Nasza Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała na październikowym posiedzeniu, by nie podnosić po raz kolejny stóp. Kilka miesięcy temu taka decyzja przeszłaby bez echa. Dziś jest inaczej. Dziś trzymanie stóp na tym samym poziomie co miesiąc wcześniej jest odbierane jako wymagające odwagi. Oraz sporej niezależności banku centralnego od nacisku mediów i medialnych grup interesu, które domagają się, by „zrobić coś z tą inflacją”. Choć przecież wiemy, że akurat ta inflacja jest na podwyżki stóp w dużej mierze uodporniona.
Od 2021 r. banki centralne na całym świecie podnoszą stopy. I tak w Brazylii dźwignięto je już o ponad 10 pkt proc., na Węgrzech i w Chile podobnie. U nas stopy są o ponad 6 pkt. proc. wyższe niż w 2020 r. Ruszyli też duzi gracze. Bank Anglii zaczął jeszcze w 2021 r., Fed podnosi stopy od początku 2022 r., a teraz dołączył do nich Europejski Bank Centralny. Amerykański ekonomista Adam Tooze zauważył, że gdyby potraktować wszystkie te podwyżki zbiorczo, to mamy już do czynienia z większym zacieśnieniem polityki pieniężnej, niż miało to miejsce w czasie kryzysu naftowego lat 70.