Szymon Hołownia w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie został zapytany o doniesienia m.in. "Gazety Wyborczej", która jako pierwsza poinformowała, że w Ministerstwie Cyfryzacji na stanowisku wicedyrektorki w Centralnym Ośrodku Informatyki została zatrudniona Maria Thun, córka Róży Thun, europosłanki Trzeciej Drogi-Polski 2050. W kierowanym przez Krzysztofa Gawkowskiego resorcie miała przepracować jeden dzień, a decyzję o jej zwolnieniu miał podjąć premier Donald Tusk.

To nie jest zemsta za Różę Thun

"Jeżeli chodzi o Marię Thun, to mogę powiedzieć jedno: szkoda, że profesjonalistka z takim doświadczeniem, tak niewątpliwie kompetentna, nie będzie pracowała dla polskiego rządu, dla polskich instytucji państwowych" - przyznał lider Polski 2050. "Rząd nadzoruje premier Tusk, to on ponosi w tej sprawie odpowiedzialność, to on podejmuje decyzje i ja to szanuję, natomiast pani Thun nazywa się, jak się nazywa, jest córką tej matki, której jest córką, ale jej doświadczenie jest absolutnie spektakularne w tym obszarze i uważam, że przydałaby się polskiemu państwu" - dodał.

Reklama

Hołownia zaznaczył także, że "szanujemy nawzajem swoje kompetencje i podział obowiązków w koalicji i na pewno zrywania koalicji z tego powodu nie będzie". Pytany, czy nie jest to zemsta Donalda Tuska za to, że Róża Thun odeszła z Platformy Obywatelskiej i przeszła do Polski 2050, odparł: "Nie sądzę". "Znam trochę Donalda Tuska i nigdy nie podejrzewałbym go o taką małostkowość" - powiedział.

"Myślę, że doszło do jakiegoś potężnego zamieszania w momencie powoływania pani Marii Thun, którego być można było uniknąć, ale też puenta jest taka, jaka jest - pan premier podjął decyzję i ja mówię wprost: szanuje te decyzję, ale uważam, że szkoda, że taki fachowiec nie będzie pracował dla polskiego państwa, bo fachowców z takim cv ze świecą szukać" - podkreślił.

"Trzeba zachować bardzo daleko idącą ostrożność"

"Najbliżsi członkowie rodzin tych, którzy sprawują funkcje publiczne, często ponoszą ciężar tego, że nie mogą się aktywizować w działaniu" – powiedział Kosiniak-Kamysz. Zastrzegł jednak, że "trzeba zachować bardzo daleko idącą ostrożność, żeby nie dochodziło do sytuacji, które będą budziły wątpliwości, a ta sytuacja - pomimo przygotowania i kompetencji - budziłaby daleko idące wątpliwości". Podkreślił, że "mamy swoje określone standardy, mamy wartości, które są dla nas ważne". "Transparentność jest potrzebna" - dodał.

Dopytywany, czy za obecnej koalicji rządzącej dzieci polityków nie będą zatrudniane w instytucjach państwowych, wicepremier zwrócił uwagę, że "na pewno byłoby niewskazane, gdyby dochodziło do takich sytuacji, że w ministerstwie czy jakichś instytucjach ktoś pracował od lat, a teraz został zwolniony, bo jego mama, tata lub ktoś z bliskiej rodziny został ministrem lub parlamentarzystą". "Każdą sytuację należy rozpatrywać indywidualnie" – zaznaczył.

autorzy: Grzegorz Bruszewski, Anna Kruszyńska