Pomocy wymaga prawie 100 (93,6) na 1 tys. dzieci w wieku 7–17 lat, zaś w publicznym systemie leczy się zaledwie 16. Z czego to wynika? Na pewno z ograniczonego dostępu do specjalistów, ale też z braku świadomości problemu. Bariery nadal są w głowach – kryzys psychiczny oznacza często stygmatyzację, wstydzą się dzieci, wstydzą się ich rodzice, a mały pacjent nie może sam pójść do psychologa.
W szczególnie trudnej sytuacji są najmłodsze dzieci ze wsi, a także wychowujące się w rodzinach, w których źle się dzieje. – Czasem zaburzenia psychiczne nie zaczynają się w mózgu, ale w złych warunkach życia, które przerastają młodego człowieka – mówi prof. Jacek Wciórka.
Więcej na ten temat przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.