Choć człowiek postawił stopę na Księżycu, wysyła łaziki na Marsa, eksploruje dna oceanów i wynalazł szczepionki, prawie stuletnia babcia mojej bliskiej koleżanki wybiera właśnie to urządzenie. Zaskakujące? Tylko dla tych, którzy nie wiedzą, jak wiele zautomatyzowanych dzisiaj prac jeszcze dwa pokolenia temu spoczywało na barkach kobiet. Codzienność wiejskiej harówki w książce „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” (wydawnictwo Marginesy 2023) opisuje Joanna Kuciel-Frydryszak. Znajdziemy tam plan dnia przeciętnej mieszkanki wsi: „4 do 6 godzin – praca w polu. 3–4 godziny – obrządek zwierząt. 3–4 godziny gotowanie (dla ludzi i zwierząt), 2 godziny – obsługa jedzenia, 40–60 minut – porządki, 30 minut latem, a 6 godzin zimą – ręczne roboty, przędzenie, tkanie. 30 minut – wypoczynek”. I inny przykład: „Cecylia Powałka ze wsi Podłężyce w gminie Męka (okolice Sieradza), matka czwórki dzieci, majętna gospodyni na 25 hektarach, ma dziewkę do pomocy, a w polu pomagają dwaj parobkowie, ale ona też z nimi pracuje, a do tego doi krowy.