Z chwilą rosyjskiego ataku na Ukrainę w Polsce znacznie wzrosło zainteresowanie sprawami wojskowości, a coraz więcej młodych ludzi dobrowolnie decyduje się włożyć mundur. Już w minionym roku rządzący organizowali liczne wojskowe atrakcje, jak choćby weekendy „Trenuj z wojskiem”, a wszystko po to, aby zachęcić jak największą liczbę osób do związania swego życia z mundurem. Obecna ekipa rządząca idzie jeszcze o krok dalej.

Matura, a po niej na miesiąc do wojska

W środę minister obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz wspólnie z w minister edukacji Barbarą Nowacką przedstawił nowy program, który sprawy wojskowe wprowadzić ma do szkół już na stałe.

Reklama

- Doszliśmy do wspólnego wniosku, że trzeba wejść z edukacją o bezpieczeństwie do szkół, pokazać wojsko w szkole, pokazać, co można zrobić, pokazać, jak przygotować się na momenty kryzysowe, jak udzielać pierwszej pomocy – mówił w trakcie prezentowania założeń nowego programu szef resortu obrony.

Wojskowi ze swymi zajęciami pojawić mają się już w szkołach podstawowych i to nie tylko po to, by już dzieci oswajać z widokiem munduru. Przekazywana wiedza ma skłonić w przyszłości młodych ludzi do związania się z armią, albo przynajmniej spowodować, że poważnie będą rozważać karierę militarną. Na tym jednak nie kończą się ministerialne plany. Resort zwraca się też do uczniów szkół ponadpodstawowych, a szczególnie do tych, którzy kończą naukę. Dla nich ma propozycję miesięcznego obozu wojskowego, na którym będzie można jeszcze zarobić.

- Chciałbym zaprosić młodych ludzi po szkole ponadpodstawowej, zanim pójdą na studia czy do pracy, żeby przyszli na miesiąc przeszkolenia, żebyśmy mogli zaoferować im umiejętność, sprawność – mówi minister Kosiniak-Kamysz.

Szkolenie nie tylko byłoby bezpłatne, ale dodatkowo, za czas pobytu w koszarach młodzi ludzie dostawaliby wynagrodzenie. I choć takie zainteresowanie sprawami militarnymi cieszy doświadczonych wojskowych, mają oni swój pomysł, co zrobić, aby te programy miały jakikolwiek sens.

Stopień wojskowy zaraz po maturze? Generał Skrzypczak ma plan

Obawiając się, że miesięczne szkolenia koszarowe dla maturzystów nie będą połączone z kompleksową nauką obronności przez całe liceum, generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych ostrzega, że to nie tak powinno wyglądać.

- Co my osiągniemy w miesiąc? Ja uważam, że oni powinni przechodzić szkolenie przez całą szkołą średnią, jeden weekend w miesiącu. I po tym przeszkoleniu wojskowym mieć taki miesięczny, zgrywający obóz wojskowy, już po maturze. Sam jeden miesiąc przeszkolenia to za mało, to strata czasu. Bo jeżeli taki człowiek ma iść na miesiąc na przeszkolenie i uczyć się musztry, trzymania karabinu, to nie ma to sensu – mówi generał Skrzypczak.

Wojskowy radzi, aby w czasie trwania szkoły uczniowie zdobywali wiedzę taką, jaką świeżo upieczony żołnierz zyskuje podczas tzw. unitarki. Oznacza to, że jeszcze w liceum, podczas weekendów i zajęć w szkole powinien nauczyć się musztry, obsługi broni, maszerowania i wojskowej teorii. Potem zaś dopiero pojechać na miesięczny obóz wojskowy, a po jego ukończeniu dostać...nagrodę.

- Ten miesięczny okres na poligonie powinien być nauką praktyki, gdzie uczeń zdobędzie wiedzę, jak się okopać, jak działać w terenie. Moim zdaniem wtedy będzie przygotowany i po takim miesięcznym szkoleniu powinno mu się już przyznać stopień wojskowy. Teorię będzie miał obcykaną, praktykę będzie miał za sobą. I w takiego człowieka można potem już w wojsku inwestować – mówi generał Skrzypczak.