Wschodni front NATO chce min
W opublikowanym oświadczeniu ministrowie podkreślili, że militarne zagrożenie dla państw NATO graniczących z Rosją i Białorusią znacząco wzrosło. Ich zdaniem, obecne realia wymagają większej elastyczności w zakresie wyboru środków obrony, a ograniczenia wynikające z Konwencji Ottawskiej mogą w tym przeszkadzać.
– Nasza decyzja to wyraźny sygnał, że jesteśmy gotowi podjąć wszelkie niezbędne środki w celu ochrony naszego terytorium i obywateli – podkreślili ministrowie.
Obawy o bezpieczeństwo nie są bezpodstawne. Rosja, która nie jest sygnatariuszem traktatu ottawskiego, posiada ogromne zapasy min przeciwpiechotnych i aktywnie używa ich w Ukrainie. Wiadomo także, że tych min używa i Ukraina chociaż była stroną konwencji ottawskiej. Miny w tym konflikcie, nie tylko skutecznie blokują one ruchy wojsk przeciwnika, ale także powodują ogromne straty wśród ludności cywilnej.
Konwencja Ottawska – co to takiego i dlaczego Polska chce się wycofać?
Traktat ottawski, podpisany w 1997 roku i ratyfikowany przez Polskę dopiero w 2012 roku, zakazuje użycia, produkcji, składowania i przekazywania min przeciwpiechotnych. Celem tej umowy było wyeliminowanie zagrożeń dla ludności cywilnej, jakie stanowiły niekontrolowane pola minowe w różnych częściach świata.
W ramach traktatu Polska zniszczyła wszystkie swoje zapasy min przeciwpiechotnych – ostatnie 17 000 sztuk zlikwidowano w 2016 roku. W sumie usunięto ponad milion min, a nasz kraj zobowiązał się do nieprodukowania i nierozmieszczania tego typu uzbrojenia.
Jakie miny posiada Polska?
Obecnie Polska nie posiada min przeciwpiechotnych w swoich magazynach, ponieważ wszystkie zostały zniszczone zgodnie z wymogami Konwencji Ottawskiej. Polskie wojsko ma jednak dostęp do min przeciwpancernych, które nie są objęte zakazem konwencji i mogą być wykorzystywane do blokowania ruchów pojazdów przeciwnika. W przeszłości Polska posiadała i produkowała różne typy min przeciwpiechotnych, takie jak: MWP-1, POMZ-2 i PMD-6. Te miny zostały wycofane i zniszczone, ale jeśli Polska wycofa się z Konwencji Ottawskiej, mogłaby szybko wznowić ich produkcję .
Jakie opcje ma Polska w zakresie produkcji min?
Jeśli Polska zdecyduje się na powrót do produkcji min przeciwpiechotnych, będzie miała kilka opcji:
1. opracowanie nowoczesnych min zgodnych z normami NATO - miny powinny zostać wyposażone w systemy auto dezaktywacji lub zdalnego sterowania, co pozwoliłoby na ich skuteczne usunięcie po zakończeniu działań bojowych.
2. korzystanie z istniejącej infrastruktury zbrojeniowej - Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ) i jej spółki, takie jak Huta Stalowa Wola (HSW) czy Mesko, mają doświadczenie w produkcji amunicji i systemów przeciwpancernych. Przekształcenie ich linii produkcyjnych w celu wytwarzania nowoczesnych min mogłoby być stosunkowo szybkie.
3. zakup licencji od państw spoza Konwencji Ottawskiej - kraje takie jak USA, Chiny czy Rosja nadal produkują miny przeciwpiechotne. Polska mogłaby potencjalnie nabyć technologie lub opracować własne systemy na ich podstawie.
Na pierwszy rzut oka, opcja pierwsza wygląda najbardziej pociągająco, jednak to opcja 2 jest najszybsza. Nie należy jednak wyliczyć że Polska zdecyduje się na zakup amerykańskich rozwiązań z „półki”.
Jak Polska może stawiać miny przeciwpiechotne?
Nawet jeśli Polska wznowi produkcję min przeciwpiechotnych, konieczne będzie ich skuteczne rozmieszczanie. Obecnie polska armia dysponuje zaawansowanymi systemami minowania, ale głównie do min przeciwpancernych.
Do najważniejszych systemów należą:
• ISM Kroton – gąsienicowy stawiacz min, który mógł rozstawiać od 250 do 350 min na godzinę. Tych rozstawiaczy min Polska zakupiła tylko kilka sztuk i to blisko 20 lat temu.
• Baobab-K – nowoczesny kołowy system minowania narzutowego, mogący rozrzucić do 600 min przeciwpancernych w jednej operacji. Jego dostawy dla polskiej armii zaczną się dopiero w 2026 r.
Systemy Baobab mogą zostać przystosowane do rozstawiania min przeciwpiechotnych, jeśli Polska zdecyduje się na ich ponowne wprowadzenie.
Czy Polska faktycznie przywróci miny przeciwpiechotne?
Choć ministrowie obrony Polski, Litwy, Łotwy i Estonii jednoznacznie rekomendują wycofanie się z traktatu, ostateczna decyzja należy do parlamentów. W Polsce sprawa jest politycznie kontrowersyjna – rząd Donalda Tuska zapowiedział dokładną analizę tej kwestii, zanim podejmie jakiekolwiek kroki.
- zwolennicy twierdzą, że wycofanie się z traktatu zwiększy zdolności obronne Polski i zabezpieczy granicę przed potencjalnym atakiem.
- przeciwnicy podkreślają zagrożenia dla ludności cywilnej oraz możliwe konsekwencje międzynarodowe.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że jeśli Polska zdecyduje się na ten krok, będzie to wymagało uchwalenia odpowiedniej ustawy przez parlament oraz podpisu Prezydenta.