"Ecole Nationale d'Administration, założona w 1945 roku przez Charles'a de Gaulle'a, kiedyś dawała zwykłym Francuzom szansę na dojście do najwyższych urzędów. Dziś uczelnia ta stała się symbolem i wylęgarnią hermetycznej elity cierpiącej na syndrom grupowego myślenia" - pisze brytyjski dziennik.

Przypomina, że choć szkoła przyjmuje rocznie zalewie ponad 1000 studentów, to jej absolwenci dominują we francuskiej polityce i biznesie.

"Wśród +enarques+ (jak nazywani są absolwenci ENA - PAP) jest czterech prezydentów i siedmiu premierów (...), podobnie jak obecni szefowie Orange i Societe Generale oraz innych wiodących firm we Francji. Stwarza to niemal kazirodczą sieć powiązań między przyszłymi przywódcami ze świata polityki, (państwowej) administracji i biznesu (...)" - wskazuje "FT".

Dziennik podkreśla jednak, że likwidacja ENA pozostałaby tylko gestem, który w ostatecznym rozrachunku i tak nie zadowoliłby populistycznych krytyków Macrona, oraz odbyłaby się ze szkodą dla Francji. Wśród zasług tego uniwersytetu "FT" wskazuje jego bazowanie na rzeczywistych kompetencjach kandydatów oraz nacisk na praktyczne przedmioty takie jak matematyka, nauki ścisłe i kierunki inżynieryjne.

Reklama

Ponadto zlikwidowanie uczelni "nie naprawiłoby strukturalnych kwestii, które kryją się za problemem edukacyjnego elityzmu we Francji" - ocenia "FT". Ściąganie obiecujących studentów z uniwersytetów publicznych przez prestiżowe "grandes ecoles", w tym ENA, byłoby kontynuowane nawet po zamknięciu tej ostatniej, tyle że przez pozostałe uczelnie z jej ligi - przewiduje gazeta.

W zamian proponuje reformę ENA, w tym poprzez rozszerzenie bazy rekrutacyjnej i koniec z gwarantowaniem jej absolwentom posad w administracji państwowej. "Zmodernizowana ENA mogłaby posłużyć jako rdzeń przedsiębiorczego państwa francuskiego" - podkreśla "Financial Times".

>>> Czytaj też: Nauczyciele składają broń. Będzie porozumienie z rządem?