Dystans do średniej pod względem PKB i konsumpcji zmniejszył się dzięki wysokiemu wzrostowi gospodarczemu.
Produkt krajowy brutto Polski w przeliczeniu na mieszkańca osiągnął w 2017 r. 11,8 tys. euro – wynika z wyliczeń Eurostatu. Daje to nam 24. miejsce na 28 unijnych gospodarek. Lepiej wypadamy w innej statystyce unijnego biura: pod względem PKB na mieszkańca, ale z uwzględnieniem różnic w poziomie cen pomiędzy poszczególnymi krajami. W ub.r. pierwszy raz w historii Polska osiągnęła poziom 70 proc. średniej unijnej. Podobnie jak rok wcześniej byliśmy jednak na 22. miejscu, minimalnie zwiększając przewagę nad najbliższym „konkurentem” – Węgrami.
Nie należy się spodziewać tego, by w najbliższych kilku latach udało nam się dogonić któryś z kolejnych krajów. Do Estonii i Słowacji dzielił nas w ub.r. dystans 7 pkt proc., niewiele mniejszy niż pięć lat wcześniej. W porównaniu z 2012 r. powiększyła się odległość, jaką mamy do odrobienia w stosunku do Litwy czy Czech, pod względem PKB per capita najwyżej rozwiniętego kraju z naszego regionu.
– W zeszłym roku wzrost był wyjątkowo mocny. W tym roku będzie zapewne podobnie. To pozwala na zmniejszanie dystansu do średniej – tłumaczy Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego.
PKB w ub.r. zwiększył się realnie o 4,6 proc. Grzegorz Ogonek, ekonomista Banku Zachodniego WBK, wyjaśnia, dlaczego zmniejszanie dystansu następuje stosunkowo wolno: – Łatwo ulec złudzeniu, że Polska błyszczy na tle innych krajów Unii ze swoim wzrostem, tymczasem w 2017 r. pięć z nich prześcignęło nas pod tym względem, a dwa kolejne miały porównywalne tempo. W 2016 r. prześcignęło nas 11 krajów.
Reklama
Według Kalisza w kolejnych latach pod względem produktu na mieszkańca nadal będziemy poprawiać pozycję w stosunku do średniej unijnej. Powód: malejąca liczba ludności. – Jeśli wzrost gospodarczy będzie utrzymywał się w okolicach 4 proc., to różnica powinna się zawężać – uważa analityk.
Statystyki Eurostatu pozwalają na porównanie nie tylko produktu wytwarzanego przez statystycznego mieszkańca każdego z europejskich krajów, ale także jego konsumpcji. Tu jesteśmy bliżsi średniej unijnej niż w przypadku PKB. Jednak tempo „nadganiania” jest podobne. Pod względem tzw. rzeczywistych wydatków konsumpcyjnych tylko nieznacznie odstajemy od takich krajów, jak Słowenia czy Słowacja.
– To, że pod względem konsumpcji nasz dystans do średniej w Unii jest mniejszy niż pod względem PKB, to odzwierciedlenie faktu, że od lat nasza stopa oszczędności jest niższa niż średnia stopa oszczędności i inwestycji w innych krajach unijnych – kwituje Piotr Kalisz.
W regionie nie brak jednak krajów, które w ostatnich latach pod względem poziomu konsumpcji goniły średnią unijną szybciej niż my. To przede wszystkim przypadek republik nadbałtyckich, ale także Rumunii.
Znalezienie się na poziomie 70 proc. średniej PKB per capita dla całej Unii przybliża nas do momentu, w którym rosnąca część naszego kraju przestanie się kwalifikować do pomocy ze strony funduszy UE. Na razie realna groźba ograniczenia takich środków w kolejnej perspektywie dotyczy województwa mazowieckiego. Stąd starania polskich władz o podzielenie go na potrzeby unijnej statystyki na mocno rozwiniętą Warszawę i biedniejszą resztę regionu.
Według Eurostatu w PKB wynik przewyższający średnią unijną ma 11 krajów. Na czele jest Luksemburg, gdzie produkt na głowę jest 1,5-krotnie wyższy. Druga jest Irlandia, gdzie statystyczny mieszkaniec wypracowuje o ponad 80 proc. więcej, niż wynosi średnia w UE. Oba kraje mają jednak swoją specyfikę. W Luksemburgu duża część produktu jest wypracowywana przez osoby przyjeżdżające z innych krajów. Irlandia to z kolei dla wielu globalnych korporacji europejskie centrum zarządzania. „W 2015 r. na irlandzki PKB znacząco wpłynęło przeniesienie spoza UE bilansów dużych międzynarodowych firm” – zaznaczają europejscy statystycy.
Pod względem poziomu konsumpcji Europa jest bardziej wyrównana. Tu również liderem jest Luksemburg, ale z wynikiem tylko o 30 proc. przewyższającym średnią dla UE. Drugie są Niemcy (122 proc. przeciętnego wyniku w Unii).

>>> Czytaj też: Czy Polska może się zadłużać bez końca? [OPINIA]