Rozmowy koalicyjne

Dziś i jutro mają być kontynuowane rozmowy pomiędzy liderami: Donaldem Tuskiem, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, Szymonem Hołownią i Włodzimierzem Czarzastym. Ale, jak słyszymy, nic jeszcze nie jest na twardo ustalone, zwłaszcza jeśli chodzi o personalia. - To system naczyń połączonych. Jak się ruszy jedną cegiełkę, np. w składzie Prezydium Sejmu, to wpływa to np. na podział resortów pomiędzy koalicjantami - zwraca uwagę nasz rozmówca z Platformy Obywatelskiej. W poniedziałek Donald Tusk ma odwiedzić Wrocław, a konkretnie obwód głosowania na Jagodnie, gdzie 15 października ustawiały się długie kolejki wyborców. Ale, jak słyszymy, raczej nie będzie to okazja do ogłaszania czegokolwiek z zakresu rozmów koalicyjnych, bo przewodniczący KO będzie tam bez pozostałych liderów ugrupowań opozycyjnych.

Zastępcy Tuska

Reklama

Na dziś najbardziej pewny wydaje się wariant, w którym szef rządu Donald Tusk będzie miał dwóch zastępców - Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL) i Krzysztofa Gawkowskiego (Lewica). Przy czym ten pierwszy może jednocześnie otrzymać funkcję szefa resortu obrony narodowej, a ten drugi - ministra cyfryzacji.

Rotacyjny parlament

Cały czas aktualna jest koncepcja, o której informowaliśmy jako pierwsi kilka dni temu, tzn. by stanowisko marszałka Sejmu było rotacyjne. Tu najbardziej prawdopodobny wariant zakłada, że przez pierwsze dwa lata funkcję tę będzie pełnił Szymon Hołownia, a pozostałą część kadencji - Włodzimierz Czarzasty. Taki układ będzie mieć swoje konsekwencje na innych odcinkach budowanej koalicji. Jeśli lider Polski 2050 zostanie marszałkiem, to jego ugrupowaniu może ostatecznie nie przypaść resort spraw zagranicznych, o który hołowniowcy bardzo zabiegają. - Trzecia Droga chce MON dla PSL i Kosiniaka-Kamysza oraz MSZ dla Polski 2050. Obu nie chcemy oddawać, więc pewnie stanie na MON dla ludwoców - przyznaje polityk Koalicji Obywatelskiej. Z kolei stanowisko marszałka Sejmu w drugiej połowie kadencji dla Włodzimierza Czarzastego oznacza, że funkcję wicepremiera najpewniej otrzyma Krzysztof Gawkowski (Lewica).

Koncepcja rotacyjności ma także dotyczyć stanowiska marszałka Senatu. Z tą różnicą, że tutaj Koalicja Obywatelska nie chce ustępować koalicjantom. - Będzie to stanowisko rotacyjne, ale raczej obejmą je nasi przedstawiciele - przyznaje polityk KO.

Rząd niekoniecznie mniejszy

Jak wynika z naszych rozmów, ministrów w nowym rządzie ma być mniej (obecnie łącznie z premierem rząd liczy 28 ministrów i 17 resortów), ale resortów już niekoniecznie. - To może być nawet o jeden więcej niż dziś - mówi nasz rozmówca z opozycji. Na pewno, zgodnie z kampanijnymi obietnicami KO, ma zostać wyodrębniony resort przemysłu, którego siedziba ma się znaleźć na Śląsku. Do tego dochodzi możliwy podział obecnego ministerstwa edukacji i nauki na dwa ministerstwa, za czym optują przedstawiciele świata akademickiego. Do tego możliwe jest wyodrębnienie resortu budownictwa, który miałby trafić do Lewicy. Jak słyszymy, generalną zasadą przy ustalaniu liczby resortów ma być aktualna ustawa o działach, tak więc na razie nie należy tu spodziewać się rewolucji. Utrzymana może być nawet konstrukcja wprowadzona przez PiS, czyli odrębna funkcja ministra ds. europejskich (umocowanego w ramach Kancelarii Premiera, nie w MSZ), który jest członkiem rządu.

Jednak nasi rozmówcy podkreślają, że rozmowy się toczą i nie ma ostatecznych rozstrzygnięć, więc nawet to, co dziś jest podawane jako prawdopodobne, może się jeszcze zmienić. W tym tygodniu, jak wynika z naszych rozmów, nie należy się także spodziewać decyzji prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie desygnowania premiera.