Do Roberta Krasowskiego, autora książek kluczowych dla zrozumienia istoty III RP, w tym ostatnio wydanych „O Michniku” i „Klucz do Kaczyńskiego”, wysłałem taki liścik: „Robercie, wiesz dobrze, że nie ma nic równie okropnego, jak robienie wywiadu z dobrym kolegą, na dodatek dziennikarzem. Jeżeli biorę sobie na głowę to zadanie, to dlatego, że w «Kluczu...» zawarłeś mnóstwo uwag na temat polskiej inteligencji. Z trudem przechodzę nad nimi do porządku. Bo, bodaj jak każdy inteligent, lubię swoją warstwę krytykować, ale nie ośmielam się napisać, ba, pomyśleć, że stanowi ona źródło problemów, a nie rozwiązań. I że kluczem do zrozumienia szaleństw ostatnich lat nie jest jakiś wirus (wirus epola?) toczący przejściowo Narodowe Elity, lecz klasa inteligencka jako taka. Aaa! Przełamuję swoje uprzedzenia i proponuję rozmowę ważną dla takich zagubionych, jak ja. Przy okazji gratuluję obu ostatnich książek; obie powinny stać na półce w mieszkaniu każdego inteligenta, najlepiej – przeczytane”. I do rozmowy doszło.
Oryginalnie.
Pozytywnie czy negatywnie?
Nie podejmę się dokonania – ot, tak, analizy psychopolitycznej – Jana Wróbla. Może przeczytaj „Sen o władzy” Darii Nałęcz. Autorka opowiada, jak inteligencja przed 1918 r. przygotowywała się do roli opiekuna rzeczywistości. I kiedy powstała wolna Polska, to się wzięła za opiekę: wsadzała do Berezy, kooperowała z sanacją albo bezmyślnie i histerycznie zwalczała sanację. Nie umiała rządzić, ale umiała oceniać. I organizować bojówki endeckie bądź lewicowe, bić w wojenne bębny.
CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ