W styczniu 2010 roku, kiedy technicznie było już po Wielkiej Recesji, choć pracodawcy jeszcze nie zwiększali zatrudnienia, nastąpił przełom na amerykańskim rynku pracy i w zakresie ról płciowych. Wtedy właśnie odsetek pracujących kobiet w przedziale wiekowym 20–24 był wyższy niż odsetek mężczyzn w tym samym wieku. Był to, o ile dobrze się orientuję, pierwszy raz, kiedy kobiety w jakimkolwiek przedziale wiekowym prześcignęły swoich męskich rówieśników w kwestii zatrudnienia.

I był to również ostatni taki przypadek – gdy tylko rozpoczęły się procesy zatrudniania, młodzi mężczyźni wrócili do pracy znacznie szybciej niż młode kobiety. Później jednak ten trend znów się zmienił. Ostatnio zaś statystyki zatrudnienia znów się zbiegają.

To nie tak, że młode kobiety biją nowe rekordy zatrudnienia, ich wskaźnik Epop (Employment to population ratio, czyli wskaźnik zatrudnienia w stosunku do liczby ludności) jest obecnie o półtora punktu procentowego poniżej szczytu z 2001 roku.

Tymczasem Epop młodych mężczyzn plasuje się ponad 9 punktów procentowych poniżej szczytu z 2000 roku i 5 punktów procentowych poniżej najwyższego poziomu osiągniętego podczas ostatniej zwyżki w 2006 roku. Dzieje się tak nawet, gdy mężczyźni w przedziale wiekowym 25–54 wracają do pracy po trudniejszym dla nich okresie. I choć znaczna część osób w wieku 20 lat nadal się uczy, to młode kobiety częściej zapisują się na studia niż młodzi mężczyźni, a zatem to nie ta sytuacja może być przyczyną tego problemu. Coś dziwnego dzieje się z młodymi mężczyznami i rynkiem pracy.

Reklama

W ubiegłym roku Jeanna Smialek (wtedy pracująca w Bloomberg, obecnie w „New York Timesie”) dokonała podobnej obserwacji na podstawie danych o zatrudnieniu mężczyzn i kobiet w wieku 25–34 lata. Tam linie Epop praktycznie nie są zbieżne, głównie dlatego, że kobiety o wiele częściej przebywały w domu i opiekowały się dziećmi. Analiza danych Pew Research Centre wykazała, że w 2016 roku ok. 30 proc. matek w wieku 20–35 pracowało w domu w roli rodziców. Dla porównania, ojców w tym czasie i przedziale wiekowym było zaledwie 6 proc. Z wykresów u Smialek wynikało dla mnie, że podczas gdy wskaźnik zatrudnienia kobiet w wieku 25–34 jest obecnie zbliżony do poziomu zatrudnienia kobiet w grupie wiekowej 35–44, to mężczyźni z przedziału 25–34 mają pracę znacznie rzadziej niż ich starsi koledzy.

W porównaniu z innymi krajami udział NEET, czyli osób poza pracą i edukacją, w USA to ok. 14 proc. mężczyzn w wieku 20–24 lata, czyli nieco wyższy niż średnia dla OECED, która wynosiła 13,4 proc. w 2018 roku. Ale średnia ta była napędzana przez kilka dużych gospodarek z poważnymi problemami w zakresie zwiększania się NEETsów, czyli Francję (21 proc.), Hiszpanię (23,3 proc.), Włochy (27,5 proc.). Oto cztery kraje, w których pod koniec lat 90. XX wieku udział młodych mężczyzn podpadających pod kategorię NEET był wyższy niż w USA: obecnie we wszystkich tych krajach poziom ten jest niższy lub równy.

W inauguracyjnym przemówieniu na Booth School of Business na Uniwersytecie w Chicago, które stało się później przedmiotem kpin, profesor ekonomii Erik Hurst zasugerował, że lepsza jakość gier wideo i innych rozrywek elektronicznych sprawia, że młodzi mężczyźni czują się zachęceni, aby zostać w domu i bawić się, zamiast szukać pracy. Młodzi bezrobotni z pewnością spędzają sporo czasu na zabawie z konsolami do gier i komputerami: średnio 12 godzin tygodniowo wśród osób w wieku 12–30 lat (w roku 2000 było to zaledwie 5,4 godziny tygodniowo), jak podaje Hurst i trzech innych ekonomistów w roboczym raporcie na podstawie danych z American Time Use Survey.

Inaczej widzi to Gray Kimbrough, ekonomista rządowy i adiunkt Uniwersytetu Amerykańskiego, który odkrył, że w przypadku młodych niepracujących mężczyzn, którzy grają w gry, rozrywka ta działa jak oglądanie telewizji: im dłużej trwa, tym mniej czasu się na nią poświęca, co sugeruje, że oznacza to jedynie tyle, że gry komputerowe po prostu wypierają innego typu rozrywki, a nie działają tu aktywnie jako coś, co odciąga od pracy. I nawet Hurst wraz ze współautorami doszedł do wniosku, że spadek popytu na pracę odegrał większą rolę niż gry wideo jeśli chodzi o zmniejszenie zatrudnienia wśród młodych mężczyzn.

Mimo to wydaje się, że jeśli chodzi o ten problem, występuje tu mieszanka czynników ekonomicznych i społecznych. Ostatnie artykuły na ten temat dowodziły, że dla młodych niepracujących mężczyzn spadają szanse na zawarcie małżeństwa (bo trudniej im znaleźć dobrą pracę) i odwrotnie: mniej wykształceni młodzi mężczyźni są mniej zainteresowani znajdowaniem pracy, gdyż ich szanse na małżeństwo spadły.

Rosnąca liczba młodych mężczyzn mieszkających z rodzicami to z pewnością wynik czegoś, co wykracza poza trudny rynek pracy. Wysokie ceny nieruchomości w niektórych częściach kraju i duże obciążenia wynikające z zaciągania kredytów studenckich utrudniają wielu młodym ludziom samodzielny start, podczas gdy większe domy ich rodziców i być może ich większa pobłażliwość wobec synów ułatwiają pozostawanie w domu.

Bez względu na powody istnieje obecnie niewielka, lecz większa niż kiedyś, mniejszość Amerykanów w wieku 20 lat, którzy nie robią postępów w osiąganiu wyznaczników wieku dorosłego: znaleźć pracę, wyjść z dom, wziąć ślub, mieć dzieci. Mój kolega z Bloomberg Opinion Noah Smith przedstawił przekonujący zestaw powodów, dla których zrobienie kariery zajmuje obecnie więcej czasu niż kiedyś, co opóźnia sprawy takie jak małżeństwo i posiadanie domu. Ale to, co opisuję, wydaje się wyraźnym i specyficznym dla płci zjawiskiem, jeśli nie całkowicie niezwiązanym.

Jednocześnie wzrost rynku pracy młodych kobiet w stosunku do młodych mężczyzn nie przełożył się na większą równość na rynku pracy. Kobiety w przedziale wiekowym 20-24 mogą wykazywać taki sam poziom zatrudnienia, choć rzadziej pracują na pełen etat: częściowo dlatego, że więcej z nich studiuje. Ale nawet te, które pracują w pełnym wymiarze godzin zarabiają mniej niż mężczyźni w analogicznej sytuacji – tygodniowo to 90,3 proc. tego, co w tym samym czasie zarabiają ich rówieśnicy.

Młodzi pracujący mężczyźni radzą sobie dobrze. To ci, którzy nigdy nie byli zatrudnieni, mają problem.

>>> Czytaj też: Polak buntuje się, gdy jest zadowolony z życia i dobrze wykształcony [RAPORT]