Inflacja przestała być jedynie zjawiskiem ekonomicznym, lecz stała się już elementem psychologii społecznej. W tej sytuacji zaczynają wpływać na nią dodatkowe czynniki – bariery podażowe oraz wzrost kosztów energii ustępują nastrojom konsumentów. Przekonani o pędzących cenach zaczynamy kupować na zapas, by uniknąć wyższych cen, co podkręca popyt, a więc samą inflację. Zaczynamy także domagać się wyższych płac, co zwiększa koszty prowadzenia działalności gospodarczej, a po części również przekłada się na ceny. Napędzana przez nastroje społeczne inflacja jest znacznie trudniejsza do stłumienia niż ta wynikająca z procesów rynkowych. Niestety, mamy już do czynienia z tą pierwszą.

Wyczuleni na ceny

W Polsce łatwo rozbudzić oczekiwania inflacyjne. Być może wciąż pamiętamy galopujące ceny z początku transformacji, być może mamy doświadczenia z pierwszej dekady XXI w., gdy bezrobocie było wysokie, a o podwyżkę było piekielnie trudno, więc każdy wzrost cen mógł prowadzić do spadku standardu życia. Nic dziwnego, że jesteśmy na drożyznę wyczuleni.
Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym, weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.
Reklama