Mechanizm ma wesprzeć osoby zarabiające miesięcznie miedzy 5,8 tys. a 11,1 tys. zł brutto. Specjalne odliczenie, które zamortyzuje efekt zmian dla tej grupy, liderzy PiS zapowiadali już, prezentując założenia Polskiego Ładu. Z informacji DGP wynika, że wielkość ulgi będzie wyliczana na podstawie wzoru, który ma uwzględniać pensje brutto skorygowana o ustalone na sztywno: wskażnik i kwotę. Dla osoby, która zarabia 100 tys. zł brutto rocznie (niecałe 8,4 tys. zł miesięcznie), system wyliczy ulgę, przemnażając pensje z całego roku przez wskaźnik w wysokości 0,3932 i odejmując od wyniku kwotę 26,9 tys. zł.

Z odpisu będą mogli skorzystać tylko ci, których przychód mieścić się będzie w dwóch przedziałach: miedzy 68,6 tys. a 102,6 tys. zł oraz od 102,6 tys. do 133,6 tys. zł. Dla każdego z tych przedziałów stosowane wskaźniki będą się różnić.

Czy ulga zadziała? Sprawdziliśmy to na kilku przykładach. Z wyliczeń Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców Polskich, wynika, ze np. ktoś, kto dziś zarabia 5100 zł na rękę, po wprowadzeniu „gołych” rozwiązań z Polskiego Ładu traciłby ponad 96 zł miesięcznie. Projektowana ulga zmniejsza mu te stratę do niespełna 3 zł. Niemal 190 zł kosztowałyby nowe podatkowe zasady osobę z pensja 6085 zł netto. Dzięki uldze zostanie jej niemal tyle samo: ponad 6082 zł na rękę.

Taki kształt ulgi – gdzie podstawa wyliczeń jest przychód – teoretycznie umożliwiłby jej stosowanie nie tylko w przypadku etatowców, ale również jednoosobowych działalności gospodarczych. Jednak intencją Ministerstwa Finansów było zabezpieczenie osób na umowach o pracę. Wiadomo, że powstał też konkurencyjny pomysł podwyższenia kosztów uzyskania przychodu. Sprawa nie jest wiec jeszcze przesadzona, tym bardziej że swoje propozycje zgłasza także Porozumienie Jarosława Gowina.

Reklama
  • CAŁY TEKST W CZWARTKOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP