W czasie kampanii Rafał Trzaskowski straszył, że jeśli Andrzej Duda znowu wygra wybory, PiS nie cofnie się przed niczym, by samorządy zniszczyć. – Będzie robił wszystko, aby sprowadzić je do roli podrzędnej, żeby drenować ich budżety i temu musi być po prostu postawiona tama – ostrzegał kandydat Koalicji Obywatelskiej w TOK FM. Jego ugrupowanie zaczyna więc się zbroić. Oddziałem pomocniczym ma być ruch obywatelsko-samorządowy, który Trzaskowski buduje równolegle do struktur partyjnych (tymi zawiaduje Borys Budka). Zaciąg ma być szeroki – nie trzeba będzie nawet przyjmować legitymacji partyjnej PO. Konkurencją dla ruchu prezydenta Warszawy może być formująca się w tle armia Szymona Hołowni, czyli ruch Polska 2050, choć oba łączy sprzeciw wobec centralistycznych zapędów obecnej władzy.
PiS, poobijany, ale jednak zwycięski, zagwarantował sobie trzy lata względnie spokojnych rządów. A to oznacza szansę forsowania głębokich reform, które mogą stać się zarzewiem nowych konfliktów. Zwłaszcza jeśli swoim zwyczajem ugrupowanie Kaczyńskiego będzie działać z zaskoczenia. W partii rządzącej wciąż panuje silny resentyment wobec lokalnych włodarzy w związku z rolą, jaką odegrali w storpedowaniu majowego terminu wyborów. – Nieprzekazanie spisów wyborców, mimo wyraźnego polecenia premiera wydanego Poczcie Polskiej, to nic innego jak wypowiedzenie posłuszeństwa państwu. Wszystkimi samorządowcami, którzy tych spisów nie wydali, powinna się teraz zająć prokuratura – mówi nam osoba z otoczenia Mateusza Morawieckiego.
Potwierdził to w zeszłą niedzielę na antenie Polskiego Radia Jarosław Kaczyński, oskarżając lokalnych włodarzy – zwłaszcza tych z wielkich miast – o to, że utrudnili przeprowadzenie głosowania w konstytucyjnym terminie (na 75 dni przed końcem kadencji głowy państwa). – To nie zostało dotrzymane na skutek działań, które według mnie powinny podlegać ocenie prawno-karnej, bo były w oczywisty sposób przekroczeniem uprawnień i skądinąd godziły bezpośrednio w konstytucję – ocenił prezes PiS. Atmosferę napięcia jeszcze bardziej podkręcają inni politycy Zjednoczonej Prawicy. „Na nic jęki III RP – dotrzymamy słowa: NIE dla Green Deal, repolonizacja mediów, reprywatyzacja, reforma wymiaru sprawiedliwości i samorządu terytorialnego – czas na rozbicie wielkomiejskich księstewek PO!” – grzmiał na Twitterze dzień po wyborach wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.
Profesor Rafał Chwedoruk, politolog z UW, nie ma wątpliwości: niebawem dojdzie do otwartej wojny. – Tu nie chodzi o kolejną kampanię czy wpływ na ten lub inny region, tylko o kwestie fundamentalne. Mam na myśli takie sprawy, jak zorganizowanie samorządu, balans między nim a państwem, kto i jakie ma uprawnienia i jak silną społeczną legitymację – uważa ekspert.
Reklama

Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP