Zbigniew Bartuś: - Kuba Wujec, student psychologii, wstrząśnięty tsunami hejtu, jakie przetoczyło się przez internet w związku ze śmiercią jego Babci, Ludwiki, legendy „Solidarności”, napisał kilka dni temu na LI: „Social media to złe miejsce pełne złych ludzi.(…) Możliwość ranienia innych ludzi w social mediach bez żadnych konsekwencji jest chora”.
Rafał Sonik: - To straszne, że kolejna rodzina musi się mierzyć ze zjawiskiem, które przybrało monstrualne rozmiary. W ramach prac mojej fundacji Dobry Hasztag monitorujemy wnikliwie rynek marketingu influencerskiego oraz ewolucję platform społecznościowych i widzimy, jak kolosalne tkwią tam zagrożenia. Co gorsza, one potęgują się w tempie comiesięcznym.
- Z jakiego powodu?
- Wszyscy wiemy, że huraganowy rozwój technologii ma swoją ciemną stronę, a mimo to tak naprawdę nigdy skutecznie nie staraliśmy się ograniczać jej rozrostu, ani tragicznego wpływu na społeczeństwo, zwłaszcza młodych. A jest przecież coraz gorzej. Weźmy deepfake: dosłownie każdy użytkownik social mediów, niezależnie od wieku, w ciągu kilku sekund przebywania w sieci jest nakierowywany na fałszywe lub zmanipulowane treści, uwiarygadniane przy użyciu wizerunków osób publicznych. Każde dziecko może wejść na strony patostreamerów czy pornograficzne, bo są one dostępne ot tak, bez żadnych kodów. Hejt stał się codziennością wielu młodych ludzi. Czują się oni wobec tej trwającej 24 godziny na dobę napaści totalnie bezradni.
- Kuba zilustrował swój emocjonalny wpis o hejterach jego babci wykresami opartymi na danych z serwisu securyty.org. Wynika z nich, że do momentu pojawienia się social mediów, odsetek depresji, samobójstw i samookaleczeń w populacji młodych utrzymywał się przez dekady na zbliżonym poziomie, a potem – czyli w ciągu ostatnich 15 lat – wzrósł gwałtownie, bo o 500 procent!
- Te statystyki są porażające. Nikt dziś nie mówi, że z tego powodu Polska wyludnia się i będzie wyludniać podwójnie. Przez dekady nie wymyśliliśmy żadnego skutecznego systemu pobudzającego dzietność i osiągnęliśmy dziś w tym zakresie historyczne dno. Dzieci rodzi się prawie cztery razy mniej niż 100 lat temu i dwa razy mniej niż 30 lat temu. Równocześnie rekordowo dużo młodych nie dostrzega sensu życia. Wniosek: nie zadbaliśmy o ilość, a teraz jeszcze zaniedbujemy jakość życia. To nas doprowadzi do tragedii społecznej.
- Możemy jej zapobiec?
- To chyba ostatni moment. I trzeba wiedzieć, że dbanie o kondycję psychiczną dzieci i młodzieży jest dziś wyzwaniem dużo większym niż 10 czy 20 lat temu. Od 33 lat w ramach stowarzyszenia Siemacha i fundacji Demos niesiemy dzieciom pomoc. Kiedy tworzyliśmy Siemachę, można się było kierować regułą „w zdrowym ciele zdrowy duch”: aktywność ruchowa, sportowa była remedium na wiele problemów. Dzisiaj to jest zupełnie nieadekwatne. Mamy do czynienia z eskalacją zagrożeń wobec dzieci i młodzieży, więc orliki i sale gimnastyczne już nie pomogą. Powiem więcej: również autostrady nie powinny być priorytetem państwa polskiego. Kondycja psychiczna naszych dzieciaków powinna być na pierwszym miejscu.
- A masz konkretne remedium?
- Mam. Od kilku lat współpracuję ściśle z fundacją rodziny Czepczyńskich, jak wspomniałem - założyłem również własną - Dobry Hasztag. Kilka tygodni temu spotkaliśmy się z minister Barbarą Nowacką, pokazaliśmy jej razem z Arturem Czepczyńskim i Damianem Kupczykiem, prezesem Fundacji Czepczyńskich, nasze dokonania, a przede wszystkim pomysły. Mam cztery palące wnioski na dziś.
- Jakie?
- Pierwszy jest taki, że musimy uczyć dzieci empatii.
- A jej da się nauczyć?
- W ogromnej mierze tak! Eksperci od Artura opracowali cały program, podręcznik, wsparcie metodyczne dla nauczycieli. To chwyciło zgodnie z założeniem, że właśnie empatia jest i powinna być naszą tarczą chroniącą wszystkie wrażliwe jednostki przed hejtem, przed mową nienawiści i wykluczeniem. Z naszych dobrych praktyk i doświadczeń wynika wręcz, że możemy zapobiec wielu sytuacjom, w których załamuje się konstrukcja psychiczna dziecka. Aby tak się stało, edukacja emocjonalna i psychologiczna powinny uzyskać w systemie oświaty o wiele większą rangę, niż mają obecnie. To jest gardłowo ważna sprawa.
- Będziemy świętowali Dzień Empatii?
- Wiem, że same symbole nie załatwią niczego, ale one są jednak w dzisiejszym świecie ważne, więc zgłosiliśmy minister Barbarze Nowackiej propozycję ustanowienia Dnia Empatii – drugiego października. Uważamy, że przy właściwym nagłośnieniu taki Dzień przyciągnie uwagę i może pomóc w uruchomieniu skutecznej kampanii dotyczącej problemu oraz metod obrony przed negatywnymi zjawiskami.
- Kto miałby nieść dobre słowo?
- Mamy fenomenalny sektor NGO. Liderzy i wolontariusze skupieni wokół nich potrafią bardzo skutecznie pomagać i to w sposób skalowalny. Potrzebujemy do tego jednak systemów grantowych i to natychmiast. Nie chodzi o jakieś niewyobrażalne pieniądze. W ciągu ostatnich kilku tygodni rozdzieliliśmy 1,5 miliona złotych z grantów na bezpieczeństwo dzieci w ruchu drogowym. Pomysły NGOsów, które dostają po 20, 50 tys. zł, okazały się fenomenalne, niezwykle kreatywne.
W ich realizację są zaangażowani młodzi ludzie, którzy doskonale rozumieją, jakim językiem się komunikować i jakimi metodami działać w gronie swoich rówieśników. Polak z NGO potrafi – tylko musi uzyskać wsparcie od państwa i samorządów. Powtórzę: to nie są gigantyczne kwoty. I trzeba je potraktować jako efektywną inwestycję w to, co jest, jak powiedziałem, najważniejsze.
- Decydenci to rozumieją?
- Wydaje mi się, że wreszcie zaczynają rozumieć. Warto przy tym zwrócić uwagę na okoliczności, w jakich działamy. Dużo dziś mówimy o szybkim wprowadzaniu kolejnych regulacji i zasad ESG w krajach Europy. „S” oznacza wymiar społeczny. Więc ja mówię: nie czekajmy, bądźmy liderami, zróbmy to wcześniej i lepiej niż inni, np. zmieniając reguły podatkowe tak, by działaniom na rzecz zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży nadać priorytet i żeby uruchomienie inicjatyw i ich skalowanie przez NGOsy stało się możliwe w ciągu dosłownie kilku miesięcy.
- No dobrze, wiemy, kto nagłośni problem. A kto będzie się na co dzień mierzył z narastającymi problemami emocjonalnymi młodych ludzi?
- Połączmy dwie kropki. Jeśli spojrzymy na liczbę specjalistów psychologów i psychiatrów dziecięcych w Polsce, to zdecydowana większość pracuje w sferze prywatnej, zarabiając 20 - 30 tys. zł miesięcznie. Nie możemy oczekiwać, że ci ludzie przejdą do sfery publicznej i że w placówkach dostępnych dla dzieci i młodzieży będziemy mieli szybko dużo dobrych fachowców. Nie ma na to szans. Problem narasta, a na wsparcie specjalistów może sobie pozwolić tylko ułamek klientów, gotowych zapłacić 300, 400 czy 500 zł za godzinę pracy swego dziecka z psychologiem. To jest pierwsza kropka.
- Tragicznie smutna. A druga?
- W ramach walki z hejtem i eliminowania jego druzgocących skutków moja fundacja współpracuje intensywnie z nauczycielami. Mamy w tej chwili ponad tysiąc podopiecznych i widzimy, że praktycznie w każdej szkole i w każdym przedszkolu są nauczyciele charyzmatyczni, kochający dzieci, mający z nimi fantastyczny kontakt, gotowi poświęcić dużo swojego czasu na tak niezbędne dzisiaj wsparcie emocjonalne, nauczanie empatii i tworzenie empatycznego środowiska rówieśniczego. Dokładnie takie samo jest doświadczenie fundacji rodziny Czepczyńskich.
I?
- Uważamy z Arturem i Damianem, że właśnie nauczyciele mogą się stać psychologami pierwszego kontaktu, bo mają wiedzę, kompetencje i chęci. Fundacja Czepczyńskich stworzyła skuteczne narzędzia do kształcenia z empatii z całym oprzyrządowaniem metodycznym dla nauczycieli. To działa.
- Powinno zadziałać na szerszą skalę?
- Zdecydowanie tak. W każdym przedszkolu i w każdej szkole. Trzeba to zrobić jak najszybciej. Jestem przy tym realistą, więc mam następującą propozycję: niech nauczyciele, którzy mają charyzmę, kompetencje i są gotowi poświęcić się bardziej od reszty, zarabiają więcej od innych. Jeśli pracując w ten sposób jesteśmy w stanie zapobiec eskalacji problemu, ratując tysiące dzieciaków przed załamaniem nerwowym, depresją, samookaleczeniem, samobójstwami, jeśli możemy uchronić kolejne tysiące przed skutkami hejtu, które wymagają dzisiaj terapii psychologicznej, to zróbmy to. Zainwestujmy w naszą przyszłość.