Praca posła to nie tylko głosowania, spędzanie godzin na komisjach sejmowych i spotykanie się z wyborcami, ale niekiedy też pisanie interpelacji. Jest to szczególnie ważne w sytuacji, kiedy chcą się dowiedzieć, jak w interesującej ich sprawie działa rząd i jakie ma plany.

Poseł i jego sztuczna inteligencja w natarciu

I nie ma co ukrywać, że z narzędzia tego skrupulatnie korzystają, bowiem tylko w tej kadencji wytworzyli blisko 4 tysiące interpelacji, a wśród rekordzistów znalazł się poseł PiS, Dariusz Milewski. Gdy zaczął zasypywać ministerstwa interpelacjami i w krótkim czasie wyprodukował ich ponad 300, wzbudził podejrzenia w resorcie nauki. Wiceminister Maciej Gdula postanowił zwrócić się do Ośrodka Przetwarzania Informacji, by ten sprawdził, czy poseł aby działał samodzielnie, gdy hurtowo zasypywał resort interpelacjami.

Dokumenty przepuszczono przez system antyplagiatowy, który potwierdzić miał, że w 94 procentach nadesłane przez posła Milewskiego interpelacje zostały wytworzone przy użyciu sztucznej inteligencji. Widząc te dane, wiceminister Gdula nie ukrywał zdenerwowania.

-Ludzie wybierają posłów i są przekonani, że są to osoby kompetentne, pracowite i mają niezbędną wiedzę, aby sprawować mandat. Dostają bardzo dużą władzę, głosują nad ustawami, przygotowują je, pracują w komisjach i wreszcie: składają interpelacje. (…) Niestety, z posłami jest tak, że często nasza wiara w ich kompetencje zostaje nadwyrężona – mówił podczas konferencji prasowej Maciej Gdula i zaapelował do marszałka Hołowni, by w Sejmie zaczęto stosować narzędzia antyplagiatowe.

Czy to oznacza, że teraz w Sejmie wezmą się za posłów i spowodują, iż będą musieli pracować bardziej samodzielnie? Nic bardziej mylnego.

Oto dlaczego poseł ma święte prawo korzystać z AI

We wtorek wszelkie nadzieje na ten temat rozwiał wiceminister cyfryzacji, polityk Polski 2050, Michał Gramatyka. Pytany w studiu PAP o to, czy posłom powinno być wolno korzystać z narzędzi AI, uznał, iż każda interpelacja i tak na koniec podpisywana jest przez posła i żadnej różnicy nie stanowi, czy napisał ją on sam, czy też wspomagał się działaniem elektronicznych narzędzi.

- To jest jego (posła) święte prawo. Sztuczna inteligencja to takie samo narzędzie jak dłuto i młotek dla stolarza, po prostu się z tego korzysta. AI sama z siebie nie wygeneruje zapytania ani interpelacji poselskiej, trzeba ją zasilić, trzeba jej dać treść. Jeżeli ta treść po przetworzeniu wygląda lepiej, to tylko lepiej dla takiej interpelacji – uznał minister Gramatyka.

Polityka nie przekonała nawet hipotetyczna sytuacja, że skoro jest przyzwolenie na takie działania, wówczas różne instytucje państwowe mogą być zasypane tonami sztucznie generowanych zapytań. Uznał, iż państwo sobie poradzi.

Na razie nie ustalono, czy skoro posłowie mają zielone światło na korzystanie z usług AI przy tworzeniu dokumentów, to czy również zgoda ta obejmie inne zawody.