Pracownicy najemni najbardziej poszkodowani

“Chociaż zwolennicy polityki proinflacyjnej próbowali nas przekonywać, że działa ona na szkodę kapitalistów i na korzyść ludzi pracy, to na razie widzimy dokładnie odwrotny jej efekt. To pracownicy najemni są grupą najbardziej poszkodowaną przez obecną inflację, a rok 2022 był zapewne pierwszym rokiem od trzydziestu lat, w którym płace realne w Polsce spadły” - ocenia Mateusz Benedyk, analityk think-tanku Warsaw Enterprise Institute w nowym opracowaniu, jakie WEI opublikuje w środę.

Z jego analizy wynika, że “pracujący na stanowiskach nierobotniczych” to grupa, która w ostatnich dwóch latach została dotknięta największym realnym spadkiem dochodu. Z kolei jedyna grupa, która w ostatnich dwóch latach jest realnie na plusie, to pracujący na własny rachunek.

Reklama

Błędna polityka rządu

“Wysoka inflacja nie jest jednak wynikiem niefortunnego zbiegu okoliczności, ale skutkiem błędnej polityki gospodarczej obranej po wybuchu pandemii. Władze próbowały wówczas osiągnąć rzecz niemożliwą do zrealizowania – sprawić, by dochody ludności nie spadły, choć zmalała produkcja z powodu restrykcji związanych z przeciwdziałaniem COVID-19. Dochody można utrzymać jedynie krótkookresowo, a później społeczeństwo i tak będzie musiało zapłacić cenę za spadek produkcji” - ocenia autor opracowania.

Porównał on tempo wzrostu dochodów poszczególnych rodzajów gospodarstw domowych z ich inflacją (różniącą się nieco od ogólnego wskaźnika wzrostu cen) w ostatnich dwóch latach. Danych na temat dochodów w całym 2022 r. jeszcze nie ma, dlatego oszacował je we własnym zakresie.

W przypadku osób pracujących na stanowiskach nierobotniczych nominalny wzrost dochodów w latach 2021-2022 wyniósł 12,2 proc. ale inflacja dla tej grupy gospodarstw domowych wyniosła w tym czasie 26,2 proc. Oznacza to, że w ujęciu realnym dochody tej grupy zmniejszyły się o ponad 11 proc.

U pracujących na stanowiskach robotniczych skumulowany wzrost dochodów to 20 proc. Inflacja w tej grupie była minimalnie wyższa: wyniosła 27 proc. Przekłada się to na realny spadek dochodu o 5,4 proc.

W gospodarstwach emerytów realna zmiana dochodów w ostatnich dwóch latach wyniosła -3,7 proc., a u rencistów -4,3 proc.

Przedsiębiorcy na plusie

Tylko wśród pracujących na własny rachunek skumulowany wzrost dochodów (27,8 proc.) przekraczał dwuletnią stopę inflacji (25,8 proc.). Jak analityk tłumaczy najlepszą sytuację przedsiębiorców? Wskazuje trzy powody: “Po pierwsze, to właśnie przedsiębiorcy byli często pierwszymi użytkownikami nowo wykreowanych pieniędzy w ramach tarcz antykryzysowych. (...). Po drugie, inflacja powoduje zaburzenie kalkulacji ekonomicznej, które skutkuje m.in. zawyżaniem zysków. Część księgowych kosztów przedsiębiorstwa – np. amortyzacja posiadanego już sprzętu – jest zaniżona względem obecnej struktury cen, przez co oficjalnie raportowane dochody są przeszacowane. Po trzecie, przedsiębiorcy są bardziej elastyczni, łatwiej niż inni uczestnicy gospodarki zmieniają swój sposób działania. Dzięki temu lepiej sobie radzą w wyjątkowo dynamicznym otoczeniu, jakie przyniósł zbieg pandemii, inflacji i wojny tuż za granicami kraju” - pisze.

Zdaniem autora opracowania, inflacja nie powinna być celem polityki gospodarczej. Powód? Trudno ją kontrolować, a ma ona destrukcyjne działanie na dochody i wszystkich grup społecznych, będąc jednocześnie "kiepskim środkiem do realizacji zadań polityki społecznej".

Benedyk krytykuje przyjęty przez rząd sposób łagodzenia skutków wysokiego wzrostu cen. Wylicza koszt najważniejszych działań w latach 2022-2023 na 100 mld zł. To 46 mld zł na zamrożenie cen gazu, 27 mld zł na zamrożenie cen prądu, 13 mld zł na dodatek węglowy i 10 mld zł dla korzystających z innych źródeł energii. I ocenia, że pieniądze nie powinny trafiać do zamożniejszej części społeczeństwa.

“Jeśli wyobrazimy sobie alternatywną politykę, wedle której 10 proc. najbiedniejszych obywateli otrzymywałoby przez rok 300 zł miesięcznie w dodatku łagodzącego skutki inflacji, kolejne 10 proc. nieco zamożniejszych – 200 zł miesięcznie, a kolejne 10 proc. – 100 zł miesięcznie, to rocznie taka polityka kosztowałaby około 27 mld zł, czyli prawie czterokrotnie mniej niż wdrażane przez władze programy” - uważa.