Z Moniką Kurtek, główną ekonomistką Banku Pocztowego, rozmawia Łukasz Wilkowicz.

Czy w środę będziemy mieć trzecią z rzędu obniżkę stóp procentowych?

Konsensus rynkowy wskazuje, że ta obniżka nastąpi. Moje oczekiwania są takie same. Ale wiele wskazuje jednocześnie na to, że to może być ostatnia obniżka, a potem długi czas obserwowania sytuacji. A przede wszystkim czekania na decyzje administracyjne, które będą ważyć na inflacji. Jedna sprawa to ceny energii, gdzie możliwy jest w skrajnym scenariuszu nawet kilkudziesięcioprocentowy wzrost. Druga: czy będzie powrót wyższej stawki VAT na żywność. W jednym i w drugim przypadku inflacja wróciłaby do wyższych poziomów, co wykluczałoby dalsze obniżki stóp przez dłuższy czas.

Dlaczego mowa o obniżkach?

Reklama

Komunikacja ze strony Rady Polityki Pieniężnej była taka, że otwarto cykl obniżek stóp. I jesteśmy w tym cyklu. Zostało ponadto powiedziane, że jeśli inflacja będzie podążać w kierunku 5 proc., to stopy będą obniżane.

Jeszcze kilka miesięcy temu komunikowano, że trwa cykl podwyżek, ale – jak się później okazało – RPP myślała już o ich obniżaniu.

Tak. Sama komunikacja oczywiście o niczym jeszcze nie przesądza. Dla przyszłych decyzji kluczowe będą trendy inflacyjne. Do niedawna można było mówić o pogorszeniu koniunktury, ale teraz widzimy już, że gospodarka wychodzi z dołka.

Czy spadek inflacji do 6,5 proc. to argument za obniżką? Podany kilka dni temu wstępny szacunek Głównego Urzędu Statystycznego był nieco poniżej oczekiwań rynku?

Według mnie większość RPP uzna to za argument za obniżką. Na konferencji po posiedzeniu RPP we wrześniu prezes NBP spodziewał się, że inflacja w październiku będzie wynosiła 7,4 proc. Wiemy już, że była dużo niższa.

Niespodzianka to w pewnej mierze efekt niskich cen paliw na stacjach. Ale te ceny teraz szybko odbijają w górę.

Paliwa wpłynęły na obniżenie się inflacji w październiku, za kilka dni Główny Urząd Statystyczny pokaże jak duży był to wpływ. W listopadzie, za sprawą sezonowego wzrostu cen żywności i m.in. tego, co dzieje się w tej chwili z cenami paliw na stacjach, ale także w związku z coraz mniej korzystną zeszłoroczną bazą odniesienia, inflacja najprawdopodobniej nieco przyspieszy . To argument, by w kolejnych miesiącach stóp już nie obniżać.

RPP na listopadowym posiedzeniu będzie dysponowała nową projekcją inflacji. Czego możemy się po niej spodziewać? Kiedy pokaże powrót inflacji do celu, czyli 2,5 proc.

Na to pytanie trudno udzielić odpowiedzi. Dużo będzie zależeć od tego jakie NBP przyjmie założenia co do wspominanych już cen energii i VAT na żywność. Budżet przygotowany na 2024 r. nie zakładał przedłużenia tarczy antyinflacyjnej. W projekcji powinno więc znaleźć się założenie, że energia i żywność skokowo rosną. Ale może też zostać założony jakiś stopniowy, rozłożony w czasie powrót cen do wyższych poziomów.

Wiadomo już, że nowy rząd będzie kontynuował działania osłonowe, jeśli chodzi o prąd.

Ale nie wiadomo, w jakiej formie, w jakim czasie i w jakiej skali. Na ten moment, zakładając nawet, że podwyżki cen energii i żywności będą stopniowe, to inflacja w przyszłym roku od marca, kiedy to dotrzemy do ostatniego efektu najkorzystniejszej zeszłorocznej bazy odniesienia, zacznie prawdopodobnie znów nieco przyśpieszać. W projekcji powinny być też uwzględnione dokonane w ostatnich miesiącach obniżki stóp. To wszystko czynniki, które mogą nieco „podnieść” ścieżkę inflacji.

Projekcja z lipca mówiła, że w drugiej połowie 2025 r. inflacja znajdzie się poniżej 3,5 proc., czyli górnej granicy dopuszczalnych odchyleń od celu. Nowa pokaże późniejszy powrót do celu?

W mojej ocenie należy raczej spodziewać się osiągnięcia granicy 3,5 proc. w pierwszej połowie 2026 r. (czyli mielibyśmy tu pewne przesunięcie).

Po ewentualnej obniżce stopy w Polsce będą na podobnym poziomie jak w USA. Czy to nie jest argument przeciwko łagodzeniu polityki pieniężnej w Polsce? Czy obniżanie stóp nie będzie działać w kierunku osłabienia złotego? Zwłaszcza, że FOMC zapowiada, że stopy w Ameryce będą wysoko przez dłuższy czas, a inflacja wynosi tam niecałe 4 proc.

Myślę, że RPP patrzy przede wszystkim na kontekst lokalny. Inflacja nie była jeszcze na poziomie jednocyfrowym, a już dokonana została pierwsza obniżka stóp procentowych, która uzasadniona została m.in. pogorszeniem koniunktury i oczekiwaniami co w kolejnych miesiącach z inflacją się stanie. A zatem argument dotyczący tego co robi, czy co zamierza zrobić Fed, niekoniecznie będzie miećznaczenie. Raczej będzie kontynuowana narracja, że jeśli inflacja idzie mocno w dół, to należy obniżyć również stopy procentowe.

Oczywiście są jeszcze rynki finansowe. Gdy RPP we wrześniu mocno obniżyła stopy, to spadły rentowności krótkoterminowych obligacji, ale w przypadku papierów 10-letnich nastąpił ich wzrost. On odzwierciedlał obawy rynków finansowych o to, że nie jest wykluczony powrót do wyższych stóp w przyszłości. Niska inflacja w październiku trochę te obawy zmniejszyła.

Co do samego Fedu, po ostatnim posiedzeniu wciąż otwarta jest droga do jeszcze jednej podwyżki stóp procentowych w USA, choć bardziej prawdopodobne rzeczywiście wydaje się ich utrzymywanie na aktualnym poziomie przez długi czas. Szef Fedu zapowiedział, że kolejne decyzje będą zależeć od napływających danych, a jak wiadomo bardzo ważne dla Rezerwy są dane inflacyjne i z rynku pracy. I tu piątkowe dane dotyczące liczby zatrudnionych poza rolnictwem, czyli non-farm payrolls i stopy bezrobocia w październiku dość mocno rozczarowały, co wspiera raczej tezę dotyczącą utrzymywania stóp na podwyższonym poziomie w kolejnych miesiącach, aniżeli tezę dotyczącą ich dalszych podwyżek.