Podczas konferencji prasowej na Downing Street - setnej poświęconej walce z epidemią - Johnson apelował o przestrzeganie reguł, ale podkreślił, że nie zawaha się podjąć dalszych kroków, jeśli będzie to konieczne do zatrzymania epidemii. Od 14 września obowiązuje zakaz spotykania się w grupach większych niż sześć osób, zaś w zeszłym tygodniu skrócono godziny otwarcia pubów, barów i restauracji.

"Obecnie nie wracamy do sytuacji, w jakiej znajdowaliśmy się w marcu. I naprawdę nie chcę tego robić, nie chcę wracać do krajowej blokady, gdy główna wytyczna mówiła, by pozostać w domu, nie o tym mówimy. Chcemy utrzymać gospodarkę w ruchu. Chcemy utrzymać młodych ludzi, uczniów w szkołach. Ale jedynym sposobem, by to zrobić, jest przestrzeganie wytycznych i stłumienie wirusa" - mówił Johnson.

Wyjaśnił, że perspektywa nowych krajowych ograniczeń "całkowicie zależy od tego, jak skutecznie będziemy teraz wspólnie zwalczać wirusa". "Wiemy, że jesteśmy w stanie to zrobić, ponieważ zrobiliśmy to wcześniej, w marcu i kwietniu" - dodał.

Reklama

Jak mówił, epidemia może się teraz rozprzestrzeniać w inny sposób niż w marcu, bo widać kilka bardzo wyraźnych lokalnych szczytów i dlatego jest możliwe, że konieczne będzie skupienie się w większym stopniu na lokalnych działaniach w walce z nią.

Towarzyszący Johnsonowi podczas konferencji naczelny lekarz Anglii Chris Whitty i główny doradca naukowy rządu Patrick Vallance wskazywali, że sytuacja zmierza w złym kierunku, co widać m.in. po rosnącej liczbie pacjentów na oddziałach intensywnej terapii na północnym wschodzie i północnym zachodzie Anglii oraz w Londynie.

W środę poinformowano o wykryciu 7108 nowych zakażeń koronawirusem, co oznacza drugi z kolei dzień, gdy ich liczba przekracza 7000. To najwyższe poziomy od początku epidemii. Zmarło kolejnych 71 osób, tyle samo co poprzedniej doby, i są to najwyższe bilanse od 1 lipca. (PAP)