Sukcesy Rosji dzięki Trumpowi

"Sukcesy (Rosji) osiągnęły punkt kulminacyjny w środę, kiedy prezydent USA Donald Trump niemal dosłownie powtórzył rosyjskie kłamstwa: +Ukraina zaczęła wojnę+, a +prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest dyktatorem, który odmawia przeprowadzenia wyborów+" - pisze Amanda Sokolnicki.

Komentatorka zauważa, że Trump, który po utracie władzy zachęcił swoich zwolenników do szturmu na Kapitol, na podstawie rozmowy z przywódcą Rosji Władimirem Putinem doszedł do wniosku, że "najważniejszą rzeczą dla Ukrainy jest teraz rozwój demokracji".

"Cele Amerykanów zaczynają przyominać cele Rosjan"

Sokolnicki przypomina, że kilka dni wcześniej administracja Trumpa zażądała udziału USA w zasobach naturalnych i mineralnych Ukrainy. "Nie w zamian za gwarancje bezpieczeństwa (dla Ukrainy), ale po to, aby Amerykanie odzyskali pieniądze, które przekazali na obronę Ukrainy" - podkreśla.

Dodaje, że "cele Amerykanów zaczynają niepokojąco przypominać (cele) Rosjan".

Na łamach tej samej gazety Karin Eriksson obawia się, że jeśli Zełenski stanie na drodze ambicji Trumpa, to będzie musiał odejść. Jej zdaniem amerykański przywódca od dawna żywi urazę do Ukrainy w związku z przymierzem Kijowa z Partią Demokratyczną w USA.

"Jest to związane z rosyjskimi próbami wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich w USA w 2016 r. Putin zaprzeczył jakiemukolwiek zaangażowaniu (Rosji), a na szczycie (z udziałem Trumpa) w Helsinkach w 2018 roku powiedział, że nie ma powodu, aby nie ufać Kremlowi" - przypomina Eriksson.

Jak przekonuje, Trumpowi bardziej niż na zbadaniu rosyjskiego wątku w śledztwie zależało na zbadaniu związków swojego rywala w wyborach Joe Bidena z Ukrainą i działalnością jego syna Huntera Bidena w tym kraju. "Latem 2019 roku Trump próbował wywrzeć presję na nowo wybranego prezydenta Zełenskiego" w tej sprawie - zauważa.

Zdaniem autorki komentarza Trump wykorzystał kwestię Ukrainy jako broń w walce o powrót do Białego Domu. "Każdy, kto śledził kampanię, widział, jak (dobrze) wyborcy reagowali na krytykę wspierania Ukrainy (przez USA)" - podkreśla.

Podejście Trumpa "ściśle biznesowe"

Według publicystki w najlepszym razie podejście Trumpa można uznać za ściśle biznesowe, w którym lojalność wobec sojuszników i poszanowanie samostanowienia poszczególnych państw nie odgrywają istotnej roli w polityce zagranicznej. "Interakcja w stosunkach międzynarodowych opiera się na transakcjach. Wygrywa silniejszy i najpotężniejszy" - podsumowuje.

Dodaje, że przywódcy europejscy mają wiele powodów do przemyśleń i że "być może warto wyciągnąć lekcję ze sprawy Zełenskiego".

"Svenska Dagbladet" ocenia, że USA nie są już krajem, któremu można ufać. "Każdy, kto dziś chce wspierać wolność, sprawiedliwość i bezpieczeństwo, musi być przyjacielem Europy" - podkreśla. Jak dodaje, "w sytuacji, gdy nic nie jest takie, jakie powinno być, nie można pozwolić sobie na dezorientację lub rozpacz".

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)