Temat lasów jest coraz częściej poruszany podczas posiedzeń komisji sejmowych, w których uczestniczą zarówno przedstawiciele branży drzewnej, jak i przyrodniczych organizacji pozarządowych. Niedawno kontrowersje wywołała wypowiedź Sylwii Szczutkowskiej z Pracowni na rzecz wszystkich istot i członkini powołanego przez ministerstwo zespołu ds. ochrony lasów cennych przyrodniczo, która stwierdziła, że polskie lasy przestały pochłaniać dwutlenek węgla.

Myślę, że było to przejęzyczenie, bo każda żywa roślina pochłania dwutlenek węgla. Ostatnia wielkoskalowa inwentaryzacja stanu lasów pokazała jednak, że zasoby leśne przestały się zwiększać. Od II wojny światowej z roku na rok w lasach mieliśmy coraz więcej zmagazynowanego drewna, a według ostatniej inwentaryzacji ten proces się zatrzymał.

Polskie lasy nie przestały więc pochłaniać dwutlenku węgla, ale przestały magazynować go coraz więcej. W ostatnich latach pozyskiwaliśmy tak dużo drewna, że w ekosystemie pozostaje mniejsza ilość dwutlenku węgla zmagazynowanego w drewnie.

Lasy można więc w pewnym sensie traktować jako alternatywę dla nowoczesnych technologii wychwytu i sekwestracji dwutlenku węgla. Co jednak się dzieje, gdy ścinamy drzewo? Czy CO2 się wtedy ulatnia?

Reklama

To zależy od tego, co zrobimy z pozyskanym drewnem. Jeśli je spalimy – niemal natychmiast do atmosfery ulotni się zmagazynowany w nim dwutlenek węgla. Według badań niemieckiego naukowca Udo Mantau’a z 2015 r., aż 36 proc. drewna okrągłego pozyskanego w Unii Europejskiej było przeznaczone na cele energetyczne. Spalana jest też część odpadów drzewnych, np. wiórów z tartaków. Ostatecznie w skali Unii spalamy corocznie połowę pozyskiwanej biomasy drewna. To olbrzymia ilość.

Znaczna część drewna jest wykorzystywana również do produkcji papieru, którego cykl życiowy jest bardzo krótki. Ten dwutlenek węgla także szybko trafia z powrotem do atmosfery. Tylko niewielki procent pozyskanego drewna jest trwale wbudowywany, np. w budynki, gdzie może przetrwać kilkadziesiąt lat i stać się stosunkowo trwałym magazynem dwutlenku węgla.

Samo wycinanie drzew też ma wpływ na emisje - potrzebne są przecież maszyny, które wytną drzewo i je przetransportują, a to też jest źródło emisji. W procesie dochodzi też do naruszenia gleby, przez co ulatniają się dodatkowe ilości CO2.

A z czego wynika potrzeba ochrony starszych drzew? Niektórzy wskazują, ze to młodsze lasy szybciej pochłaniają CO2, więc powinniśmy się skupić na nowych nasadzeniach.

Pochłanianie dwutlenku węgla przez pojedyncze drzewo rośnie wraz z jego rozmiarami (a więc również wiekiem) – oczywiście tak długo, jak drzewo jest żywe i zdrowe. Co prawda młode drzewa przyrastają dużo szybciej, w związku z czym tempo przyrostu zmagazynowanego CO2 jest większe, jednak to starsze drzewa przez swój rozmiar odkładają wielokrotnie więcej biomasy w jednostce czasu.

Patrząc jednak na całe drzewostany, hektar lasu może początkowo zawierać nawet kilka tysięcy młodych drzew, więc pochłanianie dwutlenku węgla na takim obszarze szybko przyrasta. Z czasem jednak duża część drzew zamiera lub jest wycinana i las się przerzedza, więc mimo że pojedyncze drzewa nadal magazynują dużo CO2, to w skali drzewostanu wynik się pogarsza.

Obecnie musimy w trwały sposób, na co najmniej kilkadziesiąt lat, zmagazynować jak najwięcej dwutlenku węgla - chodzi o to, żeby wycofać go z atmosfery i spowolnić ocieplenie klimatu. To można zrobić, pozwalając drzewom żyć dłużej, niż ma to miejsce w gospodarce leśnej. Gospodarka leśna tak naprawdę nie magazynuje węgla, tylko obraca jego pulą pomiędzy biomasą drzew a atmosferą.

A zrównoważona gospodarka leśna? Na czym polega?

Na tym, żeby zarządzać lasami w taki sposób, żeby przyszłe pokolenia miały takie same lub lepsze warunki do korzystania z zasobów przyrodniczych. Zrównoważona gospodarka leśna powinna spełniać teraz i w przyszłości trzy podstawowe funkcje lasów naraz: ochronną, gospodarczą i socjalną.

Między gospodarczą i ochronną funkcją lasów istnieje jednak konflikt, który według mnie jest nie do rozwiązania. Powinno się je więc rozdzielić, bo niemożliwa jest ich jednoczesna optymalizacja w tym samym miejscu i czasie.

Czyli część lasów powinna być przeznaczona do ochrony, a część na wycinkę?

Tak. Powinniśmy więcej lasów wyłączyć z gospodarki leśnej, a jednocześnie pogodzić się z tym, że pewne obszary lasów będą użytkowane bardzo intensywnie. Mogłyby to być lasy bez dużej wartości przyrodniczej i położone daleko od miast.

Pomiędzy tymi dwoma skrajnymi podejściami byłyby tereny, na których próbowano by nadal prowadzić zrównoważoną gospodarkę leśną – taką, która nie dawałaby jednak priorytetu funkcji gospodarczej. W ostatniej dekadzie mieliśmy raczej do czynienia z gospodarką surowcową, w której funkcja gospodarcza była dominująca. Tak być nie powinno.

Czy to znaczy, że pozytywnie ocenia pan obietnicę nowego rządu wyłączenia 20 proc. lasów z wycinki?

Tak. Postulat wyłączenia lasów z wycinki wynika z potrzeby społeczeństwa. W Polsce mamy na tyle komfortową sytuację, że ponad 80 proc. lasów jest własnością Skarbu Państwa, czyli obywateli. Wola społeczeństwa musi być więc brana pod uwagę.

Oczywiście dochodzenie do 20 proc. powinno być rozłożone w czasie. Musi być to proces przemyślany, chociażby jeśli chodzi o wybór obszaru do wyłączenia. Nie może to nastąpić natychmiastowo.

Wyłączenie terenu z gospodarki leśnej nie musi jednak zawsze oznaczać całkowitego odejścia od pozyskania drewna. W przypadku lasów znajdujących się w pobliżu miast spełniających funkcję społeczną, a nie tylko ochronną, minimalizacja wycinki poprzez usuwanie tylko pojedynczych drzew, które zaczęły zamierać lub zostały zaatakowane przez owady, prawdopodobnie byłaby społecznie akceptowalna.

Mówi pan o woli społeczeństwa, jednak jego część jest niezadowolona z kierunku zmian – chodzi przede wszystkim o zakłady usług leśnych, branżę drzewną czy meblarską. Czy nowe podejście będzie w stanie zaspokoić ich popyt na drewno?

Każda firma chce, żeby sektor, w którym działa, rósł. Myślę, że przemysł drzewny mógłby pochłonąć niemal dowolną ilość drewna, gdyby tylko została zaoferowana. W pewnym momencie trzeba jednak powiedzieć „dość”, żeby nie zagrozić stabilności lasu i klimatu.

Jednym z problemów jest brak kontroli nad losami drewna sprzedawanego przez Lasy Państwowe zewnętrznym firmom. W ostatnich latach dużo mówiło się w tym kontekście o eksporcie nieprzetworzonego drewna do Chin. Zablokowanie tego procesu pomogłoby ograniczyć skalę problemu z jego dostępnością na rynku krajowym.

Jest to rzeczywiście kierunek zmian, o którym mówiła nam ostatnio podczas wywiadu ministra Pauliną Hennig-Kloska.

To są rozwiązania polityczne. Mamy tendencję do obwiniania Lasów Państwowych, czyli zarządcę lasu, o eksport drewna, jednak one nie są w stanie kontrolować tego, dokąd drewno później trafia. Takie decyzje muszą być wdrożone politycznie. Podobnie jest z decyzją o intensyfikacji gospodarki leśnej na niektórych terenach i ograniczeniu jej w innych miejscach, o czym wcześniej mówiłem – to także wymagałoby politycznych posunięć, łącznie z nowelizacją ustawy o lasach. Dziś wymaga ona prowadzenia wszędzie zrównoważonej gospodarki leśnej, spełniającej wszystkie trzy podstawowe funkcje. To jest moim zdaniem nierealne.

Wpływ polityki widać w ostatnich dniach - leśnicy dołączyli do protestów rolników. Mówią, że oni także odczują skutki Zielonego Ładu.

A czy słyszała pani jakieś konkretne postulaty leśników?

Protestowali m.in. przeciwko ograniczeniu wycinek. W styczniu ministerstwo klimatu i środowiska wprowadziło półroczne moratorium w 10 miejscach w Polsce, a ograniczanie jej na kolejnych terenach jest powiązane z unijną strategią na rzecz bioróżnorodności.

W protestach biorą udział związki zawodowe leśników, co warto podkreślić, bo mówienie, że to leśnicy, jest nie do końca usprawiedliwionym uogólnieniem. Jak rozumiem, związki martwią się o perspektywę redukcji zatrudnienia. Ona jednak wcale nie musi nastąpić.

Być może dla części pracowników sektora usług leśnych zapowiedź ograniczenia wycinki na 20 proc. lasów wywołała skojarzenie, że w takim razie 20 proc. osób straci pracę. Zmiany muszą być jednak wprowadzane stopniowo, bez gwałtownych zmian kadrowych. Lasy wyłączone z wycinki nadal będą potrzebowały zarządców i ludzi, którzy będą je nadzorować czy chronić przed pożarami. Redukcja zatrudnienia prawdopodobnie będzie niewielka i rozciągnięta w czasie, połączona z odchodzeniem części pracowników na emeryturę. W tym zakresie prawdopodobnie zabrakło odpowiedniej komunikacji i wyjaśnienia, jak ten proces ma przebiegać.

Osobiście nie rozumiem decyzji o dołączeniu do protestów - zwłaszcza pod względem PR-owym. Po doniesieniach medialnych o prorosyjskich i antyukraińskich hasłach, które się pojawiały na protestach, jest to moim zdaniem strzał w kolano. Na szczęście, z punktu widzenia leśników, ich obecność nie przebija się do mediów.

Zielony Ład ma ograniczyć zmiany klimatu i złagodzić ich skutki. Jakie zmiany czekają polskie lasy?

Te zmiany już zachodzą. Obserwujemy początek wymiany składów gatunkowych – niektóre drzewa będą traciły na znaczeniu, np. świerk, który już w ostatnich latach jest coraz słabszy przez powtarzające się susze i wysokie temperatury, a przez to - narażony na ataki kornika drukarza, co zabija setki hektarów lasów świerkowych. Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że także sosna, która dominuje na prawie 70 proc. terenów leśnych w Polsce, jest wskazywana jako gatunek, który może mieć problemy z przetrwaniem. Zyskiwać za to będą drzewa liściaste, takie jak buki czy dęby, które potrafią sobie poradzić w cieplejszym klimacie.

Kolejnym niebezpiecznym zjawiskiem związanym ze zmianami klimatu jest zwiększenie częstotliwości i intensywności zaburzeń naturalnych, takich jak pożary, powtarzające się susze czy wichury. W ostatniej dekadzie mieliśmy kilka wichur, które jednorazowo wyłamały nawet po kilka tysięcy hektarów lasów. To może spowodować, że głównym zadaniem gospodarki leśnej stanie się utrzymanie lasu, a drewno będzie tylko produktem ubocznym.

Mimo wszystko, w naszej strefie klimatycznej lasy prawdopodobnie pozostaną naturalnym elementem krajobrazu, co nie jest oczywiste w innych regionach. W Turcji już parę lat temu leśnicy korzystali z zaledwie jednej trzeciej lasów, a na pozostałych terenach walczyli z pustynnieniem.

Chcąc nie chcąc, będziemy musieli zmienić nasze podejście do lasów. Drewno nadal będzie musiało być dostarczane, ale prawdopodobnie będzie go mniej i będzie ono gorszej jakości. Zmiany będą olbrzymie i musimy się do nich przygotować.

Rozmawiała Aleksandra Hołownia