W piątek pojawiły się informacje, że zaproszony do Waszyngtonu Gantz i jego centrolewicowy sojusz Niebiesko-Biali zastanawiają się, czy jego podróż do USA byłaby celowa w sytuacji, w której przedstawienie premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu w Waszyngtonie planu pokojowego wyglądać będzie na udzielenie mu politycznego poparcia przez Trumpa.

Gantz będzie ponownie rywalem Netanjahu w marcowych wyborach parlamentarnych.

W ocenie AFP i Associated Press termin i sposób ogłoszenia planu pokojowego, bez udziału strony palestyńskiej, wskazuje na to, że Trump postanowił zarazem udzielić poparcia politycznego swemu bliskiemu sojusznikowi Netanjahu i samemu zbić na tym kapitał polityczny.

"Nie można przeprowadzić poważnej rozmowy o planie pokojowym dla Izraela i Palestyńczyków i zaprosić do dyskusji tylko jedną stronę. Chodzi bardziej o wewnętrzną politykę Izraela i USA, niż o jakiekolwiek prawdziwe zabiegi o skłonienie tych stron do zawarcia porozumienia" - powiedział w wywiadzie dla AP dyrektor nowojorskiego ośrodka Israel Policy Forum Michael Koplow.

Reklama

Według AP Trump nie tylko stara się przy okazji odwrócić uwagę od prowadzonej wobec niego procedury impeachmentu, ale też scementować w roku wyborczym poparcie najbardziej proizraelskich wyborców, czyli ewangelikalnych protestantów. Sondaże wykazują, że 79 proc. Amerykanów z tej grupy bardzo dobrze ocenia Trumpa.

Pastor John Hagee, założyciel i szef liczącej 8 mln członków organizacji Chrześcijanie Zjednoczeni dla Izraela (CUFI), napisał w oświadczeniu na temat planu bliskowschodniego, że Trump "wykazał, iż jest najbardziej proizraelskim prezydentem w historii USA".

"Oczekuję, że jego propozycja (pokojowa) będzie w pełni zgodna z tą tradycją" - dodał Hagee.

Powołując się na źródła w administracji Trumpa AP pisze, że w jej ocenie ogłoszenie planu pokojowego będzie korzystne, nawet jeśli Palestyńczycy go nie zaaprobują, co zresztą zapowiedziały już władze Autonomii Palestyńskiej.

Według rozmówców AP plan może doprowadzić do zbliżenia między krajami arabskimi i Izraelem oraz do nawiązania pozytywnych relacji między państwem żydowskim a Arabią Saudyjską i monarchiami Zatoki Perskiej. Wspólna niechęć do Iranu doprowadziła już do ocieplenia między tymi krajami.

Teraz administracja Trumpa liczy, że zbliżenie między państwem żydowskim a krajami arabskimi "zmieni dynamikę regionu" na korzyść Izraela - mówią źródła AP.

AFP podkreśla, że Trump liczy również na to, że Arabia Saudyjska zmusi Palestyńczyków do zaakceptowania planu i wyciągnięcia z niego korzyści materialnych w postaci obliczonych na 10 lat inwestycji wartych 50 mld dol.

Dla Netanjahu, którego przetrwanie polityczne stoi pod znakiem zapytania, odkąd został postawiony w stan oskarżenia w sprawach dotyczących korupcji, nadużycia zaufania i defraudacji, zaproszenie do Białego Domu na prezentację planu pokojowego dla Bliskiego Wschodu jest cennym dowodem poparcia Trumpa - ocenia zarówno AP, jak i AFP.

Komentator izraelskiego dziennika "Haarec" Anshel Pfeffer napisał, że "+plan pokojowy Trumpa+ to rażąca próba wpłynięcia na wybory w Izraelu 2 marca na korzyść Netanjahu".

W czwartek, gdy w izraelskich mediach pojawiły się pierwsze doniesienia o założeniach planu Trumpa, Autonomia Palestyńska poinformowała, że odrzuci plan, ponieważ w sposób nieuczciwy faworyzuje on stronę izraelską. Palestyńskie dzienniki ostrzegły, że próba wdrożenia tego projektu zniweczy wszelkie szanse na pokój i sprawi, że region wejdzie w nową fazę konfliktu.

Izraelskie kanały telewizyjne podały, że plan przygotowany przez Biały Dom przewiduje przekazanie Izraelowi całej Jerozolimy, wszystkich żydowskich osiedli na terenach okupowanych na Zachodnim Brzegu oraz Doliny Jordanu, a państwo palestyńskie będzie mogło powstać tylko wtedy, gdy Autonomia Palestyńska uzna Izrael, a Hamas zostanie rozbrojony.

Palestyńczycy domagają się utworzenia państwa, którego stolicą byłaby Jerozolima Wschodnia, a terytorium obejmowałoby Zachodni Brzeg i Strefę Gazy.

Głównymi architektami planu bliskowschodniego, który Trump nazywa "porozumieniem stulecia" lub "ostatecznym porozumieniem", byli wysłannik USA na Bliski Wschód Jason Greenblatt, który odszedł już z administracji, oraz zięć Trumpa Jared Kushner.

Strona palestyńska bojkotuje inicjatywy Waszyngtonu od grudnia 2017 roku, kiedy to Trump ogłosił uznanie przez USA Jerozolimy za stolicę Izraela. Palestyńczycy ocenili wówczas, że decyzja prezydenta USA dyskwalifikuje amerykańską administrację jako bezstronnego mediatora w konflikcie bliskowschodnim.

Napięcie między USA i Palestyńczykami wzrosło jeszcze, gdy w listopadzie 2019 roku sekretarz stanu USA Mike Pompeo ogłosił, że izraelskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu Jordanu nie jest sprzeczne z prawem międzynarodowym.(PAP)

fit/ akl/