Na Ukrainie gruchnęła wieść o nowym kontrakcie zbrojeniowym, jaki pod koniec ubiegłego roku podpisała rządowa Agencja Zamówień Obronnych MON z pewną bułgarską firmą. Ta zaś, w zamian za całkiem niemałe pieniądze, zgodziła się niemal zalać kraj minami przeciwpancernymi.
Na front jadą miny z czasów II wojny światowej
Szkopuł jednak w tym, że wybór agencji padł na amerykańskie miny przeciwpancerne M6A2, a już w dokumentach potwierdzających ich zamówienie nie ukrywano, że pochodzić będą one z czasów… „1941+”. I wiele wskazuje na to, że rzeczywiście tak się stanie, a jak ujawnia Serhij Zguriec, redaktor naczelny portalu Defence Express, transakcja jest bliska realizacji. Pośrednikiem ma być firma z Bułgarii, która znalazła gdzieś na świecie magazyny, gdzie jeszcze znajdują się podobne wojskowe zabytki. A choć nie ujawniono, skąd pochodzić mają te miny, pewne jest, że nie bezpośrednio z USA.
„Miny serii M6A1 i M6A2 zostały wycofane z armii amerykańskiej pod koniec lat 60-tych(…). W amerykańskich magazynach nie ma już zapasów M6A1 i M6A2. Jednak znaczną część tych min zakupiły lub otrzymały kraje Azji, Ameryki Południowej i Afryki. W szczególności w latach 1965–1970 siłom rządowym Wietnamu Południowego przekazano około 1 miliona min” – pisze Defence Express.
I to właśnie stamtąd może pochodzić nowy nabytek ukraińskiej armii, który rzucić ma wyzwanie rosyjskim czołgom i wozom pancernym. Sam zakup nie będzie też mały, gdyż jak ustalił Zguriec, kupione mają być setki tysięcy takich min, a koszt jednej Bułgarzy wycenili na 600 euro. Specjaliści nie ukrywają, iż jest to kwota dość wysoka jak na tak stary sprzęt, ale też zastanawiają się, czy po tylu latach miny te w ogóle jeszcze będą działać.
Teraz broń na Rosjan, a wcześniej na niemieckie Tygrysy
Miny z serii M6 USA zaczęły produkować w 1944 roku, kiedy po kampanii w Afryce Północnej okazało się, że dotychczas stosowane nie radzą sobie z niemieckimi czołgami Tygrys. Ważą one 9 kg, a w środku mają 5,4 kg. TNT. Gdy w latach 60-tych Amerykanie się ich pozbywali, powód był podobny, jak w 1944 roku – miny te nie radziły sobie z nowszymi czołgami, a ważący 5 kg ładunek był po prostu za słaby. Na Ukrainie obawiają się też, czy po ponad 80 latach spoczywania w magazynach, sprzęt ten będzie w ogóle zdatny do użytku, szczególnie, że już wcześniej zastrzegano, iż ma swój okres używalności.
„Termin eksploatacji tej miny nie jest określony w dokumentach rządowych, ale kiedy metalowa obudowa miny ulega zniszczeniu na skutek korozji, wrażliwość miny spada ze 150-338 kg do 3-5 kg. Oznacza to, że okazuje się, że może wybuchnąć nie pod naciskiem gąsienicy czołgu, ale pod znacznie mniejszym naciskiem. Albo w ogóle nie wybuchać. A wtedy rosyjski sprzęt przejdzie bez strat przez pola z tymi minami” – pisze Defence Express.
Brak zaufania budzi również czas użytkowania samego trotylu, który zdaniem zachodnich specjalistów zaczyna tracić swe właściwości po upływie 35 lat. Rosjanie w tej kwestii są bardziej tolerancyjni i twierdzą, iż trotyl spokojnie można użytkować nawet przez 60 lat. Czy zatem, liczące ponad 80 lat amerykańskie miny spełnią swe zadanie? Na razie na Ukrainie rozgorzała na ten temat zażarta dyskusja.