Ostrowski w publikacji "Problem wydatków sztywnych w budżecie państwa oraz zmieniającym się środowisku polskich finansów publicznych" zwraca uwagę, jak bardzo wzrósł udział wydatków sztywnych na przestrzeni ostatnich lat. Z jego opracowania wynika, że jeszcze w 1999 r. stanowiły mniej niż połowę wszystkich nakładów finansowych kasy państwa. Natomiast w ostatnich latach wyraźnie przekraczały 75%. Tak więc pole do szybkiego manewru dla rządzących i możliwość przeprowadzenia cięć dotyczy obecnie mniej niż jednej czwartej wydatków, stwierdził portal.

"Wiele kluczowych wydatków sektora finansów publicznych jest dodatkowo indeksowanych. Ze względu na wysoką inflacją przyszłoroczna waloryzacja rent i emerytur ma kosztować blisko 42 mld zł. Wydatki na służbę zdrowia i armię są z kolei powiązane z wartością PKB, i mają istotnie rosnąć w kolejnych latach" - czytamy w artykule.

"Wiadomo też, że rząd nie zdecyduje się ruszyć jednej z największych pozycji w kasie państwa, czyli świadczenia 500+, z którego do rodzin z dziećmi płynie obecnie ok. 40 mld zł rocznie. Przeciwnie, w obozie władzy jest grupa polityków, która uważa, że świadczenie powinno zostać zwaloryzowane" - podkreślono także.

Tradycyjnie więc należy się spodziewać, że rządowe oszczędności i cięcia uderzą przede wszystkim w wydatki inwestycyjne, stwierdził Business Insider.

Reklama

"Dysponenci publicznych pieniędzy muszą się też liczyć z tym, że resort finansów w najbliższych miesiącach będzie blokował wszelkie projekty prowadzące do wzrostu wydatku albo skutkujące ubytkiem dochodu. Z tego najpewniej będą jednak wyłączone działania chroniące gospodarstwa domowe czy firmy przed skutkami kryzysu energetycznego" - czytamy w portalu.

"Większą przestrzeń do działania politycy mają, jeśli chodzi o pozabudżetowe fundusze. Po wybuchu pandemii najwięcej wydatków wypchnięto do Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Zarządza nim BGK, ale decyzje, na co przeznaczyć pieniądze, podejmuje premier. Szef rządu plan finansowy funduszy może, kiedy chce zmienić i dzieje się to nawet kilka razy w roku. Wydatków funduszu nie widać w oficjalnych statystykach budżetu państwa, a dopiero w danych o deficycie całego sektora rządowego i samorządowego. Tymczasem fundusz ma zwiększyć w przyszłym roku swoje zadłużenie o ponad 23 mld zł do 184,3 mld zł" - napisano dalej.

Podobnie będzie z kolejną dużą pozycją wydatkową dotyczącą armii, czyli Funduszem Modernizacji Sił Zbrojnych (FMSZ). Fundusz, który pokryje wzmocnienie naszej armii, na koniec tego roku ma mieć zadłużenie na poziomie 15,2 mld zł, a już na koniec przyszłego roku ma ono urosnąć do niemal 55 mld zł, wskazano.

"Dzięki pozabudżetowemu finansowaniu różnych zadań państwa rządzący zmniejszają sobie presję na wzrost sztywnych wydatków, który i tak jest bardzo wysoki" - podsumowano.

Rząd wciąż nie ujawnił, jaka będzie skala przyszłorocznych oszczędności i gdzie zostaną znalezione.

Na razie Ministerstwo Finansów musi przygotować modyfikację tarczy, bo Komisja Europejska kwestionuje wydłużanie jej głównej części. Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin poinformował w niedzielę, że rząd będzie musiał przywrócić wyższe stawki VAT nie tylko w przypadku energii elektrycznej, ale także paliw i nawozów, może za to utrzymać zerowy VAT na żywność, przypomniał portal.

"Wciąż nie wiadomo czy obóz władzy zdecyduje się wykorzystać zmiany w tarczy, która ma zostać zastąpiona innymi mechanizmami osłonowymi, do poszukania oszczędności. W projekcie budżetu na 2023 r. nie założono, że tarcza zostanie przedłużona, a jej całoroczny koszt - według szacunków analityków Narodowego Banku Polskiego - to ponad 34 mld zł" - czytamy w artykule.

"Trudno też mówić o oszczędnościach w 2023 r., gdy czołowi politycy PiS z prezesem tej partii Jarosławem Kaczyński na czele, zapowiadają, że wypłacona zostanie 14. emerytura i może ona się pojawić w przepisach na stałe. To zaś byłby kolejny sztywny wydatek kosztujący sektor finansów przeszło 11 mld zł rocznie" - podkreśla Business Insider.

Do tego kosztowne będą też działania związane z zamrożeniem cen gazu w przyszłym roku. "Dziennik Gazeta Prawna" informuje, że może to pochłonąć od 20 do 40 mld zł, dodano.

"W 2023 r. wydatków, zamiast ubywać, będzie raczej przybywało i to takich, na które nie zarezerwowano pieniędzy w budżecie. Co może oznaczać, że ich finansowanie będzie przesunięte do pozabudżetowych funduszy albo przynajmniej w części trzeba będzie pogodzić się ze wzrostem przyszłorocznego deficytu" - stwierdzono także w artykule.

(ISBnews)