W długiej historii obcowania z rosyjskim sąsiadem zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że w kraju tym wymyśla się niekiedy niezwykłe rzeczy, najczęściej przeczące zdroworozsądkowej logice. I nie inaczej jest dziś, a przykładem jest nowy pomysł rosyjskich polityków.

Rosja żąda reparacji za wojnę

Wpadli na niego po 2,5 latach wojny na Ukrainie, którą nie dość że sami wywołali, to jeszcze prowadzą ją w sposób urągający jakimkolwiek standardom. Bombardowanie miast, masowe mordowanie ukraińskich cywilów, używanie broni zakazanej międzynarodowymi konwencjami, czy zbrodnie wojenne, to tylko początek wyliczanki rosyjskich „osiągnięć” wojennych. A wszystko to robią w ramach wcale nie wojny, ale jakiejś niezidentyfikowanej „operacji specjalnej” - jak sami oczywiście twierdzą.

Reklama

Gdy jednak wojna częściowo przeniosła się na terytorium Rosji, zajęto część obwodu kurskiego, a na rafinerie i składy amunicji zaczęły spadać bomby, Rosjanie się oburzyli, że ktoś śmiał w ogóle odpowiedzieć na ich działania. I teraz chcą, aby też ktoś za to zapłacił, a reparacji wojennych kraj ten zamierza domagać się od Ukrainy.

- Na szczeblu regionalnym powołano specjalne służby, które zbierają te dane. W wielu z nich trwają już prace renowacyjne na koszt państwa, fundusze i inne mechanizmy działają, ale wszystko, co zostało już przywrócone, lub nie, już policzono i wprowadzono do bazy danych, która rejestruje, jakie szkody wyrządzono gospodarce i bezpośrednio ludziom – powiedział w rozmowie z Izwiestią Rodion Miroshnik, ambasador generalny rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych ds. „zbrodni reżimu w Kijowie”.

Rosja ściga „sprawców przestępstw”

Już sama nazwa urzędu, na którego czele stoi ów Rodion wiele mówi o sposobie myślenia imperialistycznych Rosjan, którzy działają w myśl starej zasady - gdy kogoś okradną, to sami najgłośniej krzyczą „łapać złodzieja!”. Prace nad zebraniem dowodów, na których oprzeć mają się żądania o reperacje cały czas trwają, a równolegle w Rosji szukają mechanizmów prawnych, które miałyby pomóc obarczyć Ukrainę obowiązkiem zapłacenia za wszystkie szkody. Na razie nie jest też znana kwota, jakiej zażąda Kreml.

- W miarę postępów będzie można formułować warunki i wymagania w stosunku do sprawców popełnionych przestępstw, a także mówić o realistycznych mechanizmach naprawiania szkód – mówi Miroshnik.

Znając jednak fantazję Rosjan, kwoty, jakich zażądają będą równie absurdalne, jak sam pomysł domagania się odszkodowań. Jednocześnie Moskwa na razie milczy w sprawie reperacji należnych innym krajom w czasie swego pełnego agresji istnienia. Na początek mogliby zacząć od zwrócenia Polsce dzieł sztuki zagrabionych w czasie rozbiorów i po II wojnie światowej.