Napięcia między Chorwacją a Serbią wzrosły po tym, gdy Vucziciowi zabroniono w poniedziałek odwiedzenia obozu znajdującego się w Chorwacji tuż przy granicy z Bośnią i Hercegowiną - skomentował we wtorek portal Euronews. Władze w Zagrzebiu uznały za "nie do zaakceptowania", że dowiedziały się o wizycie poprzez "nieoficjalne kanały" i nie zostały o niej formalnie poinformowane.

"Chcielibyśmy podkreślić, że podczas planowania jakiejkolwiek wizyty przez przedstawiciela obcych władz, czas, natura i program wizyty powinny być obiektem oficjalnej komunikacji i umowy między dwiema stronami" - powiedział minister spraw zagranicznych Chorwacji Gordan Grlić-Radman.

"To nie była wycieczka nad morze, prezydent kraju to szczególnie chroniona osoba" - dodał.

W odpowiedzi minister Vulin zagroził, że chorwaccy dyplomaci w Serbii znajdą się pod "specjalnym reżimem kontroli".

Reklama

"Aleksandarowi Vucziciowi, wnukowi ofiary Jasenovaca, zabroniono oddania hołdu pamięci setek tysięcy zamordowanych Serbów, Żydów i Romów. Prezydentowi Republiki Serbskiej nie zezwolono na odwiedzenie największego miejsca kaźni Serbów" - powiedział Vulin.

Odwołanie wizyty serbskiego prezydenta w obozie w Jasenovacu przez chorwackie władze zostało uznane przez wielu serbskich polityków za "skandaliczne".

W Jasenovacu zginęły tysiące chorwackich Serbów, Żydów i Romów w wyniku kolaboracji chorwackich władz z nazistowskimi Niemcami. Był to największy taki obóz w Niepodległym Państwie Chorwackim (NDH) w czasie II wojny światowej, założony przez ustaszów, czyli członków nacjonalistycznego Chorwackiego Ruchu Rewolucyjnego. Bestialskie masakry ludności serbskiej były na porządku dziennym w NDH w latach 1941-1942. (PAP)