„Przekazaliśmy Ukrainie Starlinki, tracąc na tym ponad 80 mln dolarów, przy okazji narażając SpaceX i mnie na poważne ryzyko rosyjskich cyberataków” – napisał na Twitterze Elon Musk, kontrowersyjny miliarder i CEO firmy. W ten sposób chciał obronić się przed zarzutami o sprzyjanie Rosji. Te pojawiły się, bo wcześniej opublikował opinię, w której opowiadał się za przekazaniem Krymu Rosji, organizacją ponownych referendów na okupowanych terytoriach i neutralnością Ukrainy. Na swoim profilu urządził nawet sondę na ten temat.
Sęk w tym, że przedsiębiorca minął się z prawdą, bo – jak ujawnił „The Washington Post” – urządzenia do korzystania z internetu za pośrednictwem starlinków kupiły Ukrainie amerykańskie agencje oraz sąsiednie państwa. W tym Polska. – Kupiliśmy 6,7 tys. sztuk dla Ukrainy. Dodatkowo 5 tys. sztuk podarował Orlen – mówi DGP Janusz Cieszyński, odpowiadający w KPRM za cyfryzację. Polska miała za nie zapłacić prawie 40 mln zł. – Urządzenia są wykorzystywane w miejscach, gdzie ze względu na atak Rosji została zniszczona infrastruktura telekomunikacyjna. To jest technologia, która w mojej ocenie dzisiaj nie ma sobie równych – przekonuje.
5 tys. sztuk z puli zakupionych terminali Polska wysłała na Ukrainę już w sierpniu. Jak informował wtedy minister cyfrowej transformacji Ukrainy Mychajło Fiodorow, urządzenia zostały przeznaczone na potrzeby obiektów infrastruktury krytycznej oraz do poprawy możliwości komunikacyjnych mieszkańców.
Jak zapowiada Cieszyński, urządzenia dla Ukrainy to nie koniec polskich inwestycji w tę technologię. – Pracujemy obecnie nad pilotażem, w którym chcemy przetestować, jak takie rozwiązania mogą się sprawdzić w miejscach, w których ekonomicznie nieopłacalna jest budowa światłowodu albo zasięgu sieci komórkowej – mówi i dodaje, że nad podobnymi rozwiązaniami trwają prace w Stanach Zjednoczonych, które mają znacznie gorsze pokrycie siecią niż Polska.
Reklama