Partia Wolności (PVV) zdobyła 37 ze 150 miejsc w parlamencie. Na drugim miejscu znalazł się sojusz Partii Pracy (PvdA) i Zielonej Lewicy (GL) z Fransem Timmermansem jako kandydatem na premiera, który uzyskał 25 mandatów. Podium zamyka centroprawicowa Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) byłego już premiera Marka Ruttego z 24 mandatami. W związku z tym, że próg wyborczy w holenderskich wyborach wynosi poniżej 1 proc., to do parlamentu ostatecznie udało się dostać kilkunastu partiom. Spośród ugrupowań spoza podium z pewnością istotna będzie Nowa Umowa Społeczna (NSC) kierowana przez jednego z najbardziej popularnych polityków w kraju – Pietera Omtzigta, która uzyskała 20 mandatów oraz socjalliberalna D66 z 9 mandatami. Pozostałe partie zyskały od 1 do 5 mandatów.

Powyborcza układanka

Z uwagi na charakter sceny politycznej i ordynację wyborczą każdy holenderski rząd w ostatnich kilkunastu latach był rządem koalicyjnym składającym się z przedstawicieli wielu partii. I w tej powyborczej układance partia Wildersa wcale nie jest na uprzywilejowanej pozycji. Teoretycznie odniosła duże zwycięstwo wyborcze, którego nie zakładały właściwie żadne sondaże, a już na pewno nie w takim wymiarze, jaki przyniósł rezultat głosowania. W praktyce jednak ogromna większość partii startujących w wyborach wykluczyła potencjalny sojusz z Partią Wolności. Pytanie, czy te deklaracje zostaną podtrzymane.

Reklama

W ciągu najbliższego tygodnia ma odbyć się w Tweede Kamer debata parlamentarna dotycząca podziału mandatów i wyników wyborów, a następnie wszystkie partie mają delegować jednego mediatora, który formalnie będzie odpowiedzialny za zarekomendowanie posłom przyszłej koalicji rządzącej. Posłowie mianują w dalszej kolejności jednego z liderów, który będzie miał zdolności koalicyjne na przyszłego premiera. Cały proces może potrwać nawet kilka miesięcy, biorąc pod uwagę rozdrobnienie holenderskiej sceny politycznej.

Wilders po ogłoszeniu zwycięstwa wyborczego stwierdził, że jego ugrupowanie „będzie rządzić”, choć nie wskazał możliwych koalicjantów. – Tak duże zwycięstwo trzeba uszanować. Tak zdecydowali wyborcy i oni chcą zmiany. Byłoby bardzo niedemokratyczne, gdyby ich decyzja została pominięta – mówił. Jego największy jak okazało się rywal Frans Timmermans nie krył rozczarowania wynikami. Wezwał też do „demokratycznego oporu” w obronie praworządności.

Lęk i odraza w Brukseli

Zwycięstwo Partii Wolności odbiło się natomiast szerokim echem w Brukseli. Głosząca jawnie antymigranckie i de facto eurosceptyczne hasła partia w roli zwycięzców wyborów w Holandii to dość nieoczekiwana sytuacja dla europejskiego mainstreamu. Holandia jako kraj-założyciel UE mimo niewielkiej populacji i terytorium od lat odgrywa czołową rolę w kształtowaniu polityki unijnej i w wielu przypadkach inicjuje różnego rodzaju koalicje. Przez 13 lat był to też jeden z najbardziej przewidywalnych europejskich partnerów pod rządami ustępującego Marka Ruttego. Sam były już premier, który przez najbliższe tygodnie będzie jeszcze kierował pracami rządu, spotkał się z dużą krytyką w związku z rosnącymi antymigracyjnymi nastrojami w kraju. Rutte był postrzegany jako zwolennik przyjmowania migrantów, którego polityka w tym zakresie odniosła fiasko – Holendrzy narzekają na brak integracji przybyszów i przepełnione ośrodki tymczasowe dla potencjalnych azylantów. Choć ustępujący szef rządu przez kilkanaście lat tworzył cztery różne rządy i wychodził cało z wielu politycznych opresji, to tym razem nie podjął już rękawic i zrezygnował z zaangażowania w krajową politykę. Rutte tym samym odstąpił rolę najdłużej urzędującego premiera w UE szefowi węgierskiego rządu Viktorowi Orbanowi. Ustępujący premier Holandii ma jednak apetyt na znacznie bardziej intratną posadę – sekretarza generalnego NATO. Rutte jest dziś najpoważniejszym kandydatem do objęcia tego stanowiska, choć będzie musiał zmagać się z zarzutami najważniejszego decydenta – Stanów Zjednoczonych. Waszyngtonowi nie podoba się bowiem, że Holandia przeznacza tak mało środków na obronność.

Klimat, migracja i Ukraina pod znakiem zapytania

Zielona transformacja i polityka klimatyczna, nowa polityka migracyjna i wsparcie Ukrainy to wiodące wyzwania przed którymi stanie UE – zarówno na początku przyszłego roku, jak i po wyborach do Parlamentu Europejskiego zaplanowanych na czerwiec. Jeśli Wildersowi uda się zebrać 34 posłów do koalicyjnego rządu wszystkie powyższe obszary mogą napotkać na znaczne trudności ze strony Holandii. Wilders nie chce przedłużać wsparcia Kijowa w obecnej formie, postuluje znacznie radykalniejsze kroki mające powstrzymać liczbę nielegalnych migrantów w UE i podważa zieloną transformację, która w obecnej formule jest dziełem jego największego wyborczego rywala – Fransa Timmermansa. Ponadto niemal w przededniu rozmów o obsadzie unijnych stanowisk i kształcie unijnych instytucji po eurowyborach Wilders postuluje znaczne zmniejszenie wpłat do wspólnego budżetu, czemu mogą sprzyjać tzw. „kraje oszczędne”, w tym Belgia czy Dania.