Głównym żądaniem związków Ver.di i dbb jest wzrost wynagrodzenia o 4,8 proc. lub o co najmniej 150 euro miesięcznie dla ok. 2,3 miliona pracowników federalnych i lokalnych w ciągu następnego roku.

Akcje protestacyjne odbyły się przed państwowymi zakładami w pojedynczych miastach w krajach związkowych Nadrenia Północna-Westfalia i Bawaria. Strajki ostrzegawcze planowane są we wtorek także w Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynacie, Dolnej Saksonii i Szlezwiku-Holsztynie. W innych landach strajki mają się rozpocząć w najbliższych dniach.

W Guetersloh w Nadrenii Północnej-Westfalii ok. 40 osób zgromadziło się przed lokalnym szpitalem. "Oklaski nie wystarczą" - powiedział cytowany przed dpa przedstawiciel Ver.di Volker Hoppmann, odnosząc się do akcji nagradzania oklaskami pracy osób zatrudnionych w służbie zdrowie w dobie pandemii koronawirusa.

Strajki ostrzegawcze są powszechną taktyką w niemieckich negocjacjach pracowniczych i trwają zwykle od kilku godzin do jednego dnia lub dwóch.

Reklama

Negocjatorzy pracodawców, którzy jeszcze nie złożyli oferty, na razie stwierdzili, że żądania płacowe są zbyt wysokie, ponieważ niemiecka gospodarka boryka się obecnie z pandemią koronawirusa, która zmniejsza wpływy z podatków - podaje agencja AP.

Kampanię krótkich akcji protestacyjnych ogłoszono po tym, jak w weekend druga runda negocjacji płacowych nie przyniosła porozumienia.

Prezes Ver.di Frank Werneke powiedział telewizji ZDF, że związek wzywa do strajków ostrzegawczych w nadchodzących dniach w "całym obszarze" sektora publicznego.

"W szpitalach panuje szczególnie duża presja i wysokie oczekiwania (...)" - powiedział Werneke. Zastrzegł przy tym, że "jest jasne, iż strajki w żłobkach są obecnie szczególnie newralgiczne i niezbyt popularne, i zrobimy to w bardzo wyważony sposób". "To nie jest obecnie przedmiotem tej akcji strajkowej" - dodał.

Następna runda negocjacji zaplanowana jest na 23 i 24 października.