ikona lupy />
Przedsiębiorczość imigrantów (graf. Obserwator Finansowy) / Inne

W Stanach Zjednoczonych spada tempo zakładania nowych firm, a już istniejące coraz szybciej znikają z rynku. Segment dużych, dojrzałych firm rozwija się wolno. Część nowo powstających firm koncentruje się w branżach wymagających wysokospecjalistycznej wiedzy i umiejętności.

Przedsiębiorczość, główny mit USA, kojarzy się z pojawianiem się nowych firm, ich szansami na przeżycie albo na dynamiczny rozwój, tempem wprowadzania nowych produktów i rozwiązań na rynek, a także z efektywnością tworzenia miejsc pracy. Jednym słowem przedsiębiorczość to aktywność zawodowa, która powinna zwiększać dobrobyt całego społeczeństwa. W krajach rozwijających się poziom przedsiębiorczości wczesnego etapu (ang. total early-stage enterpreneurship), mierzonej odsetkiem osób rozpoczynających prowadzenie własnej firmy, jest niemal dwukrotnie wyższy niż w gospodarkach rozwijających. W pierwszej grupie państw znaczenie odgrywa tzw. factor-driven – wzrost opiera się na wykorzystywaniu prostych czynników produkcji. W tych drugich mamy do czynienia z tzw. innovation-driven – czyli rozwojem opartym na specjalistycznej wiedzy oraz innowacjach.

W 2014 r. imigranci stanowili 13,2 proc. całej populacji USA. Szacuje się, że prawie 3,2 miliona imigrantów prowadzi własne firmy. Stanowią nieco ponad 20 proc. sektora przedsiębiorstw i tworzą ok. 13,2 miliona miejsc pracy. Wydaje się zatem, że to właśnie imigranci, realizując swoje marzenia, umacniają siłę wpływu USA na gospodarkę światową.

Reklama

Inara Tareque, Chris Jackson, Arnobio Morelix twierdzą, że obecnie w USA to imigranci są twórcami przyrostu netto miejsc pracy, a ich aktywność pod względem tempa zakładania nowych firm jest dwa razy większa niż Amerykanów. Także według badania Spring Global Attitude z 2018 roku niemal 60 proc. ankietowanych mieszkańców USA uważa, że imigranci przyczyniają się do wzmacniania gospodarki poprzez swoją pracę i talent. Odmienne zdanie, wskazujące na zajmowanie miejsc pracy i korzystanie z przywilejów socjalnych, wyraziło 34 proc. ankietowanych. Ta przychylność Amerykanów wobec nowych imigrantów wynika z jednej strony z faktu, że większość z nich jest potomkami imigrantów, ale z drugiej z prostego rachunku ekonomicznego.

Komu Stany mówią: Welcome!

W latach 1960-1980 dwudziestego wieku do USA emigrowali głównie Europejczycy, później struktura imigrantów zaczęła się zmieniać. W 2017 roku, 37 proc. Imigrantów to Azjaci. Przybysze z Korei, Chin, Indii, czyli krajów, w których spektakularnie ewoluował system edukacji i przyczynił się do wzrostu napływu odsetka osób bardzo dobrze wykształconych, głównie po kierunkach ścisłych i inżynieryjno-technicznych.

Coraz lepsze wykształcenie imigrantów przyjeżdżających do USA jest pochodną wielu czynników. Jednym z nich jest poprawa przeciętnego poziomu edukacji na świecie. Prowadzony od wielu lat międzynarodowy test kompetencji PISA dla nastolatków (czy analogiczny test PIAAC dla osób dorosłych) pokazuje, że edukacja pierwszego i drugiego stopnia daje przeciętnie lepsze efekty w krajach azjatyckich i europejskich niż w USA. Zgodnie z danymi przytaczanymi przez Pew Research Center w 2017 roku niemal połowa z przybyłych do USA w okresie 2012-2017 imigrantów miała wyższe wykształcenie. Tymczasem wśród osób przebywających w USA od przynajmniej 10 lat ma je zaledwie 28 proc. Co więcej, z każdym rokiem różnica poziomu wykształcenia między rezydentami z krótkim a długim stażem pobytu wyraźnie się pogłębia. W 2017 r. udział imigrantów z wyższym wykształceniem sięgnął ponad 30 proc., wahając się w zależności od kraju pochodzenia, od zaledwie 7 proc. w przypadku osób pochodzących z Meksyku, aż do 53 proc. w przypadku Azjatów. Dla porównania w 2017 r. wśród Amerykanów udział osób z wykształceniem wyższym sięgał 32 proc.

Według Williama Kerry’ego i Williama Lincolna osoby z lepszym wykształceniem częściej dostają prawo czasowego pobytu wraz z pozwoleniem na pracę. Obok coraz szerszego strumienia imigrantów z wykształceniem ścisłym (ang. STEM – nauki ścisłe, technologiczne, inżynieryjne oraz matematyczne), przybywa również osób, których celem jest kształcenie się.

>>> Czytaj też: Mistrzowie przyciągania talentów. Polska spada w globalnym rankingu Global Talent Competitiveness Index

Potwierdzają to dane Census Bureau. Wg National Center for Educational Statistics ponad 40 proc. stopni doktorskich na kierunkach ścisłych uzyskują imigranci. To dobry dla USA bieg wydarzeń, bo jak podkreślali eksperci administracji prezydenta Baraka Obamy i podtrzymują eksperci administracji prezydenta Donalda Trumpa, odsetek rodowitych Amerykanów o takim profilu wykształcenia jest za niski, a szans na poprawę sytuacji nie ma.

Wraz ze wzrostem poziomu wykształcenia przeciętnego imigranta, jego wkład w rozwój kraju rośnie, a stosowana polityka imigracyjna robi się łaskawsza. Zdaniem Nira Jaimovitch i Henry’ego Siu dysproporcja w wynagrodzeniu osób wykształconych i niewykształconych zniechęca do przyjazdu do USA osoby bez kwalifikacji. Zwiększa natomiast skłonność do migracji osób o wyższych kwalifikacjach lub zamierzających podnosić swoje kwalifikacje. Różnice w wynagrodzeniach w USA są dużo większe niż w innych krajach, będących alternatywnym miejscem docelowym imigrantów. Wysokość zarobków determinuje również poziom bezpieczeństwa socjalnego, które im niższe tym bardziej zniechęca do imigracji.

"Dysproporcja w wynagrodzeniu osób wykształconych i niewykształconych zniechęca do przyjazdu do USA osoby bez kwalifikacji"

Dwa bieguny przedsiębiorczości

W USA imigranci o niższych kwalifikacjach zakładają tysiące małych i średnich firm. Stworzenie firmy w bardziej tradycyjnych branżach, tj. usługach, hotelarstwie czy handlu, oznacza osiąganie niższej rentowności, ale stwarza możliwości stałego dochodu, a z czasem pozwala tworzyć miejsca pracy również dla Amerykanów. Gordon Hanson i Matthew Slaughter twierdzą, że imigranci o niższych kwalifikacjach, pracujący w tradycyjnych branżach, zarabiają przeciętnie mniej, a osiągnięcie porównywalnych z Amerykanami zarobków zajmuje im 20 lat lub więcej.

W przypadku jednej czwartej zakładanych w latach 1995-2005 firm technologicznych przynajmniej jeden założyciel był imigrantem. Rośnie grupa nowo powstających firm zakładanych przez imigrantów lub dzieci imigrantów, o wysokich kwalifikacjach i STEM-owym wykształceniu. Zdiagnozowana przez Michaela Roacha, Henry’ego Sauermanna i Johnego Skrentnego wyższa w tej grupie imigrantów niż u Amerykanów tolerancja dla ryzyka, potrzeba komercjalizacji wytworzonych innowacji, dążenie do samodzielności oraz przeświadczenie o wysokich kompetencjach, przekłada się na większe zaangażowanie w tworzenie technologicznie zaawansowanych firm. Gary Shapiro, główny zarządzający Consumer Technology Association, łączy sukces firm technologicznych imigrantów z możliwością abstrahowania od niuansów kultury i obyczajów społecznych danego miejsca. Wykorzystywanie uniwersalnych wartości i czynników produkcji pozwala osiągać efekty skali dzięki obecności na globalnym rynku.

Obrazu dopełniają wyniki badań Gordona Hansona i Matthew Slaughtera dotyczące różnic w zarobkach tej grupy imigrantów z zarobkami Amerykanów. Wynika z nich, że już w momencie podejmowania pracy różnice są niewielkie, a po pięciu latach aktywności zawodowej zmieniają się na korzyść imigrantów. Rosnąca aktywność tej grupy przekłada się na imponujące statystyki. W 2016 r. imigranci byli założycielami ponad połowy 87 start-upów osiągających miliardowe obroty i notowanych na amerykańskiej giełdzie papierów wartościowych. W rankingu 2019 Fortune 500 około 44,6 proc. amerykańskich firm to podmioty, w których przynajmniej jeden założyciel był imigrantem lub dzieckiem imigrantów. Ponad połowa wykształconych w USA obcokrajowców, którzy założyli firmy technologiczne lub inżynieryjne, to osoby, które na studiach miały najwyższe oceny.

Zakłócone wchłanianie zdolności

Według danych Ewing Marion Kauffman Foundation imigrantów chętnie przyjmują te stany, w których tempo powstawania nowych firm nie maleje. Od lat prym wiedzie Kalifornia, Nowy Jork, New Jersey.

Rozwój sektora innowacyjnych technologicznie firm, opierających się na wysokospecjalistycznej wiedzy imigrantów, wciąż jednak czeka na swoje złote czasy. Skomplikowany proces uzyskiwania prawa stałego pobytu determinuje, zdaniem Michaela Roacha, Henry’ego Sauermanna i Johnego Skrentnego, ścieżkę zawodową imigrantów, którzy doszli na szczyt edukacyjnej drabiny. Badacze zauważyli, że tworzenie innowacyjnych start-upów lub dołączanie do zespołów już działających firm częściej dotyczy imigrantów będących w trakcie studiów, niż tych, którzy edukację zakończyli. Mimo że tworzą firmy w warunkach braku lub niedostatecznych funduszy i mają mniejszą niż Amerykanie sieć kontaktów, to częściej podejmują wyzwania. Studentom, w przypadku niepowodzenia, nie grozi utrata możliwości przebywania w USA, bo mają wizę studencką. Inaczej jest wśród osób, które edukację zakończyły i na przykład zrobiły doktorat, a ich prawo pobytu w USA wciąż nie ma statusu: „bezterminowe”. Ich skłonność do zakładania firm spada, bo stabilność zatrudnienia i zarobków, możliwość doskonalenia umiejętności poprzez wykonywanie pożądanej – również ze względu na interes USA – pracy daje dojrzała korporacja. Taka firma zwiększa też szansę otrzymania prawa stałego pobytu.

Co prawda prawo imigracyjne USA deklaruje przychylność dla imigrantów, którzy mają cenne dla gospodarki umiejętności. Ale czy sama przychylność wystarczy? Czy proces ubiegania się o prawo prowadzenia działalności gospodarczej na terenie USA nie powinien być bardziej zachęcający? A osoby o cennych umiejętnościach częściej zapraszane do pozostania?

W kraju silnie przywiązanym do pozycji lidera w wyścigu technologicznym polityka imigracyjna powinna wspierać działania służące korzystaniu z wiedzy i umiejętności imigrantów. Warto ograniczać zjawisko wywożenia wiedzy za granice i wspierać proces przekształcania kosztów wykształcenia imigrantów w długoterminową inwestycję w rozwój amerykańskiego przemysłu, a nie krajów, w których te osoby osiądą. Czy jest to kraj pochodzenia czy inny nie ma żadnego znaczenia. Ze zmianami warto się pospieszyć, bo Chiny czy Indie intensyfikują wykorzystywanie wiedzy rodaków zdobytej w Stanach. W kolejce stoją również: Kanada, Niemcy, Australia, Francja i Wielka Brytania, będące największymi państwami przyjmującymi imigrantów i równie wysoko ceniącymi jakość ich pracy, wykształcenie i talent.

>>> Czytaj też: Pracownicy już nie biją się o Facebooka i Google. Oto 10 najlepszych miejsc do pracy według Glassdoor

Autor: Izabela D. Tymoczko, doktor nauk ekonomicznych, ekonomistka w Departamencie Analiz Ekonomicznych NBP.