29 lipca prezydent USA Donald Trump postawił przywódcy Rosji ultimatum: albo Putin zakończy zabijanie w Ukrainie, albo USA w piątek nałożą na Rosję sankcje dotykające nabywców jej głównych produktów eksportowych: ropy naftowej i gazu ziemnego. Choć termin minął w piątek, a wojna w Ukrainie trwa, zamiast nałożenia sankcji amerykański prezydent ogłosił, że spotka się z Putinem na Alasce. Będzie to pierwsza wizyta rosyjskiego przywódcy w USA od 10 lat.
Był ambasador USA w Ukrainie: "Putin jest mistrzem szczegółów"
- Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że sankcje są nieuniknione. I nie jest w ogóle jasne, co dokładnie się zmieniło - stwierdził Pifer, ekspert think tanku Brookings Institution i wieloletni dyplomata.
Jego zdaniem, choć wiele szczegółów dotyczących potencjalnego układu kończącego wojnę nie jest znanych, to sam fakt, że dojdzie do spotkania, jest zwycięstwem Putina, który w ten sposób nie tylko odroczy groźbę poważnych sankcji wobec swojego kraju, ale też przełamie izolację, w której sam pozostaje od 2022 r. Jak podkreślił Pifer, także format spotkania - twarzą w twarz - jest korzystny dla Rosjanina.
- Putin jest mistrzem szczegółów. Zna te rzeczy od podszewki. Według większości relacji Trump nie lubi być zbyt szczegółowo informowany, nie lubi się przygotowywać. Myślę, że Putin patrzy na to i mówi: „To świetny sposób, żeby rozegrać Trumpa i zmusić go do zgody na różne rzeczy” - ocenił rozmówca PAP. Według niego Trump i Putin mogą uzgodnić niekorzystne dla Ukrainy warunki, by potem wymusić na ukraińskim prezydencie przyjęcie układu. Były dyplomata zaznaczył jednak, że to Ukraina będzie miała ostateczny głos w tej sprawie i nie przyjmie porozumienia, jeśli nie zapewni jej ono bezpieczeństwa.
Ustępstwa Ukrainy jedyną drogą do pokoju?
Pifer przyznał, że niepokój mogą budzić doniesienia o rosyjskiej propozycji, która miała przełamać wcześniejszy impas. Według dziennika „Wall Street Journal” Rosja zaproponowała dwufazowy plan, w którym na pierwszym etapie Ukraina miałaby wycofać wojska z obwodu ługańskiego i donieckiego (obecnie kontroluje ok. 30 proc. ich terytorium) w zamian za zawieszenie broni. Na drugim etapie Putin i Trump uzgodniliby ostateczny plan pokojowy, który następnie zostałby wynegocjowany z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Jak podała gazeta, strona rosyjska chce też uznania okupowanego Donbasu i Krymu za jej terytorium, a w zamian parlament w Moskwie przyjąłby prawo obiecujące, że Rosja nie zaatakuje Ukrainy.
- Wydaje się, że Ukraina jest proszona o trwałe poświęcenie wielu rzeczy, szczególnie terytorium, tylko za zawieszenie broni, które może być złamane w każdej chwili - zauważył Pifer. - Jest też wiele innych kwestii, które są odkładane na drugą fazę, a kto jest w stanie zapewnić, że ta druga faza kiedykolwiek cokolwiek przyniesie? - dodał.
Zdaniem eksperta prawidłową sekwencją powinno być zawieszenie broni, a później porozumienie się co do ustępstw terytorialnych, na które Kijów prawdopodobnie by się zgodził. Jak zaznaczył, kluczową kwestią pozostają gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Nie można za nie uznać obietnicy Moskwy, że nie zaatakuje ponownie - podkreślił.
Pifer zauważył też, że jedyne działanie podjęte przez Trumpa przeciwko Rosji - nałożenie dodatkowych ceł na Indie za kupowanie rosyjskiej ropy naftowej - paradoksalnie również może okazać się korzystne dla Putina. Ruch Trumpa nie skłonił bowiem New Delhi do rezygnacji z rosyjskiego surowca, za to doprowadził do poważnego rozdźwięku w relacji między Indiami i USA, kluczowej zwłaszcza w kontekście powstrzymywania Chin.