer, które nie łączą się bezpośrednio z pandemią. Trzeba pamiętać, że już wcześniej gospodarka chińska borykała się z wieloma problemami, takimi jak kryzys energetyczny czy kłopoty na rynku nieruchomości. Sprzymierzeńcem nie jest dla niej także demografia. Czytając wytyczne Pekinu trudno oprzeć się wrażeniu, że pod jednym hasłem zgromadzono wiele różnych narzędzi, co do skuteczności których można mieć pewne wątpliwości.

W pobudzeniu chińskiej gospodarki główną rolę odegra polityka fiskalna – aż 24 narzędzia z 33 ogłoszonych to środki fiskalne. Władze zdają sobie sprawę z ograniczonych możliwości polityki monetarnej w pobudzaniu gospodarki. Banki mają dużo gotówki, stopy procentowe są niskie, a i tak mało kto chce się zapożyczać. Akcja kredytowa w kwietniu była bardzo słaba, a dobijające do zerowego poziomu oprocentowanie akceptów bankowych, tylko uwydatniają lukę między popytem a podażą kredytów.

Banki mają dużo gotówki, stopy procentowe są niskie, a i tak mało kto chce się zapożyczać.

Zaproponowany przez Pekin pakiet obejmuje mechanizmy wsparcia dla mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Firmy te są postrzegane jako siła napędowa chińskiej gospodarki, wytwarzają ponad połowę PKB i odpowiadają za większość zatrudnienia w kraju. Są również najbardziej narażone na zakłócenia. Pakiet zwiększa zakres przedsiębiorstw kwalifikujących się do ulg podatkowych czy preferencyjnego traktowania. Pomoc obejmie nie tylko branże szczególnie dotknięte przez pandemię, ale zostanie też poszerzona o sektory gospodarki, które w ostatnich miesiącach zmagały się z problemami. Wsparcie trafi do przedsięwzięć infrastrukturalnych i użyteczności publicznej. Będą promowane duże projekty inwestycji zagranicznych, co prawdopodobnie poskutkuje zmianami na listach inwestycji pożądanych. Szczególnie ważne będą inwestycje w zaawansowane technologie oraz badania i rozwój przy jednoczesnym zachęcaniu do lokowania kapitałów w mniej rozwiniętych obszarach kraju. Pojawia się też światełko w tunelu dla krajowych firm technologicznych, z którymi Pekin szedł ostatnio na noże. Odegrają one również ważną rolę w chińskim ożywieniu, więc wszelkie regulacje zostaną złagodzone.

Wiele środków pomocy celowo zdefiniowano ogólnie, co umożliwia samorządom dostosowanie ich do warunków lokalnych. Jest to znak, że powodzenie planu stymulacyjnego w dużej mierze zależy od władz niższego szczebla. Ponadto sporo z proponowanych działań to rozwinięcie dotychczasowych polityk. Stąd trudno ocenić rezultaty pakietu oraz stwierdzić, czy samorządy przy napiętych budżetach będą w stanie wdrażać wytyczne.

Powodzenie planu stymulacyjnego w dużej mierze zależy od władz niższego szczebla.

Wprowadzając ten dość skromny pakiet stymulacyjny (nowe pożyczki i ulgi będą wynosić poniżej 1 proc. PKB), Pekin pokazał, że nie chce powtórki z 2008 r., kiedy uderzył w gospodarkę potężnymi pieniędzmi (wówczas około 7 proc. PKB). Faktycznie plan wywołał wysokie wzrosty PKB, szczególnie na tle gospodarek zachodnich, jednak po dzień dzisiejszy niektóre branże odczuwają efekty tamtego posunięcia. Tym razem władze wolą ostrożniej podjeść do stymulacji.

Wątpliwe efekty

Chińscy konsumenci odniosą ograniczone korzyści z pakietu, bo zaproponowane rozwiązania nieznacznie przyczynią się do poprawy ich nastrojów. Prawdopodobnie w najbliższym czasie będziemy obserwować wzrost oszczędności zamiast konsumpcji czy zaciągania nowych kredytów, gdyż mieszkańcy będą próbowali zabezpieczyć się na wypadek kolejnych blokad. Podobnie reagują firmy, które bardziej zainteresowane są spłacaniem swoich długów niż zaciąganiem nowych kredytów i inwestowaniem (widać to chociażby po emisjach obligacji korporacyjnych).

Ciekawym zabiegiem pobudzającym konsumpcję mogą być bony, dopłaty do wydatków czy dystrybucja cyfrowych juanów. Takie rozwiązania zostały uruchomione przez niektóre prowincje lub miasta. To dość nietypowe posunięcie, gdyż Pekin zwykle wolał oddziaływać na stronę podażową. Takie pobudzenie popytu zastosowano na niewielką skalę m.in. w Shanzhen i Zhenjiang (w ten sposób wstrzyknięto zaledwie 2 promile PKB miast). Pojawiają się też propozycje, aby przekazywać pewne kwoty najsłabiej zarabiającym mieszkańcom Szanghaju czy nawet każdemu Chińczykowi. Tylko wątpliwym jest, aby Pekin zgodził się na taką politykę rozdysponowania środków, gdyż w postrzeganiu władz, rozdawanie „darmowych pieniędzy” jest nie tylko niemoralne, ale też nieproduktywne. Faktycznie takie doraźne podejście mogłoby na chwilę ożywić konsumpcję (ale w ograniczonym stopniu), a przecież dla chińskich rządzących najważniejsze są cele długoterminowe, czyli zrównoważenie i stabilność gospodarki.

Dla chińskich rządzących najważniejsze są cele długoterminowe, czyli zrównoważenie i stabilność gospodarki.

Warto podkreślić, że 2022 r. jest ważnym rokiem dla chińskich władz, ze względu na zbliżające się wybory najwyższego kierownictwa na kolejną kadencję. Stabilność gospodarki jest kluczowa dla utrzymania legitymacji dotychczasowych rządzących. Rodzi to obawę, że zamiast patrzeć długoterminowo, tym razem Pekin wybierze krótkowzroczne cele, odkładając podnoszenie jakości wzrostu na później. Wraz z ogłoszeniem pakietu stymulacyjnego zastrzeżono, że nie oznacza to rezygnacji z polityki „zero COVID-19”, czyli nadal istnieje niebezpieczeństwo blokad. Stawia to pod znakiem zapytania przyszły sukces całego planu ożywienia. Głównym hamulcem wzrostu jest uzasadniony lęk społeczeństwa i firm przed ogłoszonym w każdej chwili kolejnym lockdownem., Pekin może więc zapomnieć o spektakularnym ożywieniu gospodarki, dopóki obecna polityka eliminacji wirusa nie zostanie zaniechana.

Ewa Cieślik, adiunkt na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu; specjalizuje się w chińskim rynku finansowym.