Podkomisja kierowana przez Macierewicza ma w poniedziałek przed południem zaprezentować raport ze swych prac. Zapytany rano w Programie Pierwszym Polskiego Radia, czy w raporcie znajdzie się "jasna i jednoznaczna" odpowiedź na pytanie, co się stało 10 kwietnia 2010 r. Macierewicz odpowiedział, że tak.

"Raport zawiera jednoznaczną odpowiedź, jednoznaczną analizę oraz wyniki naszych długotrwałych i niesłychanie trudnych prac; bo trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że było to jedyne takie badanie, jakie znamy w historii badań wypadków lotniczych" - powiedział. Dodał, że "nigdy dotychczas nie zdarzało się, że komisja, która bada te wypadki ma do czynienia z całkowitym zafałszowanie materiału dowodowego" i "stąd tak długi proces badawczy, gdyż trzeba było przede wszystkim najpierw wyodrębnić te fragmenty informacji, które są wiarygodne".

Jego zdaniem, "ze strony rosyjskiej mieliśmy do czynienia z fałszowaniem, ukrywaniem dowodów, niszczeniem dowodów i wspierała to niestety administracja pana Donalda Tuska". "Przyczyną techniczną dramatu smoleńskiego były dwie, przynajmniej dwie eksplozje, które zniszczyły ten samolot, ale oczywiście przyczyny były także polityczne, które sprawiły, że administracja strony rosyjskiej zdecydowała się na nieprawdopodobny akt bezprawia, akt agresji wobec Polski" - powiedział Macierewicz.

Reklama

Jak dodał, "był to pierwszy tego typu akt agresji od wielu, wielu lat na arenie międzynarodowej ze strony Rosji, który zapoczątkował agresję militarną, z którą dzisiaj mamy do czynienia na Ukrainie".

Macierewicz powiedział, że badania koncentrowały się na analizowaniu aspektów technicznych, i - jak dodał - "z tego punktu widzenia oczywiście eksplozja była jednym z możliwych wariantów" badanych przez podkomisję.

"Badane bardzo uważnie były przede wszystkim tezy, które sformułowali Rosjanie i ci, którzy kontynuowali koncepcje rosyjskie. mianowicie wina polskich pilotów, wina pana generała (Andrzeja) Błasika i wina pana prezydenta Kaczyńskiego" - zaznaczył. Według niego, "takie tezy były od początku forsowane propagandowo przez stronę rosyjską, a powtarzane przez aparat administracyjny pana Donalda Tuska, w szczególności Ministerstwo Spraw Zagranicznych" i "powtarzały to także publiczne media Rzeczpospolitej Polskiej i oczywiście bardzo szeroko rozpowszechniały to instytucje spraw zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej w świecie międzynarodowym".

"Nieprawda tej tezy, fałszerstwo tej tezy, skłoniło nas do szukania innych także przyczyn i ostateczną wersją była eksplozja, która znalazła potwierdzenie w materiale dowodowym" - powiedział Macierewicz.

W latach 2010-2011 katastrofę smoleńską badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

W niedzielę wieczorem podczas obchodów 12. rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył, że "dzisiaj wiemy co się stało; mamy odpowiedź zweryfikowaną przez wiele ośrodków; będzie to przedstawione opinii publicznej w najbliższym czasie". "Naszym celem jest postawienie wszystkich sprawców przed sądem; mówię to w 12. rocznicę zbrodni, zamachu" - powiedział.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154, którym leciała delegacja na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.

Administracja Tuska doprowadziła do porozumienia sztabów generalnych o współpracy wojsk polskich i rosyjskich

Administracja Donalda Tuska w marcu 2010 r. doprowadziła do zawarcia porozumienia sztabów generalnych Wojska Polskiego i Federacji Rosyjskiej o współpracy wojskowej - powiedział w poniedziałek wiceprezes PiS Antoni Macierewicz, szef Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem.

W poniedziałek podkomisja do ponownego zbadania wypadku lotniczego zaprezentuje "Raport z badania zdarzenia lotniczego z udziałem samolotu Tu 154-M nr 101 nad lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj na terenie Federacji Rosyjskiej".

Podczas rozmowy na ten temat w Programie Pierwszym Polskiego Radia Macierewicz był pytany, co może powiedzieć o informacjach sugerujących, że "przed śmiercią polskiej delegacji 10 kwietnia 2010 roku, polskie władze dążyły do zawarcia ścisłej umowy wojskowej z Federacją Rosyjską". Polityk potwierdził te informacje, zaznaczając, że nie jest w stanie używać w tym kontekście sformułowania "polskie władze". "Nie mam zamiaru używać jakichś słów dodatkowych, które charakteryzują ówczesną administrację z punktu widzenia tego, co ona rzeczywiście realizowała, ale prosiłbym o to, abym mógł używać takiego sformułowania: +administracja pana Donalda Tuska+" - powiedział.

Kontynuując przekonywał, że "Polacy w swojej absolutnej większości nie byli świadomi tego, co robi administracja Donalda Tuska, i nie mieli świadomości tego, że to są polskie władze". "Bo coś takiego nie miało miejsca nigdy w historii Polski, żeby polskie władze wspierały zbrodniarza, który zamordował polską elitę narodową. Takiego wydarzenia w najbardziej dramatycznym okresie historii Polski, począwszy od rozbiorów, nie było. To był pierwszy taki wypadek" - mówił.

Odnosząc się do sprawy współpracy wojskowej z Rosją, Macierewicz powiedział: "Rzeczywiście jest tak, że ta administracja już w marcu (2010 r. - PAP) doprowadziła do zawarcia porozumienia między Sztabem Generalnym Wojska Polskiego i Sztabem Generalnym Federacji Rosyjskiej".

Według niego, to porozumienie "przewidywało bardzo ścisłe związki, zwłaszcza na obszarze granicznym, między wszystkimi rodzajami wojsk polskich i rosyjskich". "Ale przede wszystkim (porozumienie sztabów generalnych) przewidywało wspólne działanie, wspólne operacje wojskowe, tak zwane operacje pokojowe, które będą prowadziły oddziały armii polskiej i oddziały armii rosyjskiej wobec innych obiektów, wobec innych państw, wobec innych obywateli". Jak dodał, "to jest rzeczywiście wstrząsające, ten dokument zawiera wyliczenie tego rodzaju działań" - sprecyzował.

Dopytywany, czy była zgoda Paktu Północnoatlantyckiego na tego typu współpracę, były szef MON przypomniał, że chodzi "o okres, kiedy zwłaszcza pan (Radosław) Sikorski, który był ministrem spraw zagranicznych - ale nie tylko - bo cała administracja Donalda Tuska zmierzała do tego, co może państwa zaszokować, że tak było rzeczywiście, żeby włączyć Rosję do NATO, żeby Rosja stała się członkiem NATO".

"Rzeczywiście ten komunikat został przygotowany 22 marca 2010 roku, a który miał być podpisany w maju 2010 roku. Ten komunikat miał zostać przesłany do przedstawicielstwa NATO" - poinformował.

Pytany, "co się stało z tą umową", powiedział, że "do niej nie doszło". "Do niej nie doszło ze względu na szok, jaki wywołała zbrodnia smoleńska, i który był rzeczywiście ogólnonarodowy; sprawił, że cały naród - w pierwszym zwłaszcza tygodniach - był przekonany, co trafnie zdefiniował pan Donald Tusk, że mamy do czynienia z zamachem ze strony rosyjskiej. I dlatego Donald Tusk wycofał się z tego, by wówczas ten komunikat, to porozumienie zostało oficjalnie zawarte" - powiedział.

Jednak - według wiceprezesa PiS - "prowadzone były przez cały czas rozmowy, a zwłaszcza w zakresie działania wojskowych służb specjalnych, głównie Służby Kontrwywiadu Wojskowego, która de facto taki układ, takie porozumienie ze stroną rosyjska w dużym stopniu uzależniające polskie służby specjalne od strony rosyjskiej, zawarła".