Wzmożenie demokratów nie przekłada się na osłabienie prezydenta.
Pierwsze publiczne przesłuchania świadków w ramach przygotowań do impeachmentu Donalda Trumpa najbardziej zawiodły stacje telewizyjne. Nawet jak na czasy, w których śledzenie wieczornych wiadomości dawno przestało być doświadczeniem narodowym, wyniki oglądalności były bardzo rozczarowujące. W pierwszym tygodniu łącznie ok. 13 mln Amerykanów śledziło grillowanie urzędników znających kulisy osławionej rozmowy prezydenta USA z przywódcą Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
Ta telefoniczna pogawędka z gratulacjami z okazji wyborczego zwycięstwa Zełenskiego miała nieoczekiwanie przerodzić się z 30-minutowe negocjacje w sprawie transakcji wiązanej, o czym zaalarmował Kongres anonimowy pracownik CIA. Demokraci zdobyli dzięki temu dowody, że Trump nie tylko kłamie, mataczy i prowadzi odrażającą w ich oczach politykę. W stenogramie rozmowy z ukraińskim liderem dopatrzono się znamion próby skorumpowania zagranicznego przywódcy. Co stało się przyczynkiem do rozpoczęcia pod koniec września formalnej procedury postawienia gospodarza Białego Domu w stan oskarżenia.
Szef administracji USA rzekomo naciskał na Zełenskiego, aby zdobył haki na jego najpoważniejszego rywala w wyścigu o prezydenturę w 2020 r., byłego wiceprezydenta Joego Bidena. Syn Bidena, Hunter, w przeszłości pełnił funkcję dyrektora w ukraińskim koncernie energetycznym Burisma. Jego rola była podobna do tej, jaka zwykle przypada znanym nazwiskom w firmach należących do wschodnich oligarchów: miał podrasować wizerunek spółki, ułatwiać kontakty za granicą, przyciągnąć inwestorów. Choć przyjęcie lukratywnej posady w firmie, nad którą wisiały zarzuty prania pieniędzy i oszustw podatkowych, wygląda co najmniej etycznie wątpliwie, nie ma dowodów na to, że Biden junior był uwikłany w proceder łapówkarski. Ani że senior wykorzystał urząd wiceprezydenta, aby wyciszyć aferę syna – a tak właśnie twierdzi Trump. Nie umie też zrozumieć, co było niewłaściwego w tym, że poprosił przywódcę obcego państwa o osobistą przysługę. A już zwłaszcza zaprzecza, aby uzależnił uruchomienie pomocy wojskowej dla Kijowa i zaproszenie Zełenskiego do Białego Domu od wszczęcia dochodzenia w sprawie kryminalnej aktywności Bidenów na Ukrainie, jak mu się zarzuca.
Reklama

Trump się trzyma

Ponieważ cała prezydentura Trumpa była dotąd idealnym materiałem do infotainmentowej obróbki, wielu spodziewało się, że przesłuchania dyplomatów przed komisją Izby Reprezentantów będą jak jeden z finałowych odcinków popularnego reality show. Tymczasem okazało się, że najlepsze momenty miały jednak miejsce na początku sezonu, kiedy kreatywność producentów była na wznoszącej. W czerwcu 2017 r. senackie przesłuchania byłego dyrektora FBI Jamesa Comeya, który stracił funkcję, gdy odmówił umorzenia śledztwa w sprawie powiązań Trumpa z Rosjanami, oglądało 19,5 mln osób – ponad 6,5 mln więcej niż maglowanie biurokratów wtajemniczonych w feralną rozmowę telefoniczną. Były szef służb zrelacjonował wtedy przebieg krępującego obiadu w Białym Domu, po którym dopiero co zaprzysiężony prezydent zasugerował mu, że zostawi go na stanowisku, jeśli przyrzeknie być lojalnym.

Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP