To też oznacza, że realna liczba zakażonych może być dziesięciokrotnie wyższa niż potwierdzone przypadki (tych, jak wykazuje resort zdrowia, jest 1,4 mln od początku pandemii). Podstawą dla takich obliczeń są m.in. efekty ostatnich testów przesiewowych nauczycieli, z których wynika, że zakażonych jest 2 proc. kadry. Do uzyskania odporności populacyjnej jeszcze nam daleko, dlatego tak ważne jest szybkie tempo szczepień. Do wczoraj preparat podano ponad 495 tys. obywatelom. Na razie szczepione są osoby z grupy zero (głównie medycy). Chociaż i tu są opóźnienia. Przeprowadzenie całej operacji spowalniają mniejsze dostawy szczepionki firmy Pfizer.
Dużo lepsza sytuacja jest w Izraelu. Tam wyszczepiono 25 proc. populacji. Wczoraj o sposobie organizacji szczepień w tym kraju opowiadał w Senacie prof. Ran Balicer, przewodniczący rady eksperckiej ds. COVID-19 przy premierze Binjaminie Netanjahu. Jedna z głównych różnic polega na tym, że w Izraelu punkty szczepień działają 7 dni w tygodniu przez 12 godzin, a możliwe, że wkrótce będą działać całodobowo.