Reżim Łukaszenki „dokonuje czystki społeczności obywatelskiej: organizacji pozarządowych, prawników, lekarzy, akademików, dziennikarzy i wszystkich tych, którzy są przez władze niepożądani” – oświadczyła podczas konferencji online Marin.

„Każdy żyje w strachu, państwo organizuje np. naloty służb podatkowych. Funkcjonariusze reżimu konfiskują też telefony opozycjonistów, grożą zabraniem dzieci, jeśli dana osoba nie poda hasła do telefonu. Wtedy docierają do całej +siatki+ osób zaangażowanych w działalność opozycyjną poprzez np. czaty na Telegramie” – wyjaśniła.

Anais Marin zwróciła uwagę, że od dwóch lat władze białoruskie nie wysyłają swoich przedstawicieli na prezentacje sporządzanych przez nią i jej zespołu raportów. „Oczekujemy przecież dialogu, a ostatnimi czasy wygląda to jak monolog” – tłumaczyła.

Reklama

„Władze mszczą się za demonstracje sprzed dwóch lat. Wyłapują tych, którzy krytykują reżim, w tym za jego rolę w rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. Opozycjoniści są przedstawiani jako niebezpieczni przestępcy, terroryści” – wskazała.

Przyznała, że w związku z pogarszającą się na Białorusi sytuacją jej zespół zdecydował o anonimowości swoich rozmówców. „Ujawnianie tożsamości tych osób mogłoby narazić je na niebezpieczeństwo nawet na emigracji lub zaszkodzić ciągle przebywającym na Białorusi rodzinom” – dodała Marin.

Podczas konferencji przywołała zeznania kobiet dotyczące gwałtów popełnianych przez stacjonujących na Białorusi żołnierzy rosyjskich. „Niestety nie możemy zweryfikować tych doniesień (Mińsk odmawia jej wstępu do kraju – PAP), jednak kobiety te nie są w stanie domagać się sprawiedliwości w ramach białoruskiego systemu prawnego” - powiedziała.

Mówiąc o rekomendacjach dla państw przyjmujących uciekających przed reżimem Łukaszenki Białorusinów, poleciła „zainwestowanie w szkolenie psychologów pracujących w języku białoruskim, by pomóc w przyszłości przebywającym w tych państwach uchodźcom”. (PAP)