Pojawienie się miliona uchodźców z Ukrainy, w tym dzieci, które trafiły do polskich przedszkoli i szkół, zwróciło uwagę na znaczenie integracji w systemie edukacji. Może więc być motorem zmian, dzięki którym polska szkoła stanie się dobrą przestrzenią dla różnorodności, czerpiącą z wartości, jaką ona niesie. To jednak wymaga sprostania wielu wyzwaniom i pokonania licznych barier.

– Problemem jest niewystarczające przygotowanie ze strony nauczycieli do pracy z uczniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych czy mających doświadczenie migracyjne – oceniła Anna Korfel-Jasińska, zastępca prezydenta miasta Krakowa ds. edukacji, sportu i turystyki, i dodała, że konieczne jest wdrożenie systemowego działania w zakresie kształcenia nauczycieli. Chodzi o to, by nie kształcić fizyków, chemików, biologów, którzy potem znajdą zatrudnienie w szkołach, ale od razu nauczycieli, pedagogów, mających umiejętności w zakresie wychowania nowego pokolenia.

Rodzice, nauczyciele, dzieci

Kolejną sprawą jest szacunek do zawodu nauczyciela. Jego pozycja jest od lat podkopywana, do czego przyczyniają się m.in. niskie zarobki. Do tego nauczyciele są adresatami zarzutów. Tymczasem to nie ich wina, że nie mają narzędzi i umiejętności, o brak których się ich oskarża, ale raczej systemu, który jest tak zbudowany, że nie dostrzega nowych zagrożeń i wyzwań, co skutkuje brakiem odpowiednich kursów i szkoleń.

– Jeżeli nauczyciela nie szanuje władza, rodzic, to jak ma szanować uczeń. Dzieci z natury są ciekawe świata, drugiego człowieka, zadające pytania, nabywają od dorosłych różnego rodzaju lęki, uprzedzenia, które potem prowadzą do agresji – mówiła Paulina Stochniałek, członkini zarządu województwa wielkopolskiego.

Niezbędne są również zmiany w systemie nauczania. Dziś, jak podkreślają eksperci, szkoła jest nastawiona przede wszystkim na przyswajanie wiedzy pamięciowej. Nie tworzy się w niej warunków do rozwijania samodzielności, kreatywności i różnorodności.

– Trzeba zagwarantować dzieciom czas na poznawanie. Tymczasem, zamiast uczyć się pewnych postaw, muszą „wkuwać regułki”. Nie pomagają w tym rodzice, który są roszczeniowi i oczekują, że dzieci będą spełniać ich oczekiwania, zamiast je wspierać w ich pragnieniach. To zabija w nich normalny rozwój przez współpracę i edukację – mówił Artur Czepczyński, prezes ABC Czepczyński, fundator Czepczyński Family Foundation, i zaznaczał, że jeśli najmłodsze dzieci będą potrafiły ze sobą współpracować, staną się tolerancyjne, nastawione na różnorodność, a swoją postawą będą dawać przykład rodzicom.

– Jako szef Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej mam szczególną okazję przekonać się, co w życiu codziennym oznacza ta wzajemna akceptacja i szacunek do drugiej osoby. Wartości te powinny być kształtowane już od przedszkola. Ale tu wracamy do nauczycieli i rodziców, czyli osób dorosłych. Od nich przede wszystkim płynie przykład. Jeśli nie ma akceptacji dla różnorodności w domu rodzinnym, to nie będzie jej i poza nim – stwierdził Jacek Piechota.

Taki sam dobry standard

Dziecko, aby akceptować swoje otoczenie, samo musi czuć się akceptowane. Jest z tym różnie.

– Ta akceptacja musi być bezwarunkowa, a nie z przymusu, czyli dlatego, że dziecko spełniło oczekiwania rodziców. Tylko wtedy będzie otwarte, tolerancyjne, uważne i wyrozumiałe – podkreślała Anna Korfel-Jasińska. Wyzwanie dotyczy więc wszystkich, jak mówili eksperci, nie tylko systemu oświaty.

Różnorodność, która tak otwarcie wkroczyła do szkół i przedszkoli wraz z uchodźcami, powinna być pielęgnowana i rozwijana. Otwiera umysły i serca, a co za tym idzie, przeciwdziała przemocy, z którą wśród młodzieży jest problem. Bez kształtowania wrażliwości i szacunku dla drugiej osoby nie ma mowy o przyszłości dla świata – taki wniosek również wybrzmiał podczas dyskusji. Zmiany już widać, to jednak wciąż nie ta skala i tempo.

– Ciągle nie poradziliśmy sobie z innością wśród naszych dzieci, wynikającą ze stanu ich zdrowia. A przypominam, że UE stawia na deinstytucjonalizację, czyli likwidację specjalnych ośrodków dla takich dzieci i ich integrację w zwykłych placówkach. W Polsce szkoły wciąż nie są na to gotowe. Dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, które do nich trafią, mogą wręcz więcej stracić, niż zyskać. Szkoły i klasy są przepełnione. W takiej sytuacji nauczyciel nie ma już wystarczająco czasu dla każdego z uczniów. A potrzeba go więcej dla tych ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Te więc niczego nie doświadczą i się nie nauczą – zaznaczała Paulina Stochniałek.

Tymczasem należy zapewnić taki sam standard edukacji każdemu dziecku, niezależnie od jego stanu zdrowia, pochodzenia, miejsca zamieszkania. Oczywiście duże znaczenie mają środki, którymi dysponują jednostki samorządu terytorialnego, do których zadań własnych należy oświata, ale liczy się taż mądrość władz. System oświaty, choć ogólnopolski, różnie wygląda w zależności od miasta, gminy czy powiatu.

– Gminy dysponujące większym budżetem mogą pozwolić sobie na większe zaangażowanie w realizację edukacji włączającej. Przekazują bowiem środki na doskonalenie nauczycieli, wyposażenie i dostosowanie szkół do potrzeb wszystkich uczniów – tłumaczyła Anna Korfel-Jasińska.

Kraków od lat dofinansowuje kursy i studia nauczycielom. Dotacja w przypadku specjalistycznych kierunków, jak psychologia, pedagogika specjalna, sięga 95 proc. Miasto zaangażowało się też w projekt „ABC Empatii”, by wesprzeć edukację w zakresie tolerancji.

– Kraków to miasto, które jako pierwsze w Polsce wprowadziło oba nasze projekty. Drugim jest „ABC ekonomii” – komentował Artur Czepczyński. Czepczyński Family Foundation opracowała pakiety edukacyjne, które w nieszablonowy sposób zachęcają dzieci do stawiania pierwszych kroków w świecie finansów oraz zastanowienia się nad potrzebą tolerancji i empatii. Stanowią też metodyczne wsparcie dla nauczycieli, wychowawców i rodziców.

– W ślad za Krakowem idą inni. Mamy wsparcie na Śląsku. Przyłączają się też do akcji znane firmy. Przy jednej z naszych inicjatyw partnerem jest Amazon. Rozwijamy też współpracę z Polsko-Ukraińską Izbą Gospodarczą. Tu chodzi o ukraińskie dzieci, o to, by oderwać ich myśli od wojny, od tego, co przeżyły, i skierować na nowe tory. Mam nadzieję, że nasze programy ostatecznie będą realizowane w całej Polsce – mówił Artur Czepczyński i podkreślał, że ważne jest też zaangażowanie się w projekty rodziców. Powinni przeczytać je razem ze swoimi dziećmi.

Lepiej zapobiegać

Miasto Kraków realizuje poza tym nowatorski program „Ogarniam życie”, który ma być odpowiedzią na jeszcze innym problem, z którym boryka się dziś polska młodzież. Chodzi o problemy psychologiczno-psychiatryczne, do których przyczyniła się pandemia.

– Ciągle słychać, że za mało jest specjalistów, oddziałów w szpitalach, łóżek. Likwidacja braków jednak im nie zapobiegnie. Trzeba działać profilaktycznie – mówiła Anna Korfel-Jasińska, dodając, że program ma wzmocnić u młodych poczucie sprawczości i inspirować ich do podejmowania wartościowych aktywności.

Padł też obrazowy przykład: jeśli jest więcej wypadków samochodowych, to pierwszą odpowiedzią nie jest postulat budowy większej liczy warsztatów.

– Szkoła jest jeszcze w XIX w. Stawia na edukowanie pracownika do systemowej pracy. Oczywiście to się powoli zmienia, ale w zależności od tego, jak na to pozwalają fundusze i ingerencja osób wyższego szczebla – oceniała Paulina Stochniałek.

Jej zdaniem potrzeba jeszcze mnóstwo pracy, by nauczyć dzieci bycia ze sobą, mówienia w sposób nieagresywny o tym, czego oczekują. Tego szkoła nie uczyła, ale już zaczyna. Sprzyjają temu projekty unijne.

– My również w naszym projekcie Cyfrowa Szkoła Wielkopolski 2020 doposażyliśmy placówki w sprzęt, tak by mogły się nawzajem komunikować. To pozwala na realizację wspólnych projektów, ale i rywalizację. Włączyliśmy w ten projekt realizację programu „ABC Empatii” – mówiła Paulina Stochniałek, podkreślając, że niesie on ogromną wartość dodaną w kwestii różnorodności w szkołach.

– Dodatkowo postawiliśmy na warsztaty dla nauczycieli, które oferujemy w ośrodkach doskonalenia zawodowego. Są nastawione na poprawę ich dobrostanu emocjonalnego, niezbędnego, by nauczyciele mogli zadbać o swoich uczniów. Dodam, że mamy dziś szkoły w województwie, gdzie 40 proc. uczniów stanowi społeczność ukraińska. Rozwijamy też ofertę Centrów Integracji Cudzoziemców. To kolejne miejsce do tego, by można było mówić o różnorodności, wielokulturowości – wyliczała Paulina Stochniałek.

Nie zawodzą uczniowie

Eksperci zauważają, że od czasu wybuchu wojny w Ukrainie Polska stała się Rzeczpospolitą obojga narodów. W zależności od badań od 30 do 60 proc. z ponad 2 mln przebywających w naszm kraju obywateli Ukrainy chce pozostać w Polsce na stałe. Dlatego najwyższy czas zadać pytanie, czy system edukacji jest na to gotowy.

– Dziś uważam, że nie. Ukraińskie dzieci zostały wtłoczone w system bez opiekunów i asystentów, którzy pomogliby im się w nim odnaleźć. Na szczęście nie zawiedli uczniowie. Podam przykład jednej ze szkół podstawowych, w której uczniowie II klasy, gdy dowiedzieli się o nowych uczniach, wyciągając wnioski z programu „ABC Empatii”, opracowali własne kody obrazkowe do komunikacji z nimi. To idealny przykład integracji. Dlatego ten program i podobne mu powinno wdrażać Ministerstwo Edukacji w całej Polsce – mówił Jacek Piechota.

Eksperci podkreślali, że młodzież we własnym zakresie stara się zmieniać otaczającą ją rzeczywistość. Widzi, że to ostatni moment, by zawalczyć o szkołę taką, jaką sami chcieliby mieć. Dlatego organizują się w stowarzyszenia, domagają głosu, tworzą społeczności, jednocząc wokół idei i wartości, jakie powinny być w nowoczesnej szkole.

– W poprzek tego idzie system edukacji – mówiła Paulina Stochniałek.

– Nie można zapominać, że dzieci z Ukrainy, które uczą się w polskich szkołach, mogą zechcieć wrócić do swojego kraju. Wtedy zaczerpnięte u nas wzorce wykorzystają u siebie, dzięki czemu mają szanse odbudować zupełnie inną Ukrainę – dodawała Anna Korfel-Jasińska.

OP
ikona lupy />
Materiały prasowe