Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.
Nowe ceny prądu - koszt mrożenia energii to 4,2 mld zł
Plan podniesienia cen prądu od lipca z 41 do 50 groszy za kilowatogodzinę będzie oznaczać wzrost miesięcznych rachunków za energię o kilkanaście procent, a to przełoży się na tylko niewielki wzrost inflacji. Potencjalne scenariusze, w których rośnie ona np. do 7, czy 8 proc. na koniec roku są raczej wykluczone.
Zdaniem ekonomistów z banku ING, jeśli wzrostom cen prądu nie będą towarzyszyć wzrosty opłat za jego dystrybucję, wtedy nasz rachunek za prąd wzrośnie o 13 proc., a to podbije inflację w kraju tylko o 0,6 punktu procentowego. Według mBanku rachunek za prąd wzrośnie o 11 – 13 proc. Z kolei ekonomiści Citi Handlowego szacują, że wzrost cen prądu podniesie inflację o 0,6 – 1,2 punktu procentowego (w zależności od tego co się stanie z opłatami dystrybucyjnymi), a to, oraz wzrost podatku VAT na żywność podciągnie inflację na koniec roku do poziomu 4,4 – 5,1 proc.Ich zdaniem taka inflacja nadal będzie zbyt wysoka, aby obniżać stopy procentowe, więc takich obniżek w tym roku nie zobaczymy.
Z drugiej strony jeden z największych ich zwolenników w Radzie Polityki Pieniężnej, Henryk Wnorowski uważa, że prawdopodobieństwo takiej obniżki w tym roku rośnie.
„Jesteśmy teraz pewni, że ekstremalnie negatywna opcja nie zmaterializuje się. (...) uważam, że założenia projektu zwiększają prawdopodobieństwo potencjalnej obniżki stóp w bieżącym roku" - powiedział, cytowany przez Bloomberga.
Gdyby faktycznie w Radzie pojawiła się taka opcja, rozważana na poważnie, wtedy mogłoby to wpłynąć na relatywne osłabienie złotego w stosunku do scenariusza, w którym nikt żadnej obniżki nie oczekuje.
W środę poznaliśmy też jeszcze jeden szczegół nowego rozwiązania dotyczącego cen prądu. Rekompenstaty dla sprzedawców za to, że nie mogą go sprzedawać powyżej ustawowej ceny maksymalnej sięgną zdaniem minister Pauliny Hennig-Kloski około 4,2 mld zł w okresie do końca 2025 roku. To znaczący spadek kosztów z około 30 mld zł w 2023 r. Rekompensaty są wyliczane za różnicę pomiędzy ceną w taryfie ogłoszonej przez Urząd Regulacji Energetyki, a ceną zamrożoną przez rząd. Od lipca ta różnica zdecydowanie zmaleje, bo URE ma przed 1 lipca zdążyć obniżyć taryfy, z drugiej strony poziom ceny zamrożonych dla gospodarstw domowych urośnie z 41 do 50 gr za kilowatogodzinę.
38 bln usd strat rocznie będzie do 2049 przez klimat
Zmiany klimatu pozostawione same sobie kompletnie nas zrujnują w ciągu kilkudziesięciu lat – wynika z nowych badań i wyliczeń opublikowanych przez naukowców z Potsdam Institute for Climate Impact w piśmie Nature.
Zmiany wszystkich zmiennych klimatycznych wywołane przez wzrost średniej temperatury na planecie o 2 stopnie Celsjusza spowoduje straty w wysokości około 38 bilionów dolarów do 2049 roku. Będzie to oznaczać spadek przeciętnego dochodu na głowę mieszkańca o 19 proc. w porównaniu do scenariusza bez globalnych zmian klimatu. Sytuacja będzie się różnic w zależności od regionu świata. W Europie dochody mają spaść o 11 proc., natomiast np. w Afryce i Azji Południowo-Wschodniej nawet o 22 proc. Oczywiście ze względu na istniejące nierówności dochodowe i majątkowe te straty w dochodach również zostaną rozłożone nierówno, więc prawdopodobnie dla bogatszych będą oznaczać istotną niewygodę, ale dla mniej zamożnych będą mogły oznaczać ekonomiczną katastrofę.
Według mapek załączonych do opracowania zmian na gorsze związanych z klimatem unikną tylko Rosja (bo między innymi poprawią się warunki gospodarowania na Syberii), Kanada, północna część Finlandii, Szwecji i Norwegii, a także Alaska.
Jeśli klimat będzie się dalej ocieplać, straty w drugiej połowie stulecia będą jeszcze większe i sięgną nawet do 60 proc. dochodu. Według opracowania koszt skutecznej walki ze zmianami klimatycznymi też jest wysoki, ale jednak nieporównywalnie mniejszy i sięga około 6 bilionów dolarów do 2050 roku. Unikanie tej walki zwiększa więc koszty dla ludzi i gospodarki ponad sześciokrotnie.
Naukowcy w swoich badaniach pierwszy raz uwzględnili efekty związane nie tylko ze wzrostem temperatury, ale też np. ze zmianami w poziomie opadów. Z drugiej strony oszacowano wpływ tych zmian nie tylko na straty w rolnictwie, ale też generalnie na wydajność pracy oraz na zdrowie ludzi.
2,4 proc. inflacji w euro
Inflacja w strefie euro spadła w marcu do 2,4 proc. podał Eurostat. To poziom, który ostatni raz udało się osiągnąć w listopadzie, natomiast niżej inflacja w euro była ostatni raz w lipcu 2021 roku. Dane są zgodne z oczekiwaniami i przybliżają nas do czerwcowej obniżki stóp procentowych w strefie euro, co do której decyzje chyba już nieoficjalnie zapadły.
Jednak sytuacja wcale nie wygląda jednak optymistycznie, bo inflacja spada w dużym stopniu dzięki efektom bazy (czyli dlatego, że rok temu ceny rosły szybciej niż obecnie), a dane o zmianach miesiąc do miesiąca, czyli w relacji do lutego wyglądają źle, ponieważ pokazują wzrosto 0,8 proc. a w przypadku inflacji bazowej aż o 1,1 proc. W obydwu przypadkach jest to wzrost najszybszy od roku, wyraźnie szybszy niż jeszcze parę miesięcy temu.
W marcu ceny w kategorii „żywność, alkohol, tytoń” stały w miejscu, a ceny energii spadły o 0,2 proc., natomiast ceny usług rosły o 0,7 proc. a ceny wszystkich pozostałych dóbr szły w górę aż o 1,9 proc. Presja inflacyjna w gospodarce europejskiej nadal jest więc obecna.
Polska tym razem niczym się na tle Unii nie wyróżnia, jesteśmy w środku stawki z inflacją wyliczoną metodologią unijną na poziomie 2,7 proc. Najwyższa inflacja, sięgająca 6,7 proc. występuje w Rumunii, a w Danii, Finlandii i Litwie nie przekracza ona 1 proc.
MFW: ponad 4% deficytu w PL do 2029
Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że deficyt w sektorze finansów publicznych w Polsce do 2029 roku nie spadnie poniżej 4 proc. PKB. Prognoza sięga tylko do 2029 r. nie wiadomo więc co MFW sądzi o kolejnych latach w przyszłości. Prognoza jest interesująca chociażby w kontekście unijnej procedury nadmiernego deficytu do której prawdopodobnie wejdziemy w tym roku i która będzie nas obligować do tego, aby na przestrzeni kilku lat sprowadzić deficyt poniżej 3 proc. PKB. Wg MFW to się nie stanie. Sprzeczność może być jednak pozorna, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Unia w ramach swojej procedury ma traktować specjalnie np. wydatki militarne. Gdyby ich nie uwzględniać nasz deficyt liczony w ten sposób zapewne szybko znalazłby się poniżej progu 3 proc. PKB, chociaż tak naprawdę nadal byłby powyżej. Oczywiście istnieje też taka możliwość, że prognozy MFW po prostu się nie sprawdzą, tak jak to się już wielokrotnie zdarzało w przeszłości.
Na razie jednak tego nie wiemy, warto więc przytoczyć, że w latach 2024-2028 mamy mieć deficyty na poziomie kolejno: 5,5 proc. 4,8 proc., 4,5 proc., 4,4 proc. i 4,1 proc. PKB. W 2029 to też ma być 4,1 proc. PKB.
MFW prognozuje nam też tak zwany deficyt pierwotny, czyli nie uwzględniający wydatków na obsługę zadłużenia. Tam widzimy kolejno: 3,4 proc., 2,6 proc., 2,2 proc., 2,2 proc, 2 proc. i 1,9 proc. PKB.
Dość łatwo z tego wyliczyć, że zdaniem MFW nasze wydatki na obsługę długu będą do 2029 roku utrzymywać się w granicach 2,1 – 2,3 proc. PKB, czyli będą mniej więcej na tym samym poziomie co teraz.
Od 2025 nie będzie wakacji kredytowych
Sejm uchwalił parę dni temu nowe wakacje kredytowe i okazuje się, że zrobił to prawdopodobnie już ostatni raz. Wiceminister finansów Jurand Drop powiedział w środę w Senacie, że od 2025 roku wakacji już nie będzie, natomiast kredytobiorcy w potrzebie będą mogli korzystać z pomocy Funduszu Wspierania Kredytobiorców.
„W przyszłości i jakby docelowo ta forma wsparcia - wakacje kredytowe - nie przewidujemy jej przedłużania w następnych latach. Fundusz Wsparcia Kredytobiorców w całości przejmie rolę wspierania tych, którzy są w rzeczywiście trudnej sytuacji" - powiedział Drop.
Wakacje kredytowe wprowadził jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego w 2022 roku. Kosztowały one banki kilkanaście miliardów złotych, a dodatkowo utrudniały Radzie Polityki Pieniężnej walkę z inflacją, łagodząc wpływ podwyżek stóp procentowych na gospodarkę. Kilka dni temu Sejm uchwalił nową wersję wakacji, w formie nieco okrojonej, bo z dodatkowymi warunkami i ze znacznie niższym, sięgającym już tylko 4,7 mld złotych kosztem po stronie banków.