Skąd się znacie?

KATARZYNA GABER: Z fundacji „Drzewo życia”, która w Malawie pod Rzeszowem stworzyła ośrodek leczenia zaburzeń odżywiania. Prowadzę tam m.in. zajęcia z istoty choroby będące uzupełnieniem terapii grupowej.
Bogna Kuk: Ja trafiłam tam jako pacjentka. Tak się poznałyśmy w 2020 r.

I obie macie za sobą własne doświadczenia walki z anoreksją?

Reklama
K.G.: Tak. Jestem psycholożką. Gdy rozpoczynałam pracę w ośrodku, miałam już za sobą lata zmagań z chorobą. A zachorowałam jako nastolatka. Miałam 12 lat. Dziś mam 26.
B.K.: Ja mam 16 lat i jestem jeszcze w procesie leczenia. Ale mam też wrażenie, że zyskałam już duży stopień samoświadomości.

Mówimy o latach i datach. W leczeniu czas ma znaczenie?

K.G..: Owszem, ale w tym sensie, że nie można ulegać jego presji. Jestem już zdrowo funkcjonującą osobą. Zdecydowałam się pomagać innym, przekazywać swoje doświadczenie. Dzięki temu rozumiem tych ludzi lepiej, ale wypracowałam też zdolność emocjonalnego odcięcia się, by nie utożsamiać się z pacjentem.

Co to znaczy „zdrowo funkcjonującą”? Czy jak siedzimy przy jednym stole, a ja postawiłam na nim ciasto, to nie masz z tym problemu?

K.G.: Nie mam problemu z tym, że stoi przede mną ciasto, pachnie, jest w zasięgu ręki. I gdy mnie najdzie ochota, to go skosztuję. I nie będę przeliczała na kalorie tego, co znajdzie się na moim talerzu. Nie będę się nerwowo zastanawiała, co zjadłam w ciągu dnia i ile. I co będę jadła później. Bo jak się choruje na zaburzenia odżywiania, w głowie ma się nieustannie uruchomiony kalkulator, który każe przeliczać i ważyć każdy kęs.
B.K.: We mnie ten kalkulator wciąż jeszcze tkwi. Może nie zawsze uruchomiony, ale w gotowości. Na co dzień funkcjonuję normalnie, czyli uprawiam sport, który bardzo lubię. Robię to w zdrowy sposób, trzy razy w tygodniu chodzę na siłownię, mam plan treningowy. To pozwala mi się rozładować w niedestruktywny sposób. Wagę mam dziś w normie i jem prawie wszystko, ale nadal migają mi w głowie myśli, co dziś zjadłam, choć nie przeliczam już każdego kawałka na kalorie. Jednak tyle czasu trwałam w zaburzeniach, że nie mogę w ciągu kilku tygodni zrezygnować ze złych nawyków.

Kiedy zachorowałaś?

B.K..: Miałam niecałe 13 lat, czyli w dość typowym wieku, kiedy gros osób zaczyna mieć takie problemy. Choć nie jest to wyłącznie choroba młodych osób i tylko kobiet. Pracuję dziś nad podejściem do własnego ciała, by je akceptować, ale nadal jest dla mnie otoczką, z którą nie potrafię się pozytywnie utożsamić. Wciąż martwi mnie to, jak wyglądam, ile ważę. Ciągle jestem przekonana, że przez ten pryzmat będę oceniana. Choć jednocześnie jestem już świadoma, że zapewne postrzegam siebie inaczej, niż robią to inni. Funkcjonuję na tyle normalnie, że poszłam do liceum, jestem w drugiej klasie. I nikt, kto mnie nie zna, nie mógłby stwierdzić, że miałam kiedykolwiek problem. Na pierwszy rzut oka nic nie widać.

A na drugi?

B.K..: Mam zachowania, które mogą zastanawiać. Na przykład to, że za każdym razem, gdy ktoś mnie częstuje jedzeniem, odmawiam. Mam zawsze swoje, nie próbuję niczego spontanicznie. Albo to, że piję niemal wyłącznie wodę. W anoreksji włącza się silna chęć bycia perfekcyjnym. To chora perspektywa, która obejmuje nie tylko wygląd, lecz także i inne sfery. Choćby szkołę, naukę.

Skąd się bierze? Kto lub co ją wywołuje?

K.G.: Pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to społeczeństwo. Z rozmów z młodymi ludźmi, z mediów społecznościowych mam poczucie, że świat wymaga od nas tej perfekcji. Trzeba wszystko robić szybciej, mocniej, lepiej. To przekonanie trafia na podatny grunt osoby, która wchodzi w okres dorastania. Nakłada się na dysproporcje, które są naturalną częścią społeczeństwa, ale w tym momencie są przysłaniane rozpędzającym się wyścigiem ku doskonałości. Jedna dziewczyna szybciej dostaje miesiączkę, jej ciało zaczyna się zmieniać, odstawać od innych. Ktoś ma lepsze wsparcie w domu, ktoś inny nie ma go wcale. Kogoś stać na więcej, kogoś na mniej. Trzeba wielkiej dojrzałości, by zrozumieć, że jesteśmy różni i nie każdy może wyglądać tak jak postać z Instagrama. Na tej bazie kiełkują zaburzenia odżywiania.

Cały wywiad w weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej