Grupa wpływowych amerykańskich polityków najwyraźniej wzięła sobie do serca nie tylko ostatnie apele ministra Radosława Sikorskiego, ale też starą zasadę, że najlepszą obroną jest atak. I właśnie atakując rosyjski sprzęt, chcą obronić NATO, a przy okazji Ukrainę.
W USA chcą, by Polska strzelała do Rosjan
Swoje przemyślenia grupa senatorów oraz członków Izby Reprezentantów z obydwu wielkich amerykańskich partii zawarła w formie pisemnego apelu do prezydenta Joe Bidena, do którego treści dotarł The Hill. Politycy odwołują się w nim do propozycji ministra Sikorskiego, który dwukrotnie już sugerował, że zestrzeliwanie rosyjskich rakiet, które mogłyby zmierzać w kierunku państw NATO, jeszcze nad Ukrainą jest jak najbardziej zasadne. W ocenie amerykańskich polityków, ministra trzeba wysłuchać.
„Piszemy, aby stanowczo nalegać na pańską administrację, aby przyznała Polsce uprawnienia do przechwytywania i neutralizowania pocisków nad Ukrainą, w szczególności tych, które grożą naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej(…). Pomimo ciągłej eskalacji przez Rosję poprzez naruszenia przestrzeni powietrznej w ramach wojny hybrydowej, ataki na krytyczną infrastrukturę i wysiłki na rzecz destabilizacji instytucji demokratycznych - wahaliśmy się, aby stawić czoła tym zagrożeniom w sposób zdecydowany, pozwalając Rosji prowadzić wojnę przeciwko sojuszowi z minimalnymi konsekwencjami” – piszą przewodniczący Komisji Helsińskiej, kongresmen Partii Republikańskiej Joe Wilson i jego zastępca Demokrata Steve Cohen.
Atak na Rosjan to „odstraszanie”?
Autorzy apelu do prezydenta skrytykowali administrację Joe Bidena za zbytnią opieszałość w dostarczaniu Ukrainie wsparcia wojskowego, co tylko ośmielić miało Putina do dalszej eskalacji konfliktu. Czując się bezkarnym, zaczął nie tylko kinetycznie atakować Ukrainę, ale rozpętał też wojnę hybrydową z państwami Zachodu. Dlatego teraz NATO powinno postawić Rosji tamę. W obawie przed argumentami, że decyzja o strzelaniu do rosyjskich rakiet i dronów wciągnęłaby NATO w konflikt z Rosją, amerykański politycy mają gotową odpowiedź.
„Umożliwienie Polsce przechwytywania rakiet nad Ukrainą nie stanowiłoby aktu ofensywnego, ale raczej kluczowy krok w zapewnieniu bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO. Działanie to wzmocniłoby odstraszającą postawę NATO, jednocześnie demonstrując naszą wspólną determinację do obrony sojuszu przed dalszą rosyjską agresją” – piszą kongresmeni.
Ze strony Białego Domu nie uzyskano jeszcze odpowiedzi na stawiane postulaty, ale jak od pewnego czasu zauważa część amerykańskich ekspertów, podejście Joe Bidena do Rosji zmienić może się po 5 listopada. W przypadku ewentualnego zwycięstwa Donalda Trumpa, ustępujący prezydent Biden będzie miał rozwiązane ręce i kilka tygodni czasu na podjęcie decyzji, którymi przed wyborami wolałby się nie chwalić. Strona rosyjska od dawna zaś ostrzega, że fizyczne zaangażowanie się jakiegokolwiek państwa NATO w niszczenie celów nad Ukrainą spowoduje odpowiedź Rosji i uzasadni jej ataki na wyrzutnie, z których nadszedł atak.
Amerykanie, formułując swą propozycję, nie sprecyzowali jednak, czy Polska miałaby strzelać do rosyjskich rakiet z wykorzystaniem naszych skromnych możliwości przeciwlotniczych, czy też sprzętem, który dostarczyłyby nam USA. Nie zająknęli się też, kto w razie odwetu, podjął by się uzupełnienia braków w polskiej obronie przeciwlotniczej, której systemy są dopiero w budowie.